Jończyk miał się dobrze - winni byli sędziowie

- Mam płytę, na której nagrane są pomyłki sędziów - mówił na konferencji prasowej Robert Jończyk, były już trener KGHM Zagłębia Lubin, który tak tłumaczył niepowodzenia Miedziowych od początku rundy. Nie zamierzał podawać się do dymisji, bo jego zdaniem Zagłębie gra dobrze, ma swój styl i brakuje mu tylko skuteczności. Władze kluby uznały jednak, że nadszedł czas, by się rozstać i zwolniły go z funkcji trenera.

Winni byli sędziowie

Robert Jończyk uważał, że to sędziowie zatrzymują Zagłębie Lubin, że to oni nie pozwalają rozwinąć skrzydeł jego zespołowi i w końcu, że to oni swoimi pomyłkami spowodowali, iż Miedziowi nie wygrywają. - W dużej mierze w poprzednich meczach i w tym z Jastrzębiem także zatrzymali nas sędziowie. Muszę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością. Mam płytę, na której nagrane są pomyłki sędziów - odgrażał się na konferencji prasowej Robert Jończyk, wówczas trener Zagłębia. Bez zająknięcia wyliczał sytuacje, po których jego zdaniem błąd popełnili arbitrowie. - Ubolewam nad sytuacją, kiedy w meczu ze Stalą Plizga dwa razy wychodzi sam na sam i jest podniesiona chorągiewka, a spalonego tak naprawdę nie ma. Ubolewam nad tym, że przy stanie 0:0 Micanski jest faulowany w polu karnym na Podbeskidziu i karnego nie ma. Ubolewam, że Kolendowicz wychodzi sam na sam, jest uderzony pięścią w twarz i nikt nie reaguje - rozkładał bezradnie ręce. - Te fakty trzeba zauważać! Jak można grać w takiej sytuacji?! Co można zrobić?! To jest bicie głową w mur! Mówi się, że punktów nie ma, ale jak one mają być?! Zespół stwarza sytuacje, jest nauczony pewnych schematów i wykonuje je, jednak jest zatrzymywany w ostatniej chwili. Ja naprawdę nie mam sił. Mam płytę zmontowaną z tych sytuacji. Jeśli kiedykolwiek odejdę z pracy z Zagłębiem, to ją pokażę!

My musimy wygrywać

Te zdanie co chwilę powtarzał były szkoleniowiec Zagłębia. W jego opinii Miedziowi grają dobrze, stwarzają sytuacje, lecz brakuje "kropki nad i". - Musimy nad tym popracować - mówił. Jończyk brał odpowiedzialność za osiągane wyniki, ale... - Nie mogę wszystkiego wziąć na siebie. Uważam, że zrobiłem wiele dla tego zespołu. Ma on styl, ale brak nam skuteczności. Cały czas był pełen optymizmu, iż Zagłębie awans do ekstraklasy wywalczy. - Robi się go, zdobywając punkty - to była prosta recepta Roberta Jończyka na sukces.

Jakie dziadostwo? Jaka kopanina?

- Mamy swój styl. Nie zgadzam się z opinią, że gramy fatalnie. Widzieliśmy w poprzednich meczach i środowisko piłkarskie to potwierdza, iż ten zespół ma styl, gra piłką, stwarza sytuacje - ripostował Jończyk na zarzuty, że Zagłębie gra fatalnie i beznadziejnie. - Nie ma tak, że gramy dziadostwo i jest kopanina - oburzał się. Zdania szkoleniowca nie zmienia nawet ocena kibiców, którzy wstydzą się gry swoich piłkarzy. - Ja nie mówię, że kibice się mylą - my musimy wygrywać. Oni mają słuszne oczekiwania. I taka jest prawda - my musimy wygrywać - powtarzał jak mantrę frazę "my musimy wygrywać". Kibice podczas meczu z Jastrzębiem głośno skandowali, że jeśli Zagłębie nie wygra, to piłkarze "dostaną wpie..." - Nie słyszałem takiej deklaracji, bo prowadziłem mecz - odpowiadał Jończyk.

Dziennikarze piszą bzdury

- Nie ma u nas nieporozumień. Chcę zdementować to, co dziennikarze pisali, że robię kaplicę z hotelu i każę chodzić do kościoła. To są po prostu bzdury - irytował się także na dziennikarzy Robert Jończyk. Jego zdaniem prasa pisze nieprawdę o rzekomym konflikcie w drużynie. - Tworzymy jeden zespół, ja czuję się za to odpowiedzialny. Jednak Zagłębie ma coraz większą stratę do Znicza Pruszków i Widzewa Łódź. Jończyk nie chciał gdybać. Nie chciał też podawać się do dymisji. - Muszę skończyć to, co zacząłem - twierdził. Kilka godzin później klub poinformował, iż zwolnił go z funkcji trenera.

Komentarze (0)