Czytaj w "PN": Dmytro Chyhrynski. Dwóch Lewych

Getty Images / Genya Savilov/EuroFootball
Getty Images / Genya Savilov/EuroFootball

Jeśli wielka Barcelona decyduje się wyłożyć na piłkarza z Ukrainy takie pieniądze, na pewno można poczuć dumę - opowiada ukraiński piłkarz Dmytro Czyhryński.

W 2009 roku był bohaterem spektakularnego transferu z Szachtara Donieck do FC Barcelona, która wyłożyła na niego 25 milionów euro. Ukrainiec nie sprawdził się w Dumie Katalonii, po roku wrócił do ojczyzny i jego kariera mocno wyhamowała. Po raz ostatni wystąpił w pierwszej reprezentacji Ukrainy w 2011 roku, koło nosa przeszło mu Euro 2012 i 2016. Dziś nie narzeka, bo występuje w AEK Ateny, zespole z dużymi aspiracjami, a w Grecji żyje mu się bardzo dobrze.

Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": AEK Ateny to odpowiedni klub dla takiego piłkarza jak Dmytro Czyhrynski?

Dmytro Czyhrynski: AEK to firma z wspaniałą historią. Poprzedni sezon był bardzo wyczerpujący, ale dobrze finiszowaliśmy i przesunęliśmy się z czwartej lokaty na drugą. Dzięki temu zagramy w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Zmierzamy w dobrym kierunku, powalczymy o fazę grupową elitarnych rozgrywek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldinho w Czeczenii. Zaprosił go prezydent

[b]

Jak pan ocenia poziom greckiej ekstraklasy?[/b]

To rozgrywki pełne emocji, odbywające się w niezwykle gorącej atmosferze. Kibice są fanatyczni, mają wielkie ambicje, co nie dziwi, bo w lidze greckiej występują ekipy z tradycjami, jak AEK, PAOK Saloniki, Panathinaikos Ateny i oczywiście dominujący w ostatnich latach Olympiakos Pireus. W czołowych zespołach gra wielu znanych i znakomitych piłkarzy, trudno narzekać na poziom rywalizacji.

(…)

To, że Barcelona zapłaciła za pana Szachtarowi 25 milionów euro, odbiło się niekorzystnie na przebiegu pana kariery?

Jeśli wielka Barcelona decyduje się wyłożyć na piłkarza z Ukrainy takie pieniądze, na pewno można poczuć dumę. Byłem szczęśliwy, gdy przechodziłem do tak wspaniałego klubu, i nigdy się nie zastanawiałem, czy kosztowałem za dużo, czy za mało. Teraz z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że Barcelona dała mi poczucie spełnienia, grałem w jednym zespole z najlepszymi piłkarzami świata. Nie zapomnę debiutu w Primera Division przeciw Getafe. Tworzyłem blok obronny z Carlesem Puyolem, Erikiem Abidalem i Gerardem Pique. W drugiej połowie na boisko wszedł Leo Messi i po asyście Zlatana Ibrahimovicia strzelił gola. Wygraliśmy 2:0. Cieszyłem się jak dziecko.

Messi to naprawdę tak wyjątkowy piłkarz?

O Leo tyle już powiedziano i napisano, że cokolwiek dodam, zapewne będzie to podobne do opinii innych ludzi. Miałem szczęście grać z takim geniuszem w jednym zespole, i to w Barcelonie. Takie talenty rodzą się bardzo rzadko, nie można go z nikim porównywać, ma niepowtarzalny, wyjątkowy styl. Dodam tylko, że jest superkolegą.

Grał pan z Messim, grał także w Szachtarze z Mariuszem Lewandowskim. Polski defensywny pomocnik zapadł panu mocno w pamięci?

Mariusz pisał piękne karty w dziejach Szachtara, był jednym z liderów zespołu przez kilka lat. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi za czasów wspólnych występów w Szachtarze, ale ostatnio kontakt nam się urwał. Wiem, że Mariusz mieszka teraz w Dubaju, mówił mi kilka lat temu o tych planach, kiedy spotkaliśmy się w Kijowie. Lewandowski to osoba z charakterem, która potrafi sobie radzić w każdej sytuacji, czy to w życiu, czy na boisku. Znamienne jest to, że Mariusza pamiętają doskonale kibice z całej Ukrainy, darzą go szacunkiem. Z Szachtara pamiętam też Wojciecha Kowalewskiego, który był klasowym golkiperem. Z nim nie grałem, tylko trenowałem. Dowiedziałem się, że jest teraz szkoleniowcem bramkarzy w Legii Warszawa, więc na pewno nie może narzekać.

(...)

[b]Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

[/b]

Źródło artykułu: