"Bild" powołuje się na jedną z osób, która w trakcie sobotniego finału Ligi Mistrzów między Realem Madryt a Juventusem była w strefie kibica na piazza San Carlo. Według jej relacji, chuligani już półtorej godziny przed meczem przejęli "kontrolę" nad placem, odpalali petardy i race.
Włoskie media dzień po wydarzeniach w Turynie pisały, że to właśnie huk petardy i fałszywy alarm związany z atakiem terrorystycznym były głównymi hipotezami dotyczącymi wybuchu masowej paniki.
W sieci szybko pojawiły się filmy pokazujące całe zdarzenie. Widać na nich, jak tłum nagle rzuca się do ucieczki, a w pustej przestrzeni pozostaje dwóch mężczyzn.
200 injured in Juventus fan panic after bomb scare https://t.co/QYJEQtLY3Q pic.twitter.com/skDS3A1cRk
— AFP news agency (@AFP) 3 czerwca 2017
"Corriere della Sera" na swojej stronie internetowej podawał, że policja szybko zidentyfikowała osoby z nagrań i dwóm mężczyznom postawiła zarzuty wywołania fałszywego alarmu. Obaj mieli się do tego przyznać. "Bild" pisze jednak, że to nieprawda. Nie wiadomo też czy wobec blisko 100-osobowej grupy chuliganów wyciągnięte zostaną konsekwencje.
W wyniku wybuchu paniki poszkodowanych zostało 1527 osób, w tym trójka Polaków. Dwa dni po tych wydarzeniach, w szpitalu pozostają trzy ciężko ranne osoby. Jedna z nich, 7-letni chłopiec, ma poważne obrażenia głowy i liczne złamania. Pozostali doznali drobniejszych urazów, głównie skaleczeń leżącym na bruku szkłem.
[b]ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan i Dariusz Tuzimek komentują mistrzostwo Polski Legii Warszawa
[/b]