Tak źle w Legii Warszawa już dawno nie było. Mistrz Polski w tym sezonie gra słabo. Teraz do tego doszła afera z kibolami. Po niedzielnej porażce z Lechem Poznań (0:3) niemal wszyscy gracze zostali pobici przez chuliganów na klubowym parkingu. Sprawą zajmuje się policja.
Podobno nawet Aleksandar Vuković nie został oszczędzony przez bandytów. Były piłkarz stołecznego klubu, a dziś asystent trenera, postanowił zdementować to w oficjalnym komentarzu.
- Na początku chciałbym zaznaczyć, że nie zostałem pobity, nie jestem też w żaden sposób fizycznie poszkodowany. Za to emocjonalnie i psychicznie czuję się mocno sponiewierany. To, co się wydarzyło, jest sprzeczne z moim spojrzeniem i moim prywatnym światem człowieka, trenera i osoby, której Legia nie jest obojętna - czytamy na stronie legia.net
"Vuko" w obszernym tekście poruszył wiele wątków. Nie brakuje w nim ostrych słów i oberwało się m.in. warszawskim kibicom za to, że nie wspierają zespołu w trudnych chwilach.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Taki mecz jak z Danią drugi raz nie może się powtórzyć
- Jako kibic wychowany na innych ideałach pytam się, co się stało z obowiązującym kiedyś na stadionach hasłem "Na dobre i na złe"? Drużyna Legii ma teraz kłopoty, nie da się zaprzeczyć. Gra słabo, z różnych powodów. Kiedy jest więc to złe? Właśnie teraz, ci ludzie potrzebują wsparcia. Przecież wszystkich porażek w tym sezonie w pucharach i w lidze nie można podczepić pod brak zaangażowania czy chęci. Jako kibic zastanawiam się, czy nasze podejście do piłkarzy zawsze jest obiektywne i sprawiedliwe. Mam wrażenie, że nie. Piłkarz ma lepiej niż kibic, lepiej niż trener czy asystent trenera. Zarabia 10 czy 20 razy więcej niż asystent trenera. Ale czy to jest powód, bym ja teraz ich znienawidził, czuł do nich niechęć? Nie, a czasem mam wrażenie, że jest to powodem ogólnej niechęci do piłkarzy.
Krytyka spadła także na zawodników Legii. Vuković wytyka im, jak ostatnio wypowiadają się w mediach.
- Pomeczowe wypowiedzi piłkarzy pokazują, że oni, podobnie jak inni ludzie, są oderwani od rzeczywistości. Często wypowiedzi naszych zawodników po meczach są absurdalne i sami dolewają nimi oliwy do ognia. Piłkarze, podobnie jak kibice, też wierzą w to, co czytają, w publiczne doniesienia. Te medialne szopki mają na nich bardzo duży wpływ. Jak przeczytałem wypowiedź Artura Jędrzejczyka po meczu w Mołdawii, to się za głowę złapałem. Zawodnicy tłumaczą się też często w ten sposób, że zabrakło nam zaangażowania, nie jesteśmy zespołem. Później to jeszcze bardziej nakręca pewną spiralę, inni mają z tego pożywkę. Nie rozumiem tego, a może to ja jako jedyny jestem oderwany od rzeczywistości? Jeśli ktoś mi to udowodni, to się do tego przyznam, nie ma problemu.
Pełny komentarz można znaleźć TUTAJ.