Michał Kołodziejczyk: Szybka lekcja pokory (komentarz)

Dzisiaj piłkarscy kibice zdają maturę z matematyki. Liczyć na palcach się nie da, bo kciuki zajęte będą trzymaniem - pisze przed spotkaniem reprezentacji Polski do lat 21 z Anglią Michał Kołodziejczyk.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
PAP / PAP/Wojciech Pacewicz

Pamiętam, jak Marek Leśniak, "o Jezus Maria", nie strzelił gola w meczu z Anglią w eliminacjach mundialu mając przed sobą tylko bramkarza. I jak Dariusz Adamczuk "poszedł za akcją do końca", ale Anglicy później wyrównali. Tęsknota za nowymi bohaterami była tak duża, że Marek Citko za gola na Wembley zostawał sportowcem roku w konkursie audiotele wyprzedzając złotych medalistów z Atlanty. Mimo że w tamtym meczu Anglicy nie tylko wyrównali, ale jeszcze strzelili kolejnego, zwycięskiego gola.

To były lata, kiedy piłka rzadko wylatywała ponad mgłę, a nas uczono liczyć. Jeśli w ostatnim meczu wygramy z Holandią, a Anglia wysoko przegra z San Marino, to może pojedziemy na mundial. Kalkulatory się grzały, a rachunek prawdopodobieństwa uznawano za mocno przereklamowany. Starcie z sercem kibica przegrywał przez knock-out.

Szampany otwieraliśmy po awansach na wielkie imprezy i nie trzeźwieliśmy przez pół roku. Na mistrzostwach świata i Europy nasze orły latały nisko, a powiedzenie, że zagramy w trzech meczach: otwarcia, o wszystko i o honor uschło tak bardzo, że gdy teraz ktoś wrzuci je na Twittera, dostaje jednego żebrolajka.

Teraz na Twitterze króluje wyliczenie, że gdyby ranking FIFA powstawał na dziś, kadra Adama Nawałki byłaby piąta. Z piątką z tyłu głowy obejrzymy mecz naszej młodzieżówki z Anglikami, który, by wyjść z grupy, musimy wygrać i do tego liczyć jeszcze na remis w starciu Słowacji ze Szwecją. Mecze młodzieżówki na tym turnieju cofają nas do lat mgły. Zamiast skupiać się na grze, liczymy, a w tym czasie na boisku nasi piłkarze zderzają się ze sobą.

ZOBACZ WIDEO ME U-21. Dawid Kownacki: Wszystko zostało wyjaśnione w kręgu drużyny

Jeśli wyższa matematyka przegra z Anglikami, internet zaleje fala nienawiści kibiców, których genialny Robert Lewandowski i spółka rozpieścili seryjnymi zwycięstwami. Winni będą wszyscy - trener Marcin Dorna, piłkarz Paweł Dawidowicz, psujący atmosferę Krystian Bielik, komentator Tomasz Hajto, no i koniecznie ekstraklasa.

Tylko nie PZPN, bo PZPN to przecież Lewandowski i spółka. Jeśli natomiast wyższa matematyka wygra z Anglikami, można będzie ogłosić całkowitą odnowę polskiego futbolu, której Lewandowski tylko trochę pomógł, a której nie przeszkodziła nawet ekstraklasa i Tomasz Hajto.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×