Skandal na Wyspach Brytyjskich. W szponach pedofilów

Getty Images / Christopher Furlong / Na zdjęciu: stadion Crewe Alexandra. Tu pracował Barry Bennell
Getty Images / Christopher Furlong / Na zdjęciu: stadion Crewe Alexandra. Tu pracował Barry Bennell

W 2015 roku do kin wszedł znakomity film "Spotlight", który poruszył bardzo delikatny temat pedofilii w Kościele katolickim. Być może za kilka lat filmowcy wezmą na warsztat skandal, który wybuchł niedawno w angielskim futbolu.

W tym artykule dowiesz się o:

Grzegorz Garbacik

Podobnie jak w przypadku amerykańskiego kościoła, tak również w angielskiej piłce nożnej cała sprawa dotyczy krzywd, które zostały wyrządzone dzieciom. Afera wypłynęła na światło dzienne w listopadzie ubiegłego roku, kiedy to były zawodnik Crewe Alexandra Andy Woodward postanowił udzielić poruszającego wywiadu dziennikowi "The Guardian". 43-latek, bez niczyjej namowy, zgłosił się do mediów i po wielu latach ukrywania sekretu zrzucił ciężar oraz pokazał innym, że mogą zrobić to samo.

Koszmar z lat 80. 

Żeby jednak lepiej zrozumieć, jak wielkie znaczenie ma wyznanie Woodwarda, musimy się cofnąć do początku lat 80. ubiegłego stulecia. Właśnie wtedy w Crewe Alexandra FC zatrudniony został Barry Bennell, o którym później prokurator prowadzący jego sprawę pisał, że "miał ogromny apetyt na młodych chłopców". W klubie z hrabstwa Cheshire pełnił przez kilkanaście sezonów funkcję skauta oraz trenera i miał znakomite oko do wyszukiwania uzdolnionych chłopaków.

Wpływ Bennella na dzieci, które przechodziły pod jego skrzydła w nadziei, że w przyszłością zostaną dobrymi piłkarzami, nie ograniczał się jednak tylko i wyłącznie do dbania o nich w obrębie obiektów Crewe. Wielokrotny pedofil stworzył wokół siebie - brzmi to makabrycznie - cały system, który, wraz z jego przyjaznym sposobem bycia, zjednywał mu rodziców chłopców, a następnie sprawiał, że oni sami zaczęli do niego lgnąć, ufni mentorowi.

Całość mogła się wydawać dość banalna i można jedynie przypuszczać, że w czasach obecnych rodzice wykazaliby się zdecydowanie większą czujnością w kwestii pozostawiania pociech pod opieką nawet najbardziej zaufanego klubowego trenera, czyli ostatecznie obcej osoby. W latach 80. wyglądało to jednak zupełnie inaczej i dlatego nie widziano niczego złego w tym, że wybrani chłopcy byli zapraszani do domu Bennella, gdzie częstowano ich owocami oraz słodyczami, a także pozwalano na granie w gry elektroniczne.

Przekroczenie progu domu trenera było więc dla wielu marzeniem, sprawiało, że młodzi adepci piłki nożnej czuli się wyróżnieni. Kto na takie zaproszenie sobie nie zasłużył, mógł się jedynie domyślać, co było powodem. Do grona tych drugich zaliczał się między innymi Walijczyk pomocnik Robbie Savage, który twardo walczył z Polakami w eliminacjach mistrzostw świata w 2002 roku. Prawdziwy twardziel, a momentami nawet boiskowy brutal, był jednym z podopiecznych Bennella.

- Koledzy przechwalali się wizytami w jego domu. Opowiadali, co można było tam zobaczyć. Zastanawiałem się wtedy, dlaczego ja nigdy nie zostałem zaproszony. Czy przez to, że robiłem coś nie tak na treningach? - powiedział Savage, który dziś jest szanowanym ekspertem piłkarskim w BBC.

Savage mógł się wtedy czuć pokrzywdzony, ale jak wynika z wyznania Woodwarda, miał mnóstwo szczęścia. Swego rodzaju spowiedź 43-latka nakreśla bowiem straszny obraz tego, co działo się kilkadziesiąt lat temu w Crewe, ale nie tylko. Z zeznań wynika, że Bennell mógł rozszerzyć "działalność" także na juniorskie zespoły w Derbyshire, Staffordshire i wielkim Manchesterze. Wszędzie tam, gdzie sięgały jego macki - a z jego usług korzystano często i chętnie, ponieważ potrafił znajdować prawdziwe talenty - ofiary można było liczyć w dziesiątkach, a nawet setkach.

Andy Woodward, który został wielokrotnie zgwałcony, doświadczył grozy sytuacji w niepojęty dla normalnej osoby sposób. Bennell nie tylko bowiem wykorzystywał jego (wtedy 14-letniego chłopaka), ale również zaczął się spotykać z jego dwa lata starszą siostrą. - Kiedy się o tym wszystkim dowiedziałem, usłyszałem, że jeśli choćby pisnę słowo, już nigdy więcej nie zagram w piłkę. Byłem śmiertelnie przerażony - powiedział. Cała sprawa miała finał, którego nie zaplanowałby nawet najbardziej chory umysł, a mianowicie zakończyła się ślubem prześladowcy z siostrą Woodwarda. Potwór stał się częścią jego rodziny.

Miałem odwagę, też musicie

Nikt nie udowodnił szefom Crewe Alexandra, że wiedzieli o pedofilskim procederze, który odbywał się pod ich nosem, jednak kiedy w klubie pożegnano się z Bennellem, a kilka lat później ten usłyszał pierwszy wyrok za wykorzystywanie dzieci, można było przypuszczać, że coś w tej sprawie brzydko pachnie. Co na to Dario Gradi, menedżer Crewe w latach 1983-2007 i osoba, która decydowała w klubie praktycznie o wszystkim?

- Większość chłopaków, którymi Barry się zajmował, to były dzieciaki z Manchesteru. Kiedy tu przyjeżdżały, faktycznie się nimi zajmował, ale nigdy nie mieliśmy sygnałów, że coś jest nie tak - powiedział w rozmowie z "Daily Mail".  - Wiedziałem, że chłopcy bardzo dużo czasu spędzali w domu Bennella, ale wszyscy wyglądali na zadowolonych z takiego rozwiązania. Nigdy, podkreślam, nigdy nie słyszałem o tym, by Bennell spał z nimi w jednym łóżku. Czegoś takiego klub nie mógłby tolerować.

Bennell odsiedział już 15 lat w więzieniu za trzy wyroki, ale może się liczyć z tym, że niedługo ponownie wróci za kratki. Łącznie w 1998 roku przeciwko pedofilowi wniesiono 23 oskarżenia o seksualne wykorzystanie sześciu chłopców w wieku od 9 do 15 lat. Wyznanie Woodwarda, a także Steve’a Waltersa oraz Jasona Dunforda, którzy również znaleźli w sobie odwagę, by w studiu BBC opowiedzieć o dramacie z dzieciństwa, poruszyło jednak kamyk, który wywołał prawdziwą lawinę.

- Moje życie zostało zrujnowane, ale ile jest jeszcze takich osób jak ja? Rozmawiamy o setkach dzieciaków, które były wybierane przez Bennella w różnych klubach. Oni dziś są dorosłymi mężczyznami i wciąż muszą żyć w strachu - przyznał Woodward.

Były piłkarz, którego kariera zakończyła się dość wcześnie, bo w wieku zaledwie 29 lat, przez większość jej trwania musiał sobie radzić z napadami lęku, a w ciągu całego życia kilka razy próbował je sobie odebrać. Wszystko to sprawiło, że niczego wielkiego w piłce nie udało mu się osiągnąć, chociaż wcale nie było to kwestią niewystarczających umiejętności, a niezwykle bolesnych przeżyć z dzieciństwa i wieku dorastania.

Niewykluczone, że do wyjawienia prawdy skłoniła Woodwarda głośna sprawa Jimmy’ego Savile’a, znanego brytyjskiego showmana, dziennikarza i celebryty, który przez lata był ulubieńcem wszystkich Anglików. Tuż po jego śmierci w 2011 roku wyszło na jaw, że Savile wykorzystywał swoje ogromne wpływy, by uprawiać proceder pedofilii, i to zakrojony na szeroką skalę, ponieważ oprócz niego w siatce zwyrodnialców znajdowały się inne osoby ze świecznika.

- Jego przypadek uświadomił mi, że w takich sytuacjach bardzo ważna jest odwaga. Jeśli mówimy o środowisku piłkarskim, jest jeszcze trudniej wstać i powiedzieć głośno prawdę. Znalazłem w sobie tę odwagę i teraz, w wieku 43 lat, czuję, że udało mi się zrzucić ogromny ciężar skrywanego przez lata sekretu.

Chciałbym, żeby była to zachęta dla innych ofiar, swego rodzaju szansa, by zrobiły to samo. Chciałem dać tym ludziom siłę - kontynuował Woodward w wywiadzie dla "The Guardian". - Ja przetrwałem, zdołałem się uratować. Straciłem co prawda karierę piłkarską, która była dla mnie wszystkim, ale wciąż tu jestem. Mam to już za sobą i wiem, że inni także mają w sobie siłę, by dokonać podobnego oczyszczenia.

Wierzchołek góry lodowej

Czy apele Woodwarda oraz innych byłych piłkarzy, którzy w dzieciństwie przeżyli koszmar, dały efekt? Odważnych zaczęło przybywać niemal z tygodnia na tydzień. Nie wszyscy chcą się ujawniać, jednak telefony w specjalnie utworzonej do tego linii w Stowarzyszeniu Profesjonalnych Piłkarzy cały czas dzwonią, a kolejni byli zawodnicy przyznają się do tego, że w przeszłości wykorzystywano ich seksualnie.

Sprawa wykracza jednak poza obszar działalności organów czysto piłkarskich. W Anglii od dłuższego czasu prowadzona jest operacja Hydrant, która ma na celu jak najpełniejsze wyjaśnienie afery pedofilskiej, która dotyczy różnych obszarów życia na Wyspach, nie tylko piłki nożnej.

Nad sprawą pracuje zespół prawników Clive’a Sheldona, który stoi przed tytanicznym zadaniem zbadania pięciu milionów stron dokumentów znajdujących się w archiwach FA, a które mogą mieć związek z aferą i pomóc w namierzeniu sprawców. Na podstawie do tej pory zebranych materiałów można stwierdzić, że pedofilia w angielskiej piłce to nie tylko przypadek klubu Crewe Alexandra, ale także wielu innych.

Federacja wezwała około 65 tysięcy różnych podmiotów, które znajdują się pod jej skrzydłami, by w jak najpełniejszy sposób pomagały w prowadzonym śledztwie, a ewentualna odmowa ma być karana z całą surowością - donosi "Daily Mail". Wiadomo już jednak, że widmo konsekwencji nie wszędzie wzbudziło strach. O ile bowiem miażdżąca większość zadeklarowała pełne wsparcie dla sprawy i gotowość współpracy, aż osiem klubów nie odpowiedziało na wezwanie.

Wspomniana operacja Hydrant nie jest jedynie działaniem fasadowym, o czym świadczą konkretne liczby. Do marca tego roku odwagę w sobie znalazło aż 560 osób, które przyznały się do tego, że padły ofiarą przemocy seksualnej. Służby mogą się z kolei pochwalić 252 podejrzanymi, a w proceder ma być zamieszanych aż 311 klubów z różnych poziomów rozgrywkowych. Bardzo niepokojące jest to, że niektóre kluby próbowały uciszać tych, którym po latach zebrało się na odwagę i zaczęli głośno mówić o krzywdach z przeszłości.

Tak miało być między innymi w przypadku Chelsea i Gary’ego Johnsona, któremu ponoć zaoferowano za milczenie 50 tysięcy funtów. Czy na tyle wycenia się koszmar młodych chłopaków, dziś dorosłych mężczyzn, którzy próbują zrzucić z siebie piętno sprzed lat?

Być może ze sprawą Bennella nie ma to nic wspólnego, jednak warto na koniec dodać, że byłymi podopiecznymi pedofila byli Gary Speed i Alan Davies. Obaj popełnili samobójstwo. Oczywiście nie ma dowodów na to, że te dwie kwestie były ze sobą jakkolwiek powiązane, ale jeśli weźmiemy poprawkę na to, że Woodward, który okazał się pierwszym odważnym, wielokrotnie targnął się na swoje życie, niczego tak naprawdę nie możemy wykluczyć.

Koszmary z dzieciństwa wracają. - Nawet dziś, kiedy jestem już 43-letnim mężczyzną i w niedzielne popołudnie przy okazji meczów ligowych usłyszę nazwę Crewe Alexandra, robi mi się niedobrze, mam odruch zwrotny - wyznał Woodward.

Jeśli jednak dzięki jego odwadze pedofilski proceder na Wyspach zostanie ukrócony, będzie to wielkie zwycięstwo, nie tylko byłego piłkarza, który zdecydował się na medialną spowiedź, ale szczególnie wszystkich młodych chłopców, którzy marzą o wielkim futbolu.

Komentarze (0)