Dariusz Tuzimek: Rysa na wizerunku Bońka (felieton)

Kiedyś tabuny dziennikarzy sportowych "jechały" z byłym prezesem PZPN Grzegorzem Latą jak - cytując Romana Szewczyka - z "dziką świnią" za układy, za kolesiostwo, za rozdawanie stanowisk po układzie. Dziś - ci sami dziennikarze - milczą.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Jan Tomaszewski (z lewej), Zbigniew Boniek (z prawej) PAP / Piotr Polak / Jan Tomaszewski (z lewej), Zbigniew Boniek (z prawej)

Co wyjątkowego Zbigniew Boniek dostrzegł w Czesławie Michniewiczu, że zrobił go selekcjonerem reprezentacji Polski U-21, za cholerę nie wiem. Boniek stwierdził na oficjalnej konferencji (cytat dosłowny z prezesa): "Miał najlepsze curriculum" (sic!). Czyli - według słownika - przebieg. Pewnie prezesowi chodziło o curriculum vitae, a więc obecnie popularną CV.

Nie wiedziałem, że akurat tym się kierował szef futbolowej centrali, ale "przebieg kariery" Michniewicz ma rzeczywiście imponujący.

Każdy może się kierować, czym chce. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że można znaleźć nawet 711 powodów zatrudnienia tego akurat trenera. Bońka urzekł akurat "przebieg" pana Czesława. Niektórych kibiców perfekcyjna obsługa telefonu. Inni są zdania, że to rzeczywiście idealny wychowawca młodzieży, bo piłkarz od najmłodszych lat powinien wiedzieć, "z której strony chlebuś posmarowany". Nawet ja sam potrafię dostrzec plusy tej nominacji: Michniewicz ma już robotę, może nie będzie musiał już komentować meczów.

Co do kwalifikacji Michniewicza, którego w ostatnich miejscach pracy żegnano z ulgą, nie mam przekonania jak Zbigniew Boniek, że to Michniewicz miał najlepsze "curriculum". Chyba że jako jedyny wiedział, kiedy je wysłać, bo "przetarg" PZPN wygląda na więcej niż ograniczony. Z wyłączeniem norm etycznych - tu elastyczność zasad była wręcz nieograniczona.

ZOBACZ WIDEO Cudowne gole w La Paz! Lanus bliżej awansu do ćwierćfinału Copa Libertadores (WIDEO)

Już pisałem, ale powtórzę: Zbigniew Boniek - i jego zarząd - może wybrać, kogo chce. Nawet samego Belzebuba. Takie ma prawo. Z drugiej strony Boniek nie powinien wtedy udawać małej, naiwnej dziewczynki. A tak odbieram - kabaretową w swej wymowie - scenkę, gdy na konferencji prezes związku przedstawia Michniewicza jako trenera młodzieżówki. Wyjmuje z portfela małą żółtą karteczkę i z niej odczytuje, że prokurator Grzeszczak z Wrocławia wystawił nowemu trenerowi młodzieżówki - jak to określił Dominik Panek na blogu "Piłkarska Mafia" - "certyfikat czystości".

Dowiadujemy się, że nie ma wobec Michniewicza przeciwwskazań, żeby był trenerem, i że nie ma wobec niego żadnych oskarżeń. Czyli dowiadujemy się tego, co już wiedzieliśmy. I czego nikt nie kwestionował.

Nie dowiadujemy się za to tego, czy Boniek rozmawiał z Michniewiczem o tym, po co ten tak często dzwonił do "Fryzjera". Albo o tym, jak trener dzielił zawodnikom Lecha dolary w autokarze z premii "motywacyjnej" od tajemniczego sponsora, którego nazwy Michniewicz w czasie zeznań w prokuraturze we Wrocławiu przypomnieć sobie nie mógł. (Pisaliśmy o tym tutaj).

Widać, Boniek wierzy w to, co mówi Michniewicz o treści tamtych 711 połączeń z Ryszardem F.

Zastanawiające, bo Bońka zawsze miałem za przenikliwego i bystrego człowieka. Swego czasu chwalił się tym, że na skutek swoich działań doprowadził do uznania w PZPN Ryszarda F. persona non grata. Dziś ten sam Boniek telefonicznego kolegę "Fryzjera" sprzed lat uczynił trenerem młodzieżowej reprezentacji Polski. Ki diabeł? Czasy się zmieniły? A może standardy?

Kiedyś całe tabuny dziennikarzy sportowych "jechały" z byłym prezesem PZPN Grzegorzem Latą jak - cytując byłego piłkarza Romana Szewczyka - z "dziką świnią" za układy, za kolesiostwo, za rozdawanie stanowisk po układzie. Dziś - ci sami dziennikarze - milczą. Ale domyślny kibic może sobie sam odpowiedzieć dlaczego.

Może też zmienił się Zbigniew Boniek. Pamiętam, że zanim wybrał Adama Nawałkę na nowego selekcjonera, rozmawiał o tej funkcji z Dariuszem Wdowczykiem. Ale obaj mieli wątpliwości, jak ludzie przyjmą "kandydata z przeszłością". Mimo że Wdowczyk karę za udział w aferze korupcyjnej odcierpiał. Wtedy nie było przychylności, by reprezentację objął ktoś, kto sobie pobrudził ręce. Tym razem ręka Bońkowi nie zadrżała. Choć Michniewicz nigdy publicznie nie rozliczył się ze swoją przeszłością.

Wtedy jednak - przy kwestii Wdowczyka - Boniek dopiero zaczynał sprawować urząd. Dziś jest prezesem drugiej kadencji. Okrzepł. Sam czuje, że może więcej. I naprawdę może. Za swe decyzje nie jest atakowany przez media. W sprawowaniu władzy możne liczyć na wygodę i karierowiczostwo dziennikarzy. Ale czy także na lenistwo umysłowe kibiców? Czy jeśli im nikt nie będzie przypominał, to sami zapomną, że Michniewicz to ten facet od 711 niewyjaśnionych połączeń z "Fryzjerem"? Jeśli tak, to byłaby to wiara naiwna. Ludzie pamiętają. Nawet pod wazeliniarskimi wywiadami z Michniewiczem, w zaprzyjaźnionych z PZPN mediach, ludzie piszą, co o tej nominacji myślą. Przeważający ton jest jednoznaczny. Widać nad mózgami kibiców "dział wpływów i propagandy PZPN" władzy nie ma. Właśnie: nie do każdego da się zadzwonić.

Nie ukrywam, mam o Michniewiczu wyrobione zdanie. Wielu ludzi w środowisku także. I to nie tylko z czasów słynnych 711 połączeń z "Fryzjerem" (ostatnio ciekawie mówił o pracy Michniewicza w Termalice Marcin Baszczyński).

Zbigniew Boniek jest prominentem tego środowiska. Zna te głosy. Wie też, po co w mrocznych czasach dzwoniło się do "Fryzjera". Nominacja na trenera młodzieżówki Michniewiczowi nie zaszkodzi. Ona szkodzi Bońkowi. Jest poważną rysą na jego wizerunku.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Czy Czesław Michniewicz powinien być trenerem młodzieżowej reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×