Marco Paixao po raz pierwszy pokazał się w Polsce w sezonie 2013/14, kiedy w barwach Śląska Wrocław strzelił 21 bramek. W ciągu kolejnych dwóch lat trafiał do siatki rywala zaledwie sześciokrotnie. Od ubiegłego sezonu z każdym kolejnym miesiącem można mieć do niego coraz mniej zastrzeżeń. Wiosną trafił do bramki rywala 12 razy w 15 meczach, teraz dołożył 8 goli w 9 spotkaniach. Trudno wyobrazić sobie Lechii bez osoby Portugalczyka, który ma tylko dwa gole mniej na koncie niż lider klasyfikacji, Igor Angulo.
W poniedziałek Marco Paixao zdobył dwie bramki, jednak sam ma świadomość, że mogło być jeszcze lepiej. - Był to bardzo trudny mecz i żałuję tego, że nie udało mi się odmienić rezultatu na tyle, na ile bym mógł. Już w pierwszej połowie miałem dwie okazje, które powinienem zakończyć bramką, gdyż zazwyczaj nie pudłuję w tego typu sytuacjach. Później strzeliłem na remis i to dobre dla zespołu - powiedział napastnik.
To po golu Portugalczyka Lechia wyrównała w 94 minucie meczu. W takiej sytuacji czułem się jak król świata. Przegrywaliśmy 1:3 i pamiętamy, że w ciągu ostatniego roku potrafiliśmy z Jagiellonią wygrać 4:0. Porażka byłaby dla nas wstydem, więc walczyliśmy o jak najlepsze miejsce - podkreślił.
Coraz więcej zespołowi dają nowi piłkarze. W poniedziałek pierwszą z bramek Paixao wypracował Romario Balde. - Wszyscy piłkarze przychodzą do Lechii Gdańsk i muszą wiedzieć o co grają - żeby strzelać bramki, asystować i zmieniać mecz - stwierdził Marco Paixao.
Dzięki strzeleniu dwóch bramek, Marco Paixao stał się najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Lechii - przegonił Abdou Razacka Traore i konsekwentnie pnie się w klasyfikacji strzelców klubu. - Jestem z tego bardzo dumny. Od kiedy byłem dzieckiem zawsze chciałem być kimś ważnym dla drużyny w której gram i zapisać się w jej historii - podsumował napastnik.
ZOBACZ WIDEO Kasper Hamalainen: Nowy trener zmienia stopniowo