Arka Gdynia pokazała w czwartek niezwykłe zaangażowanie. - Brawa należą się chłopakom, bo walczyli do upadłego i wierzyli w zwycięstwo. Przy tej walce strzeliliśmy jedną bramkę więcej. FC Midtjylland, to klasowa, dobrze zorganizowana piłkarsko drużyna, która nas przewyższała. W piłce nożnej nie wygrywa ten, kto gra lepiej w piłkę, a ten kto wie czego chce. W drugiej połowie co prawda nas uratowała poprzeczka, ale i Tadeusz Socha oraz Adam Marciniak mieli swoje szanse. Wszyscy walczyli, zmiany dały nam bardzo dużo i bramkę na 3:2 - powiedział Leszek Ojrzyński, trener gdynian.
- Gratulacje dla moich zawodników, bo oni na to zasługują. Idziemy tropem starszych kolegów, którzy zanotowali taki wynik 38 lat temu. Jesteśmy dopiero po pierwszej połowie, druga - o wiele cięższa na wyjeździe, gdzie trzeba pokusić się o niespodziankę. Teraz najważniejszy jest niedzielny mecz ligowy i trzeba zawalczyć o kolejne punkty, o które walczymy na każdej płaszczyźnie - dodał.
Kibice zawsze chętnie oglądają drużyny grające z wielką determinacją. - Mamy jeszcze rezerwy. Grało serce i niektórzy musieli przycisnąć z wątroby. Ci, którzy słabiej wyglądali zeszli z boiska i zmiennicy dali nam energię i bramkę. Cieszymy się, ale wiemy że mieliśmy dużo szczęścia. Wiedzieliśmy co chcemy, wierzyliśmy w to i nikt nie mówił, że będziemy prowadzić grę. Próbowaliśmy zaskoczyć Duńczyków, którzy mieli dużo sytuacji. Ten mecz jest dla nas historią, trzeba go przeanalizować i wyciągnąć wnioski - stwierdził Ojrzyński.
Spotkanie z FC Midtjylland na szpicy rozpoczął nieoczekiwanie Patryk Kun, którego zastąpił Rafał Siemaszko. - Duńscy obrońcy nie są przystosowani do szybkich napastników. Liczyłem, że boisko będzie bardziej grząskie, jednak drenaż był bardzo dobry na boisku. Patryk Kun zrobił swoje, wszedł Siemaszko, dokończył dzieła. Będziemy rozliczani po dwumeczu - przestrzegł trener.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak rodziny Szczęsnego i Boruca śpiewają wielki hit
Arka Gdynia po raz kolejny pokazała, że przy ważnych spotkaniach niekoniecznie nazwiska i umiejętności się liczą. - Zawsze będziemy wierzyć, że można wygrać z każdym. Czeka nas liga, później rewanż i nawet jak przyjechałby Real, szukalibyśmy sposobu na zwycięstwo. Poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko, ale chłopaki grają z pasją i zaangażowaniem, co pomaga w osiąganiu takich wyników. Musimy być cały czas czujni, bo jak przegramy trzy mecze, każdy będzie pluł na tę drużynę. Jesteś tak dobry jak ostatni mecz, ale kolejne spotkanie gramy za trzy dni. Jesteśmy świadomi tego, że to będzie zapamiętane na kilka lat. Ci chłopcy, którzy pracują na wyniki we współczesnej Arce, za kilka lat będą mogli wypiąć klatkę, chyba że to spowszednieje i poprzeczka będzie wyżej postawiona - przekazał Leszek Ojrzyński.
Przed Arką Gdynia kolejne ważne mecze, które pokażą w którym miejscu jest zespół z północy Trójmiasta. Coraz więcej osób porównuje obecną Arkę do Korony Kielce z czasów, w których trenował ją Leszek Ojrzyński. - Tam iskry szły przed meczem, po i w trakcie. Tutaj brakuje pewnych elementów, jednak jeśli o wiarę idzie to w dobrym kierunku. To szósty mecz, którego nie przegrywamy, a przeciwnicy nie byli łatwi. Życie nie znosi próżni, ale trzeba być czujnym. Po zdobyciu Pucharu Polski mówiło się, że drużyna urośnie. Nie dało się jednak patrzeć na pierwszą połowę kolejnego spotkania z Cracovią. Będziemy wpajać piłkarzom pewne rzeczy, że liga jest bardzo ważna i daje byt oraz utrzymanie na kolejny sezon. Historia mówi, że drużyny grające w pucharach mają problemy w lidze. Przykładem były Lech i Legia. Teraz czeka to nas, obyśmy w niedzielę zapunktowali - podsumował trener drużyny, która wygrała mecz trzeciej rundy eliminacji do Ligi Europy.
Arki i teraz dopiero bedzie gra byc albo nie byc .O grze polskich druży Czytaj całość