Na Piazza San Carlo, jednym z głównych placów miasta, zgromadziło się 30 tys. kibiców Juventusu, by wspólnie oglądać finał Ligi Mistrzów, w którym ich zespół mierzył się z Realem. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem ktoś w tłumie odpalił petardę, co doprowadziło do wybuchu paniki.
Fani Starej Damy myśleli, że zostali celem ataku terrorystycznego i wpadli w zbiorową psychozę. Próbując ewakuować się z placu, tratowali się wzajemnie. W efekcie rannych zostało ok. 1000 osób. Na razie nie wiadomo nic o ofiarach śmiertelnych, ale stan niektórych poszkodowanych określa się jako krytyczny.
Wieść o tragicznych zdarzeniach w Turynie dotarła do piłkarzy Juventusu tuż po spotkaniu. Trener Starej Damy, Massimiliano Allegri swoje wystąpienia na pomeczowej konferencji prasowej rozpoczął od krótkiego oświadczenia.
- Współczujemy naszym kibicom, którzy ucierpieli w Turynie. Mamy nadzieję, że niewielu z nich odniosło poważne obrażenia i szybko wrócą do zdrowia - stwierdził włoski szkoleniowiec.
Finał Ligi Mistrzów został rozegrany w walijskim Cardiff. Juventus uległ Realowi 1:4.
ZOBACZ WIDEO Ibrahimović to medyczny fenomen. Jest na to dowód