Mateusz Szwoch chciał zostać w Legii na dłużej. Życie szybko zweryfikowało jego plany

Newspix / Grzegorz Radtke / Mateusz Szwoch w barwach Arki
Newspix / Grzegorz Radtke / Mateusz Szwoch w barwach Arki

- Idąc do Legii nie szedłem z myślą, że zaraz wrócę do Arki. Chciałem tam zostać na dłużej i być znaczącą postacią. Życie szybko zweryfikowało moje plany - mówi Mateusz Szwoch, który w czwartek znów wystąpił w żółto-niebieskiej koszulce.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty (rozmawiał i notował): Na krótko rozstał się pan z Arką. Zdążył się pan stęsknić za gdyńskim klubem?[/b]

Mateusz Szwoch, piłkarz Arki Gdynia: To były niecałe trzy miesiące. Tak naprawdę nie poczułem, że mnie tutaj w Gdyni nie było. Gdy pierwszego dnia wszedłem do szatni, to czułem się jak w domu. Co prawda kilku nowych zawodników doszło do drużyny, ale atmosfera nadal jest znakomita. Fajnie jest być znów w Arce.

Co poszło nie tak, że ponownie przeniósł się pan z Legii do Arki?

Idąc do Legii nie szedłem z myślą, że zaraz wrócę do Arki. Chciałem tam zostać na dłużej i być znaczącą postacią, choć zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwe zadanie, bo konkurencja jest tam olbrzymia. Życie szybko zweryfikowało moje plany.

Po którym meczu otrzymał pan zielone światło na odejście?

Trudno ocenić. To było po którymś z kolei meczu, gdzie nawet nie załapałem się do meczowej osiemnastki. Wtedy spotkałem się z trenerem Magierą i wspólnie doszliśmy do porozumienia, że w Arce będzie mi łatwiej o dalszy rozwój. Trener bardzo pozytywnie poszedł do mnie, życzył mi powodzenia.

Co dalej z Mateuszem Szwochem?

Mój kontrakt z Legią kończy się po tym sezonie. Wtedy będę wolnym zawodnikiem.

ZOBACZ WIDEO Piotr Lisek o skokach na tyczkach Bubki: Zapamiętam ten dzień

To prawda, że to Leszek Ojrzyński najbardziej nalegał na pana powrót do Arki? Trener mówił wyraźnie: Czekam na Szwocha, bo on nam da jakość z przodu.

Tak. Trener dawał takie sygnały już w trakcie minionego sezonu. Byłem świadomy tego, że on bardzo mnie chce w zespole. To fajne uczucie dla piłkarza, jak trener tak miło wypowiada się na twój temat. Nie boję się wziąć odpowiedzialności na swoje barki za ofensywne poczynania zespołu. Taka jest moja rola na boisku.

[b]

Z jakimi nadziejami przyszedł pan do Arki? Co chce pan indywidualnie osiągnąć? W zeszłym sezonie zanotował pan trzy bramki i siedem asyst. Teraz będzie lepiej?[/b]

Pięć bramek i dziewięć asyst - to by dobrze wyglądało. Sami wiecie, jak to czasami jest - można grać super mecz, a zakończyć go bez bramki i asysty. A można w cudzysłowie kopać się po czole i raz dobrze wrzucić piłkę z rzutu rożnego. Ja chcę w Arce czerpać radość z gry.

Dołączył pan do Arki tuż po feralnym meczu w Lidze Europy z duńskim FC Midtjylland. W szatni było dużo rozgoryczenie?

I tak, i nie, ponieważ chłopaki zdawali sobie sprawę, że zrobili kawał dobrej roboty. Zabrakło kilku minut do historycznego awansu do kolejnej rundy. Powiem szczerze, że oglądając ten mecz nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Nieco żałowałem, bo mógłbym pomóc drużynie w następnym spotkaniu w Lidze Europy.

Czwartkowy mecz ze Śląskiem Wrocław w Pucharze Polski miał dziwny przebieg. Niby kontrolowaliście wydarzenia na boisku, a do przerwy przegrywaliście 0:2. Znów jednak pokazaliście, że "banda świrów Ojrzyńskiego" walczy do końca.

Nie ukrywam, że w szatni w przerwie było nerwowo, bo graliśmy nieźle, a wynik był fatalny. Tym bardziej, że bramki straciliśmy po głupich błędach. Potrafiliśmy się jednak podnieść, co świadczy o tym, że jesteśmy charakterną drużyną. Stworzyliśmy na tyle dużo sytuacji, że piłka w końcu musiała wpaść do bramki.

Był pan jednym z najlepszych piłkarzy Arki w tym meczu. Czy był pan zdziwiony tym, że trener zdjął pan w drugiej połowie?

Taka była decyzja trenera. Nie chcę w nią ingerować. Fizycznie czułem się bardzo dobrze. Mogłem jeszcze zostać, ale pewnie szkoleniowiec ma plan na kolejne spotkania.

Źródło artykułu: