Uchodzi za jednego z najbardziej wszechstronnych niemieckich piłkarzy młodego pokolenia. Po przesunięciu na stałe na lewą obronę wychowanek malutkiego klubiku SC Kreuzau stał się mocnym punktem drużyny VfL Wolfsburg i kadry młodzieżowej kraju. Z ekipą prowadzoną przez Stefana Kuntza Gerhardt przyjechał do Polski powalczyć o złoty medal UEFA Euro U-21. W piątek Niemcy w finale zagrają z Hiszpanią.
[b]
Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": Trudno się zmotywować piłkarzowi mającemu za sobą występ w pierwszej reprezentacji Niemiec do gry w młodzieżówce?[/b]
Yannick Gerhardt: Gra dla Niemiec to zaszczyt, bez względu na to, w jakiej reprezentacji. Taki turniej jak UEFA Euro U-21 to coś, na co długo czekałem, i mierzymy w nim bardzo wysoko. Pierwsze spotkania nie należą do prostych, a Czesi w Tychach zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko. Po strzeleniu pierwszego gola złapaliśmy trochę luzu i ostatecznie wygraliśmy 2:0. Z Danią prezentowaliśmy się jeszcze lepiej, byliśmy skuteczniejsi, ale zawsze pewne kwestie można poprawić. Z meczu na mecz powinno to wyglądać korzystniej, myślę o ostatnim podaniu i mimo wszystko skuteczności. Nie popadamy w samozadowolenie i cieszymy się udziałem w tak wspaniałym turnieju.
ZOBACZ WIDEO Głośne śpiewy i świetna atmosfera - oto kulisy reprezentacji Polski U-21 (WIDEO)
Odpowiada panu system turnieju?
Nie można sobie pozwalać na zbyt wiele momentów słabości, nie ma co szukać remisów, trzeba dążyć do wygranych. Z racji tego, że do półfinałów przechodzą triumfatorzy grup i najlepsza ekipa z drugich lokat, warto grać ofensywnie. Każde spotkanie jest niczym finał. Do ostatniego meczu prowadzi stosunkowo niedługa droga, ale jest na niej pełno przeszkód.
Ogólnie jestem pod wrażeniem tego, co widzę. Stadion w Tychach już poznałem wcześniej, bo byłem z FC Koeln na jego otwarciu i bardzo mi się podoba. Inne obiekty też są wspaniałe. Ogólnie zostaliśmy bardzo serdecznie przyjęci w Polsce, mamy superwarunki hotelowe i do treningów.
Nie odczuwa pan przesytu futbolu po wyczerpującym sezonie ligowym z Wolfsburgiem?
Sezon w Wolfsburgu trwał dłużej, bo musieliśmy zagrać w barażach o utrzymanie w Bundeslidze. Męczyło to psychikę, obciążało mentalnie, ale po wygraniu rywalizacji z Eintrachtem Brunszwik przestałem myśleć o sprawach klubowych, w głowie po krótkim odpoczynku miałem już wyłącznie reprezentację Niemiec U-21. Z nią można zrealizować fajny sportowy cel, a kibice w kraju wierzą w nasz sukces. Wielu zawodników, którzy mieliby miejsce w zespole Stefana Kuntza, pojechało z pierwszą reprezentacją na Puchar Konfederacji, ale dzięki temu otworzyła się szansa dla innych piłkarzy w kadrze młodzieżowej. Mamy bardzo dobre pokolenie, chcemy to przekładać na wyniki.
Dlaczego Wolfsburg osiągał tak kiepskie wyniki w sezonie 2016-17?
Na to złożyło się wiele czynników. Mieliśmy trzech trenerów, a roszady nie sprzyjają stabilizacji, Wolfsburg opuścił menedżer, a większość zawodników nie grała na miarę potencjału. Chciałbym, by te negatywne przeżycia z ostatniego półrocza okazały się dla nas cennym doświadczeniem. W kolejnym sezonie zamierzamy odgrywać poważniejszą rolę w Bundeslidze, takiemu klubowi jak Wolfsburg nie przystoi się bronić przed spadkiem.
Kuba Błaszczykowski dał Wolfsburgowi tyle, ile oczekiwano?
Każdy zawodnik miał lepsze i gorsze chwile. Kuba to uznana postać w Niemczech, zdążyłem się też przekonać o jego popularności w Polsce. To bardzo dobry piłkarz, który radzi sobie na różnych pozycjach, i jestem przekonany, że pokaże klasę w kolejnym cyklu rozgrywkowym. W Borussii też kiedyś przeżywał mały kryzys, ale wyszedł z niego i stał się gwiazdą zespołu. Tak naprawdę to ja się dużo od niego mogę nauczyć. Cenię go jako człowieka, niezwykle pozytywna jednostka.
Grał pan z też z innymi Polakami, nie tylko z Błaszczykowskim. Jakie ma pan zdanie o polskich piłkarzach?
Już będąc na Euro U-21, usłyszałem, że Adam Matuszczyk przeniósł się do polskiej ligi. Miał kiedyś bardzo dobry okres w FC Koeln, ale jak to w karierze piłkarskiej bywa - raz jest lepiej, raz gorzej. Ostatnio nie występował regularnie, stąd decyzja o transferze do Polski. Moim sąsiadem w Kolonii był Paweł Olkowski, też dobry zawodnik. O Sławku Peszko mogę powiedzieć, że jest szalony, i serdecznie go pozdrawiam. Sławek w każdej drużynie robi atmosferę, a na boisku przeciw niemu gra się bardzo trudno. Nigdy nie grałem w jednym zespole z Robertem Lewandowskim, ale jestem pod wrażeniem tego, co pokazuje. To być może najlepszy środkowy napastnik świata, strzela mnóstwo goli. Nie zapomnę, jak dostaliśmy z Wolfsburgiem od Bayernu szóstkę, a Lewy dwukrotnie pokonał Koena Casteelsa…