Ostatnie tygodnie są bardzo nieudane dla Legii Warszawa i to niemal pod każdym względem. Nie dość, że zespół męczy swoją grą kibiców i szybko odpadł z europejskich pucharów, to klubem targają spory na wyższym szczeblu, a co jakiś czas pojawiają się fakty kompromitujące mistrza Polski.
Tak było choćby we wtorek, gdy dziennikarz sport.pl Sebastian Staszewski ujawnił, jak wyglądało sprowadzenie do klubu Sadama Sulleya, nastoletniego piłkarza z Ghany. Choć zawodnik trafił na Łazienkowską w 2016 roku, występuje co najwyżej w rezerwach. Jednak koszt jego transferu wyniósł aż dwa miliony złotych, a piłkarz zarabia 400 tysięcy złotych rocznie!
Opublikowano także rekomendację, jaką wystawił mu ówczesny skaut Legii, Radosław Kucharski. Jej treść (w sport.pl ujawniono treść maili) wzbudziła powszechną krytykę, a wręcz wystawiła klub na śmieszność. Tak przynajmniej uważa środowisko.
W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" obecny właściciel Legii Dariusz Mioduski ocenił, że ujawnienie dokumentów właśnie w tym momencie nie jest przypadkiem.
- Nie mogę znieść nieustannego ataku na Legię i to ze strony osób, które w dużej mierze przyczyniły się do obecnej sytuacji. Powinny zamilknąć, bo w ten sposób nie szkodą mi tylko Legii. Osoby, które żyły z tego klubu, a dziś już nie mogą tego robić, mają z tym problem i przekraczają granice. Nie będę stał biernie - zapowiedział.
Według Mioduskiego w artykule nie zostało zawarte, że to nie on był adresatem maila dotyczącego rekomendacji dla Sulleya. - Adresatami maila byli Bogusław Leśnodorski, Michał Żewłakow i Dominik Ebebenge, szkoda, że tego nie pokazano w artykule - ujawnił.
- Radek, czyli skaut, zrobił, co do niego należało. To nie on negocjował warunki kontraktu. Złożenie rekomendacji było elementem jego pracy, a skauci od czasu do czasu się mylą. Ale to nie Radek, tylko poprzedni zarząd, podpisał umowę na kilka lat na określonych warunkach, które dziś są problemem Legii - podsumował.
Choć w ostatnich latach do Legii trafiło kilku wysokiej klasy zawodników, jak Vadis Odjidja-Ofoe, Nemanja Nikolić, Aleksandar Prijović czy Dominik Nagy, nie brakowało wpadek. Steven Langil, Thomas Necid, Daniel Chima-Chukwu czy Sulley nigdy nie dali odpowiedniej jakości, choć ich sprowadzenie i pobyt w Warszawie kosztowały kilka milionów złotych.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski: Zdajemy sobie sprawę z tego, że Dania gra u siebie bardzo dobrą piłkę (WIDEO)
Jak żyć?
i ci którzy odeszli Czytaj całość