Policja zajęła się pobiciem piłkarzy Legii Warszawa

Policja zajęła się pobiciem piłkarzy Legii Warszawa. Sprawę z własnej inicjatywy badają funkcjonariusze zajmujący się przestępczością pseudokibiców.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
Klub o szarpaninie piłkarzy z chuliganami policji nie poinformował.

- Naruszenie nietykalności cielesnej może być ścigane na wniosek osoby pokrzywdzonej, a do tej pory nie otrzymaliśmy jakiejkolwiek informacji w tej sprawie - zaznaczył w rozmowie z WP SportoweFakty oficer prasowy Komendy Rejonowej Policji Warszawa I (Śródmieście), asp. sztab. Robert Koniuszy.

Wkrótce przekazał nam też jednak, że Wydział ds. zwalczania przestępczości pseudokibiców sam podjął pewne działania. - W oparciu o doniesienia medialne prowadzone są czynności, które mają charakter sprawdzający.

Przypomnijmy, że w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy piłkarze Legii powrócili do Warszawy po spotkaniu z Lechem Poznań (0:3), na terenie klubu czekała na nich grupa kilkudziesięciu chuliganów. Większość zawodników była bita przy opuszczaniu autokaru, oszczędzono m.in. Arkadiusza Malarza, Michała Kucharczyka oraz trenera Romeo Jozaka.

ZOBACZ WIDEO Rozmowa WP SportoweFakty: W Legii przerażenie. To co się stało jest skandalem

Sprawą nie zajmuje się aktualnie prokuratura. - Nie zarejestrowaliśmy dotąd takiego postępowania. Nie złożono również żadnego zawiadomienia - przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prokurator Łukasz Łapczyński.

Przedstawiciele organów ścigania nie spekulują na razie jaki może być dalszy ciąg sprawy. Wiele zależy od tego, czy klub lub sami zawodnicy poinformują je o przebiegu całego zajścia.

W poniedziałek do sprawy odniosła się Legia, która wydała oświadczenie. Według jego treści, grupa osób weszła na teren stadionu "zgodnie z przyjętą praktyką po meczach wyjazdowych, co nie dawało ochronie obiektu podstaw do niepokoju". Klub poinformował, że potępia ostatnie wydarzenia i "nie będzie tolerował przekraczania normalnie obowiązujących granic". Nie zmienia to faktu, że sam organów ścigania nie poinformował.

Wydarzenia z nocy po meczu Lech - Legia nie były pierwszymi tego rodzaju na obiektach stołecznego klubu. I nie pierwszy raz policja sama z siebie je bada. We wrześniu 2014 roku uprawomocnił się wyrok sześciu miesięcy ograniczenia wolności (180 godzin prac społecznych) dla "Starucha", który uderzył w twarz Jakuba Rzeźniczaka. Wtedy też nikt nie zgłosił się na policję.

W tym roku natomiast - podczas mistrzowskiej fety - doszło do pobicia jednego z kibiców na środku boiska. Incydent został zarejestrowany na wideo, a dwaj agresorzy otrzymali zarzuty. I też zgłoszenia nie było. To policjanci na podstawie medialnych doniesień wszczęli śledztwo.

Czy Legia popełniła błąd, nie zawiadamiając policji od razu po zdarzeniu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×