OKS wygrywa po raz trzeci z rzędu - relacja z meczu Pelikan Łowicz - OKS 1945 Olsztyn

W ramach 23. kolejki II ligi grupy wschodniej łowicki Pelikan zmierzył się z OKS 1945 Olsztyn. Faworytem przed spotkaniem wydawali się być łowiczanie. Miejscowi kibice liczyli na kolejne zwycięstwo biało-zielonych u siebie. Rzeczywistość okazała się być jednak zupełnie inna. To goście z Olsztyna zagrali przede wszystkim mądrzej i odnieśli zasłużone zwycięstwo.

- Graliśmy cztery mecze i powiedziałem chłopakom na samym początku, przed Sokołem, że najważniejszy, najtrudniejszy mecz będzie z OKS-em. A jak niektórzy im mówią, a oni sobie jednym uchem wpuszczają, drugim wypuszczają no to są troszeczkę ludźmi niepoważnym - grzmiał na pomeczowej konferencji trener łowiczan Jarosław Araszkiewicz. Szkoleniowiec gospodarzy ma całkowitą rację. Pelikan w niedzielę pod każdym względem ustępował OKS. Z taką grą mogą oni zapomnieć o upragnionym celu jaki jest awans do I ligi.

Mecz pomiędzy Pelikanem a OKS już od dawna elektryzował fanów w Łowiczu. Przede wszystkim dlatego, że fani z Olsztyna zapowiedzieli swój liczny przyjazd na mecz. Faktycznie, przyjechali dwoma autobusami, jednak duża część z nich nie zakupiła biletów i nie weszli na stadion. Swoją drużynę dopingowali zza ogrodzenia. Ci, którzy weszli na stadion zaraz po pierwszym gwizdku postanowili dołączyć do swoich kolegów zza płotu i zdecydowali się na opuszczenie zajmowanego sektora. Wydaje się więc, że wzmożone środki bezpieczeństwa przedsięwzięte przez władze Pelikana były zbyteczne.

Wracając jednak do meczu. Już od pierwszych minut widać było, że łowiczanie grają nerwowo i chaotycznie. Nie byli w stanie zagrozić bramce Zbigniewa Małkowskiego. Z kolei goście poczynali sobie coraz śmielej i już w 10. minucie wyszli na prowadzenie. Wtedy to z rzutu rożnego dośrodkowywał Grzegorz Piesio. Spod opieki obrońców urwał się Arkadiusz Koprucki, uprzedził Marcina Ludwikowskiego i skierował głową piłkę do siatki. - Nie wiem czy mam do siebie pretensje, o którąś z puszczonych bramek. Przy rzucie rożnym uprzedził mnie zawodnik, ale myślę, że tutaj też obrońca powinien iść i blokować rywala. Trudno jest mi cokolwiek powiedzieć - skomentował zaraz po meczu „Ludwik”.

Gospodarze starali się ruszyć do ataku jednak nie byli w stanie stawić skutecznie czoła przyjezdnym. Ich gra przypominała bicie głową w mur. Gdy tylko wchodzili na połowę rywala to zaraz tracili piłkę, a OKS jednym, dwoma podaniami potrafił błyskawicznie przenieść grę pod bramkę biało-zielonych. Łowiczanie zaczęli więc grać długimi piłkami z pominięciem linii pomocy. Było to jednak fatalnym rozwiązaniem, bowiem liczbę takich celnych zagrać w całym meczu można policzyć na palcach u jednej ręki.

W pierwszych trzech kwadransach łowiczanie właściwie na oślep dośrodkowywali piłkę w pole karne OKS-u. Efekty zazwyczaj były takie, że futbolówka przelatywała wszerz całe boiska, a grę od bramki czy to od autu wznawiali goście.

OKS grał spokojnie, starał się utrzymywać możliwie długo przy piłce i konstruować atak pozycyjny. Gdy tylko przyspieszał grę to natychmiast robiło się gorąco pod bramką Ludwikowskiego. I właśnie po jednym z takich szybkich zagrań w sytuacji sam na sam z Marcinem Ludwikowskim znalazł się Łukasz Suchocki, ale górą w tym pojedynku był bramkarz łowiczan, który wybił piłkę nogą na rzut rożny. Po dośrodkowaniu z tego kornera piłka trafiła na 10. metr pod nogi Grzegorza Lecha, ale zawodnik OKS-u w dogodnej sytuacji fatalnie przestrzelił.

Po pierwszej połowie olsztynianie zasłużenie prowadzili w Łowiczu. Ich głównym atutem była gra z kontrataku i świetnie wykonywane stałe fragmenty gry, a w szczególności rzuty rożne. Właśnie po dośrodkowaniu z narożnika boiska wyszli na prowadzenie.

Druga połowa wyglądała inaczej niż pierwsza. Do śmielszych ataków przystąpili gospodarze i już zaraz po przerwie kilka razy gościli z piłką w polu karnym OKS-u. Jednak to goście jako pierwsi w drugiej odsłonie gry przeprowadzili groźny atak. Kolejny szybki kontratak, z piłką na połowie rywala znajduje się Marcin Wincel, który zamiast podawać do lepiej ustawionych partnerów, zdecydował się na strzał i nieznacznie się pomylił.

Potem przewagę uzyskali gospodarze, którzy nadal grali cały czas skrzydłami i swoich szans szukali po dośrodkowaniach. Tym razem jednak piłki już częściej trafiały na głowy napastników. Jednak ani Piotr Grzelczak, ani Krzysztof Piosik nie potrafili skierować futbolówki w światło bramki.

Gdy wydawało się, że być może niedługo padnie wyrównanie, znów szybki kontratak gospodarzy. Po starciu w polu karnym z Wojciechem Marcinkiewiczem na murawę padł napastnik OKS-u, a sędzia podyktował rzut karny. Dodatkowo żółtą kartkę za dyskusje otrzymał Przemysław Cichoń i jeden z lepiej grających ostatnio zawodników Pelikana będzie musiał pauzować w następnej kolejce. Pewnym egzekutorem jedenastki został Grzegorz Lech.

Gospodarze po straconej bramki stracili wiarę na osiągnięcie korzystnego rezultatu. Trener Araszkiewicz dokonał jednak kilku zmian, które ożywiły poczynania łowiczan. W 83. minucie właśnie rezerwowy Maciej Pastuszka podawał głową do Piosika, który strzałem z powietrza umieścił piłkę w okienku bramki Małkowskiego. Jak się okazało był to pierwszy i ostatni celny strzał Pelikana w tym meczu. Na wyrównanie zabrakło czasu, choć przed końcem meczu groźny strzał z 18. metrów oddawał Pastuszka i pomylił się jedynie o kilka centymetrów.

Wydaje się, że po tej porażce Pelikan marzenia o awansie powinien powoli odkładać na przyszły sezon. - Żaden ambitny, szanujący się sportowiec nigdy nie powie takich słów, że nie ma już szans na sukces i zawsze będzie walczył o swoje, o jak najwyższe cele - zapowiada jednak Paweł Kozub. Z kolei OKS dzięki trzeciemu zwycięstwu z rzędu traci już do zajmującej trzecie miejsce Sandecji Nowy Sącz tylko dwa punkty.

Pelikan Łowicz - OKS 1945 Olsztyn 1:2 (0:1)

0:1 - Koprucki 10'

0:2 - Lech 73' (k.)

1:2 - Piosik 83'

Składy:

Pelikan Łowicz: Ludwikowski - Michalski, Bojaruniec (77' Kozub), Sędrowski, Marcinkiewicz, Łochowski, Mójta (82' Pastuszka), Lewandowski (72' Stefańczyk), Cichoń, Grzelczak, Piosik.

OKS 1945 Olsztyn: Małkowski - Koprucki, Spychała, Stefanowicz, Kulpaka, Wróblewski (85' Kowalczyk), Lech, Alancewicz, Wincel, Piesio (79' Głowacki), Suchocki (67' Łukasik).

Żółte kartki: Ludwikowski, Marcinkiewicz, Lewandowski, Cichoń (Pelikan) oraz Spychała, Wincel, Piesio (OKS).

Sędzia: Mariusz Stolarz (Małopolski ZPN).

Widzów: 1500 (w tym gości: 120).

Najlepszy piłkarz Pelikana: Krzysztof Piosik.

Najlepszy piłkarz OKS: Grzegorz Lech.

Najlepszy piłkarz meczu: Grzegorz Lech.

Źródło artykułu: