Lech Poznań w końcu otworzył worek. "Pod koniec Piast mógł się cieszyć, że stracił tylko pięć goli"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań

Aż do 3. kolejki czekali lechici na pierwsze zwycięstwo w Lotto Ekstraklasie, ale gdy już je odnieśli, od razu był to pogrom. - W końcówce Piast mógł się cieszyć, że nie padły kolejne bramki - uważa Maciej Makuszewski.

- Na pewno nie było tak jak łatwo, jak wskazuje wynik. Tym bardziej się cieszymy. Przy stanie 2:1 mieliśmy trochę trudniejszy moment. Zaczęły jednak padać gole, z czym mieliśmy wcześniej problem. Teraz gdy wreszcie poprawiliśmy skuteczność, liczę, że pójdzie nam już lepiej - ocenił Wołodymyr Kostewycz.

Tak ostrego strzelania w wykonaniu Kolejorza jeszcze w tym sezonie nie było, ale Robert Gumny podkreśla, że problem dotyczył głównie Lotto Ekstraklasy. - W pucharach było lepiej. Odbudowaliśmy się w dwumeczu z FK Haugesund, w którym trzeba było odrabiać straty. Nie szło tam tylko w lidze i przez dwie kolejki nie potrafiliśmy zdobyć ani jednego gola. Teraz padło ich aż pięć, choć jestem zdania, że po pierwszej połowie jeszcze nie zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Po przerwie jednak Piast opadł z sił i dołożyliśmy kolejne bramki.

Co takiego stało się że w szatni, że po zmianie strony poznaniacy całkowicie odmienili swoją grę? - Trener dobrze nas zmotywował. Cieszę się, że tak to wyglądało, ale sekretów szatni nie chciałbym zdradzać. Jeśli chodzi o mój występ, to trochę źle wszedłem w mecz. Sasa Zivec kilka razy mi uciekł i od razu poczuł się pewniej. Później jednak wszystko się odwróciło - dodał Gumny.

W niedzielę Maciej Makuszewski zdobył jedną z bramek dla Kolejorza, a zaraz potem włożył piłkę pod koszulkę i zakomunikował tym gestem, że spodziewa się dziecka. - Żona jest szczęśliwa, ja też i to od dłuższego czasu. Dotąd nie było odpowiedniego momentu, by to ogłosić, ale teraz nadszedł. Zadziałałem spontanicznie. Przy bramce miałem jeszcze pomysł, by przełożyć piłkę na lewą nogę. Podjąłem jednak ryzyko, udało się i dzięki temu uspokoiliśmy sytuację po niezbyt dobrej pierwszej połowie - ocenił.

Aż 40 minut potrzebowali poznaniacy, by złapać właściwy rytm. - Lokomotywa rozpędzała się wolno, lecz gdy po przerwie wjechała na właściwe tory, to przeciwnicy mogli się cieszyć, że bramek nie padło więcej. Sytuacji było multum. Czekaliśmy na takie spotkanie. Wcześniej też stwarzaliśmy sporo okazji, lecz nie potrafiliśmy ich wykorzystywać i złapać passy. W niedzielę było widać jak duży mamy głód - przyznał Makuszewski.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: David Beckham znów z Realem Madryt

Komentarze (0)