Błażej Augustyn w meczu z Jagiellonią Białystok najpierw strzelił gola rywalowi, a chwilę później ustrzelił samobója. - Na pewno nie zdarzyło mi się coś takiego w jednym meczu. Na samym początku się bardzo cieszyłem, później opadła radość. Przy samobóju nie słyszałem Dusana Kuciaka i byłem przekonany, że wybiję dobrze piłkę na róg. Niestety pech chciał, że wpadła do bramki - powiedział obrońca.
Przy golu na 1:0 defensor nie miał łatwo. - Przepychaliśmy się z obrońcami. Szczęście chciało, że wygrałem pozycję. Cały ten mecz pokazał jakie mamy rezerwy, bo nasza siła w ofensywie jest bardzo mocna. Do końca wierzyłem w to, że wyciągniemy przynajmniej remis i to się udało, ale powinniśmy u siebie zachowywać się dużo lepiej i wygrywać. Odkąd tu jestem, jeszcze nie wygraliśmy przed własną publicznością. Mam nadzieję, że nie jestem czarną owcą - zaśmiał się Błażej Augustyn.
W poniedziałek słabo spisała się cała defensywa Lechii Gdańsk. - Mój gol samobójczy to jeden wielki pech, ale defensywę rozlicza się przede wszystkim ze straconych bramek. Znowu gdy wygrywaliśmy jedną bramką nie poszliśmy za ciosem i nie dobiliśmy rywala. Wręcz przeciwnie, cofnęliśmy się i przestaliśmy grać. To kwestia psychologii, bo nie powinniśmy się cofnąć - dodał Augustyn.
Problemem Lechii nie są zaległości fizyczne. - Bardzo mocno pracujemy nad tym, żeby cały czas utrzymywać wysoki poziom fizyczny i pokazaliśmy to z Jagiellonią, gdzie przez ostatnich 20 minut daliśmy z siebie dużo - podkreślił Augustyn. - Każdy z nas musi mieć świadomość co ma robić na boisku. Mi pierwszy raz zdarzyło się strzelić gole dla dwóch zespołów w jednym meczu i może powinienem dla śmiechu wziąć piłkę z tego meczu - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Kasper Hamalainen: Nowy trener zmienia stopniowo