Beniaminek zremisował w Krakowie 3:3, choć jeszcze do 85. minuty prowadził 3:1. Gospodarze wyrównali za sprawą Krzysztofa Piątka, który wykorzystał dwa podyktowane w odstępie siedmiu minut rzuty karne.
Kluczowe dla losów spotkania decyzje sędziego Pawła Raczkowskiego wzbudziły kontrowersje i doprowadziły zabrzan do furii. Dość powiedzieć, że w doliczonym czasie gry trenerowi Górnika puściły nerwy i po faulu Jakuba Wójcickiego na Szymonie Żurkowskim wbiegł na boisko, za co sędzia Raczkowski wyrzucił go na trybuny.
W trakcie meczu Brosz nie powstrzymał furii, ale po końcowym gwizdku, gdy emocje opadły, pokazał spokojniejszą twarz i nie chciał zabierać głosu w sprawie decyzji arbitra: - Nie będę komentował pracy sędziego. Skupiamy się na sobie i na tym, żeby się rozwijać. Zawsze szukamy czegoś u siebie.
Mecz Cracovii z Górnikiem nie stał na wysokim poziomie, ale niską jakość techniczno-taktyczną piłkarze obu drużyn zrekompensowali kibicom emocjami i zwrotami akcji.
ZOBACZ WIDEO Maciej Dąbrowski założył się z dziennikarzem o whisky. "Za tydzień będziemy w innych nastrojach"
- Oglądaliśmy bardzo dobre spotkanie. Od pierwszej do ostatniej minuty działo się wszystko to, po co się przychodzi na stadion. Było tempo, były bramki, były obrony bramkarzy - trudno znaleźć słabszy moment. To był bardzo dobry mecz - komentuje Brosz.
Po sześciu kolejkach Górnik ma na koncie dziewięć punktów i utrzymuje się w górnej części tabeli. W Krakowie zabrzanie dosłownie wypuścili zwycięstwo z rąk, ale trener Brosz wierzy w to, że po piątkowej lekcji jego zespół stanie się mocniejszy.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że przed nami wiele pracy. Jesteśmy na początku budowania zespołu i musimy się uczyć pewnych zachowań - zwłaszcza w końcówce, kiedy popełniliśmy wiele niewymuszonych błędów. Takie mecze, z takimi emocjami muszą się zdarzać, byśmy mogli się rozwijać - tłumaczy szkoleniowiec 14-krotnych mistrzów Polski.