Dwa mistrzostwa Polski, dwa krajowe puchary, Superpuchar. Urban z przerwami spędził w Legii cztery lata i na pewno nie był to okres stracony. Zdarzały się też słabsze momenty (i to całkiem sporo), ale brak awansu do Ligi Mistrzów nie zaciemnia całego obrazu jego pracy w Warszawie. W ostatnim dziesięcioleciu żaden trener nie wytrzymał tak długo na tym gorącym stołku.
Przeszłości nie da się zatem odciąć grubą kreską. Sam Urban nie ukrywa, że mecz ma dla niego szczególne znacznie. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że Legią dowodzi Jacek Magiera, który jeszcze niedawno terminował u jego boku. - Widzę, że jest doskonale przygotowany do samodzielnego prowadzenia zespołu - chwalił go Urban.
Warszawskich wątków jest we Wrocławiu więcej. Jakub Kosecki spędził kilka lat w Legii i w wywiadach nie ukrywał, że nadal ma ten klub w sercu, czym z pewnością nie zaskarbił sobie sympatii kibiców Śląska. Na występ przeciwko Wojskowych prawdopodobnie będzie musiał jednak zaczekać do wiosny. Skrzydłowego nie udało się doprowadzić do pełnej sprawności po kontuzji stawu skokowego i niemal na pewno nie znajdzie się w osiemnastce meczowej.
Takich zmartwień trener Urban ma co niemiara. Na pół roku wypadł z gry kolejny z bocznych pomocników, Michał Mak. Nie wiadomo, na ile poważny jest uraz Bobana Jovicia. Słoweniec zszedł z treningu z kontuzją i jego występ z Legią stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Tym samym na razie raczej upadł pomysł szkoleniowca z grą trójką stoperów i dwoma wahadłowymi. Na szczęście dla Urbana, staw skokowy doleczył Sito Riera.
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Powinniśmy zwyciężyć wyżej
Hiszpan zwiększy pole manewru w środku pola. Do niedawna obsada pomocy była największą bolączką Śląska. Kto zdrów, ten miał pewne miejsce w składzie. Kolejno urazy łapali Riera, Michał Chrapek, Dragoljub Srnić. Do tego doszły kontuzje skrzydłowych Koseckiego i Roberta Picha. W niektórych spotkaniach ławka rezerwowych składała się w większości z ligowych żółtodziobów. Sytuacja powoli się normuje i trener Urban nie będzie musiał szukać awaryjnych rozwiązań.
O ile we Wrocławiu najwięcej mówi się o zdrowiu, to w Warszawie piłkarzom niemal non stop dostaje się za ich formę. Tabela Ekstraklasy nie wygląda źle (3.miejsce), ale kibice z Łazienkowskiej 3 długo nie zapomną katastrofy z Sheriffem Tyraspol. Mistrzowie Polski po dramatycznie słabym dwumeczu odpadli z walki o fazę grupową Ligi Europy, choć to i tak eufemizm. Właściciel klubu Dariusz Mioduski zamroził piłkarzom meczowe premie i zastanawia się nad kolejnymi krokami.
Atmosfera wokół klubu stała się tak gęsta, że można ją kroić nożem.
Przerwa reprezentacyjna przyszła zatem w najwłaściwszym momencie. Trener Magiera dostał kilka dni względnego spokoju, by ułożyć w głowie plan na kolejne spotkania. Szkoleniowiec już wie, że do końca roku nie będzie mógł liczyć na Miroslava Radovicia, poważny uraz złapał też Hildeberto Pereira. Ale są też dobre wieści. Po serii fatalnych występów w meczu z Kazachstanem przełamał się Michał Pazdan. To nie był piłkarz z jego nazwiskiem na plecach (jak z Zagłębiem czy Sheriffem), tylko Pazdan pełną gębą. A co to oznacza dla Legii, chyba nie trzeba wyjaśniać. W formie reprezentacyjny stoper to gwarant bezpieczeństwa dla całego zespołu.
Śląsk Wrocław - Legia Warszawa / 9.09.2017, godz. 18.00
Śląsk: Jakub Wrąbel - Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Igors Tarasovs, Dorde Cotra, Dragojlub Srnić, Michał Chrapek, Łukasz Madej, Robert Pich, Sito Riera, Marcin Robak
Legia: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Michał Pazdan, Inaki Astiz, Adam Hlousek, Tomasz Jodłowiec, Krzysztof Mączyński, Cristian Pasquato, Dominik Nagy, Sebastian Szymański, Armando Sadiku
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)