Adam Godlewski
Między innymi obok Niemców, Włochów i Amerykanów nasz futbol znalazł się tym samym w gronie pionierów. Oficjalna premiera wideoweryfikacji na polskich boiskach miała miejsce 7 lipca przy Łazienkowskiej, w meczu o Superpuchar. W Lotto Ekstraklasie system zadebiutował w poniedziałek 17 lipca, w spotkaniu Korony Kielce z Zagłębiem Lubin. Co zatem warto wiedzieć o VAR?
Przed startem sezonu skorzystałem z uprzejmości PZPN i wziąłem udział w szkoleniu/medialnej prezentacji przeprowadzonej przez naszego eksportowego arbitra Szymona Marciniaka, któremu asystowali Paweł Gil, szef sędziów Zbigniew Przesmycki oraz prezes PZPN Zbigniew Boniek. Wnioski? Technologia nie jest tania, ale nie wykracza poza finansowe możliwości polskiego związku. Powinna być pomocna w kluczowych sytuacjach, choć z góry trzeba założyć, że nie wykluczy wszystkich kontrowersji.
Zwłaszcza że w ESA zaczniemy od jednego spotkania z zastosowaniem VAR, aby w trakcie sezonu rozpędzić się do siedmiu (z ośmiu rozgrywanych w każdej kolejce). Warto też wiedzieć, że założenia International Football Association Board (po naszemu Międzynarodowa Rada Piłkarska) są mocno odmienne od powszechnych wyobrażeń o zastosowaniu VAR. Na szczęście protokół IFAB bardzo precyzyjnie określa, kto i kiedy może posiłkować się technologią wideo dopuszczoną do użytku podczas meczów piłkarskich. Poniżej – najważniejsze wątki z: instrukcji, przepisów i… kosztów.
1. Celem jest unikanie skandali
Przekaz jest konkretny i jednobrzmiący: nie może być tak, że sędzia prowadzący spotkanie to jedyna osoba, która nie wie – bo nie widział powtórek – że gol został zdobyty ręką lub z ewidentnego spalonego. Ewentualnie, że zawodnik dostał czerwoną kartkę, choć nie zasłużył, albo został na boisku w sytuacji, gdy powinien zostać wyrzucony. Arbitrzy muszą zatem mieć możliwość obejrzenia powtórek spornych sytuacji z tylu kamer, z ilu realizowany jest przekaz meczu ze stadionu. Aby mieć do wglądu obraz akcji z każdego ujęcia i pod każdym kątem, pod jakim zostanie zaprezentowany widzowi przed telewizorem lub na stadionowym telebimie. Minimalna dopuszczalna przez VAR liczba kamer to sześć. W Polsce sędziowie przechodzili dotąd szkolenia - jak ujawnił "PN" Gil - na obrazie z ośmiu kamer.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze Bayernu modelami, efektowna sztuczka Martiala(VIDEO)
Istotne jest zastrzeżenie, że celem systemu VAR nie jest wprowadzenie 100-procentowej dokładności dla wszystkich podejmowanych przez arbitrów decyzji. To bowiem mogłoby niekorzystnie rzutować na płynność gry i emocje, które wywołuje rywalizacja piłkarzy. - Chodzi naprawdę o to, aby ominąć skandale – przyznał Marciniak.
Skalę zastosowania najlepiej oddają statystyki - w 52 spotkaniach tegorocznego mundialu w kategorii U-20 miało miejsce 13 interwencji VAR.
(…)
4. VAR nie jest na czas. Teoretycznie
Przepisy jasno stanowią, że w trakcie wideoweryfikacji arbitrzy nie powinni się spieszyć, ponieważ dokładność jest znacznie ważniejsza niż szybkość. Sugerowane jest nawet oglądanie (przy faulach) przez sędziego akcji w normalnym oraz zwolnionym tempie, aby w spornych sytuacjach właściwie została oceniona zarówno intensywność interwencji winowajcy, jak i punkty kontaktu. - Nawet w kuluarach nikt nie określał, że musimy wyrobić się w minutę czy półtorej - stwierdził Gil. - Wideoweryfikacja ma być przeprowadzona rzetelnie. Bez żadnego czasowego limitu.
- W praktyce jednak VAR to także sztuka... ratowania czasu - śmieje się Marciniak. - Trzeba tak zarządzać sytuacją na boisku, aby w umiejętny sposób dać czas asystentowi wideo. A przede wszystkim - aby gra była jak najbardziej płynna nawet przy zastosowaniu wideoweryfikacji.
(…)
[b]Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".
[/b]