Czwartkowe spotkanie zapowiadało się bardzo emocjonująco. Piłkarze Śląska chcieli przerwać serię meczów bez zwycięstwa, z kolei zawodnicy z Zabrza potrzebują punktów, by uchronić się przed spadkiem z ekstraklasy.
W pierwszej minucie pojedynku przed szansą stanęli goście, jednak Wojciech Kaczmarek obronił strzał Przemysława Pitrego. Gospodarze odpowiedzieli po 120 sekundach. Z obrębu pola karnego uderzał Tadeusz Socha, które zastępował na boku obrony Krzysztofa Wołczka. - Wydaje mi się, że zagrałem poprawnie. Gdybyśmy wygrali, byłbym bardziej zadowolony z siebie - mówił Socha po meczu. Po uderzeniu młodzieżowego reprezentanta Polski, futbolówka poleciała jednak obok słupka. Obydwa zespoły starały się przejąć inicjatywę, co chwilę więc piłka leciała w stronę raz jednej, raz drugiej bramki. I tak, kolejno, w 9. minucie szczęścia próbował Patryk Klofik, w odpowiedzi z rzutu wolnego z 35 metrów mocno uderzał Dariusz Kołodziej. W 17. minucie na trybunach zapanowała konsternacja. Po precyzyjnej centrze Kołodzieja, bardzo ładną bramkę strzałem głową zdobył Adam Banaś. Należy nadmienić, że tuż przed golem źle zachował się golkiper Śląska, który piłkę wypiąstkował prosto pod nogi Kołodzieja. - Wyszedł w odpowiednim momencie. To był błąd techniczny. Większość ciała została z tyłu i źle wypiąstkował. To nie bezpośrednio po jego błędzie padła bramka - stwierdził po meczu Ryszard Tarasiewicz, trener Śląska. Po chwili znów w roli głównej wystąpił Kołodziej. Pomocnik Górnika uderzał z rzutu wolnego, ale piłka minęła bramkę Śląska o ponad metr. W 24. minucie gospodarze powinni doprowadzić do remisu. Sytuacji nie wykorzystał jednak Przemysław Łudziński. Po fatalnym błędzie Banasia, napastnik beniaminka ekstraklasy stanął oko w oko z Michalem Vaclavikiem, ale trafił wprost w golkipera Górnika. Skoro w 24. minucie gospodarze nie doprowadzili do remisu, to lepszej ku temu sytuacji niż ta w 28. minucie nie mogli już mieć. Po świetnej oskrzydlającej akcji, z głębi pola Sebastian Mila podawał do Klofika, ten odegrał z lewej strony boiska do Łudzińskiego, a napastnik Śląska trafił w poprzeczkę z 10 metrów.
Po tej akcji tempo meczu zdecydowanie spadło. Wrocławianie posiadali przewagę, nie potrafili jednak skutecznie zagrozić bramce Trójkolorowych, którzy oczekiwali już na przerwę. Tuż przed końcem pierwszej części gry zawodnicy Śląska przeprowadzili jeszcze jedną groźną akcję. Rozpoczął ją Mila, który podał do Łudzińskiego, a ten odegrał do Sochy. Obrońca Śląska oddał bardzo ładny strzał, a Vaclavik wybił piłkę na rzut rożny. Po centrze z kornera, strzelał jeszcze Mariusz Pawelec, lecz piłka przeleciała obok słupka bramki zabrzan. W pierwszej części meczu więcej z gry mieli gospodarze, jednak to goście schodzili do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.
Druga połowa rozpoczęła się tak, jak skończyła pierwsza, czyli od ataków Śląska. Te były jednak chaotyczne, a w związku z tym nieskuteczne. Górnicy groźnie kontratakowali. W 52. minucie ładnym zwodem Pitry oszukał Sochę, wstrzelił piłkę w pole karne, ale skończyło się tylko na rzucie rożnym. Przez następnych 20 minut na boisku praktycznie nic ciekawego się nie działo. Gra wyglądała mniej więcej tak: Śląsk atakował, Górnik skutecznie się bronił i wychodził z kontratakami. W 72. minucie centrował Mila, a minimalnie niecelnie głową uderzał Kamil Biliński, który kilkanaście sekund wcześniej pojawił się na murawie w miejsce Łudzińskiego. Trzy minuty później miała miejsce kopia tej akcji, tym razem główkował jednak Piotr Celeban, lecz futbolówka także nie znalazła drogi do siatki. W 80. minucie ładną akcję przeprowadzili Mila z Bilińskim. Ten ostatni zdecydował się na uderzenie z dystansu, lecz okazało się ono niecelne.
W 83. minucie gospodarze wyrównali. Z prawej strony boiska świetnie zacentrował Marek Gancarczyk, a fatalny błąd popełnił Vaclavik. Bramkarz Górnika źle obliczył lot piłki, w efekcie Jarosław Fojut zgrał ją głową do Sebastiana Dudka, a ten trafił do pustej bramki z 3 metrów. - Cieszy strzelona bramka, bo to pierwszy gol zdobyty z gry, do tej pory trafiłem tylko z rzutu karnego - powiedział po spotkaniu Dudek. Po strzelonym golu, gospodarze rzucili się ataku, chcąc rozstrzygnąć losy meczu na własną korzyść. W 85. minucie pięknym uderzeniem popisał się Marek Gancarczyk, ale Vaclavik tym razem nie dał się zaskoczyć. Podobna sytuacja miała miejsce w 91. minucie. Także strzelał starszy z braci Gancarczyków, górą jednak znów był golkiper Górnika. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego raz jeszcze w roli głównej wystąpił Gancarczyk, ale z problemami poradził sobie bramkarz. Po chwili widowisko dobiegło końca.
Piłkarze Górnika Zabrze przez długi okres czasu prowadzili, jednak nie utrzymali bardzo korzystnego dla siebie rezultatu. W końcówce zabrzanie mogli nawet stracić jeden punkt, gdyż Śląsk postawił wszystko na jedną kartę. Spotkanie zakończyło się jednak podziałem punktów. Dla Śląska ten wynik nie ma większego znaczenia. Wrocławianie z ligi już nie spadną, ani nie zdobędą mistrzostwa kraju. Dla podopiecznych Henryka Kasperczyka każdy punkt jest na wagę złota. Remis jednak nie poprawi, a raczej pogorszy sytuację zabrzan w tabeli ekstraklasy. - Myślę, że ten zespół będzie cały czas walczył, aby się w ekstraklasie utrzymać. Jestem w pewnym stopniu zadowolony z wyniku - powiedział po meczu Kasperczak.
Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 1:1 (0:1)
0:1 - Banaś 17'
1:1 - Dudek 83'
Składy:
Śląsk Wrocław: Wojciech Kaczmarek - Socha, Celeban, Fojut, Pawelec, Marek Gancarczyk, Łukasiewicz, Ulatowski (66' Dudek), Mila, Klofik (58' Janusz Gancarczyk), Łudziński (72' Biliński).
Górnik Zabrze: Vaclavik - Bonin, Banaś, Pazdan, Marciniak, Strąk, Kołodziej (67' Danch), Przybylski, Pitry (73' Magiera), Zahorski (87' Kizys), Szczot.
Żółte kartki: Marek Gancarczyk (Śląsk) oraz Vaclavik, Kizys (Górnik).
Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin).
Widzów: 8000.
Najlepszy piłkarz Śląska: Marek Gancarczyk.
Najlepszy piłkarz Górnika: Adam Banaś.
Piłkarz meczu: Marek Gancarczyk.