[b]
Adam Godlewski[/b]
Zmieniają się trenerzy, ba - nawet właściciele klubu, odchodzą uznane gwiazdy, ale w ich miejsce zatrudniani są piłkarze o obiecującym potencjale, a i tak początek ligi w wykonaniu Legii jest zgodny z nową świecką tradycją. To znaczy nijaki. Machina Jacka Magiera jeszcze nie ruszyła na pełnych obrotach, Korona Kielce potwierdziła wnioski, które postawił Górnik Zabrze. Czy to powód do zmartwienia? Z całą pewnością tak, zwłaszcza że regulamin w ekstraklasie został zmodyfikowany i punkty po sezonie zasadniczym nie będą dzielone przez dwa. Zatem w dwóch początkowych kolejkach margines błędu został już praktycznie przez Magica i jego ludzi wykorzystany.
Tyle że do paniki przy Łazienkowskiej powinno być jeszcze daleko. Sytuacja jest przecież o wiele bardziej stabilna niż w analogicznym okresie poprzedniego sezonu. OK, odszedł Vadis Odjidja-Ofoe i Legia znajduje się na etapie poszukiwania nowej tożsamości - już bez Belga, lecz nie wydaje się tak mocno rozregulowana jak na starcie poprzednich rozgrywek. Można nawet odnieść wrażenie, że do osiągnięcia prędkości startowej brakuje mistrzom Polski już tylko -jak chciałby klasyk - detali.
No i Miroslava Radovicia w dobrej formie.
Jest szansa, że jeszcze w tym sezonie, a być może nawet w tym roku - ale oczywiście tylko przy korzystnym zbiegu okoliczności - Legia zmierzy się przy Łazienkowskiej z Bayernem Monachium w meczu towarzyskim. Robert Lewandowski ma w kontrakcie z Bawarczykami zapis o organizacji takiego spotkania i jego doradcom zaczęło zależeć, żeby jak najszybciej skorzystać z tej możliwości. Wniosek z tego oczywisty, że za rok może być już za późno na intratną pokazówkę, o której jakiś czas temu mieli rozmawiać Karl-Heinz Rummenigge z Dariuszem Mioduskim, o czym zresztą informowaliśmy już w "PN".
ZOBACZ WIDEO Reklamodawcy mogą płacić fortunę Lewandowskiemu
A teraz do tematu mają wrócić agenci zawodnika, wezwani - jak należy sądzić - do siedziby mistrza Niemiec, aby ugasić niezdrowe emocje, których ostatnio nie brakowało wokół kapitana reprezentacji Polski. Nawet w aspekcie... odzieżowym, gdyż Robert niebezpiecznie mocno nagiął zapisy kontraktowe dotyczące dress code'u obowiązującego podczas służbowych podróży z Bayernem.
Co prawda Lewy miał już pogodzić się z tym, że na nadchodzący sezon zostanie w Monachium i z całą pewnością zrobi wszystko, aby jak najwięcej trofeów znalazło się w gablocie Bawarczyków, ale wiele wskazuje, iż po mundialu w Rosji chce pożegnać się z Bundesligą. Wymarzony kierunek Lewandowskiego nie jest, a w każdym razie nie powinien być już dla nikogo tajemnicą - w grę wchodzi jedynie przeprowadzka do Madrytu. Londyn, który rzeczywiście pojawił się gdzieś na horyzoncie tego lata, jeszcze szybciej został wykluczony.
W tym cały jednak jest ambaras, żeby (co najmniej) dwoje chciało na raz. Robert wysłał już kilka sygnałów nie tylko do szefów Bayernu, ale przede wszystkim do Realu, drogą zwrotną z Madrytu dowiedział się jednak, że trener Zinedine Zidane ma bardzo po drodze z Karimem Benzemą, za którym nieustannie wstawia się również Cristiano Ronaldo. Zatem jeśli Lewandowski rzeczywiście chce zrealizować dziecinne marzenie o przywdzianiu barw Królewskich, niekoniecznie będzie zainteresowany... dobrymi wynikami madrytczyków w nadchodzącym sezonie. Przede wszystkim musi jednak skoncentrować się na własnych osiągach i współpracować w tym celu z kolegami z Monachium, co zresztą - po czerwcowym pokazaniu focha - już zapowiedział.
Zamiast krytyki pod adresem bawarskich partnerów można podobno spodziewać się teraz wyłącznie komplementów. Cóż, wielkie gwiazdy mają prawo pogrymasić, ale nawet one plany, zwłaszcza te związane z realizacją marzeń, muszą sensownie rozkładać w czasie...