Bartosz Zimkowski, WP SportoweFakty: Co pan pomyślał po golu Czarnogóry na 2:2?
Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji Polski: Pomyślałem, że w dalszym ciągu nie potrafimy utrzymać wyniku, ale w dużej mierze moim zdaniem winę ponosi za to Piotrek Zieliński. Jest wspaniałym zawodnikiem, ale nie jest Milikiem, ani Krychowiakiem. On nie pasuje do systemu 4-4-2. Proszę sobie przeanalizować pierwszą bramkę, kiedy bał się wsadzić głowę i padł gol z przewrotki, chociaż moim zdaniem to był faul. Przy drugiej Piotrek nie widział, że z tyłu jest zawodnik, nie pokrył go, ten strzelił i Szczęsny był bezradny.
My rozgrywamy bokami. Wszystkie bramki padły po akcjach tymi częściami boiska. My po prostu tak gramy i tak było na mistrzostwach Europy. Dla Piotrka był sprawdzian z Ukrainą. Pamięta pan?
Oczywiście. Zagrał bardzo słabo.
Wprawdzie wygraliśmy 1:0, ale oni mieli pięć-sześć "setek". Jeśli Piotrek był partnerem Krychowiaka, to my w pierwszych trzech meczach straciliśmy pięć bramek na własne życzenie. To, że strzeliliśmy 28 goli - brawo, ale to, że straciliśmy 14 w 10 meczach, to jest katastrofa. Na Euro daliśmy sobie wbić tylko dwie bramki w pięciu spotkaniach. Ja wiem, że Zieliński jest wspaniałym zawodnikiem, ale nie nadaje się do tego stylu gry.
Druga sprawa. Wielki zespół poznaje się nie po tym, jak mu idzie i wygrywa, bo to, przepraszam, ale każdy głupi potrafi, lecz wtedy, gdy mu się nie układa, jak słabiej gra. To mamy dzięki Robertowi, który ciągnie ten zespół. Umówmy się - to jest Robert i spółka. Załatwił nam to zwycięstwo i to świadczy o potencjale zespołu. Jak słyszę, że czeka nas praca, to ja pytam, na czym ona ma polegać? Każdego czeka praca: mnie, pana.
ZOBACZ WIDEO Stefan Szczepłek: To było świadectwo klasy Lewandowskiego
Co chce przez to pan powiedzieć?
Moim zdaniem zakończył się pewien etap: wygraliśmy, awansowaliśmy z pierwszego miejsca. Dla mnie nie jest to zaskoczenie. Oczywiście, jest to ogromny sukces, ale wszyscy się go spodziewaliśmy. Jeśli Milik dojdzie do siebie, a także Jędrzejczyk, to jest 29 zawodników. Jeśli do tego dodać Kapustkę, Salamona, Stępińskiego czy Kownackiego, to mamy 33 piłkarzy. Adam, czy mu się podoba czy nie, od meczu z Urugwajem powinien powoływać 23 zawodników i przygotowywać się na mistrzostwa świata. Selekcja została już zrobiona i Adam wybrał 33-34 piłkarzy. Niestety, dziesięciu z nich będzie musiało odpaść.
Dublerzy na listopadowe mecze, czy powinniśmy zagrać najsilniejszym składem?
Nie, nie! Broń Boże, żadnych dublerów. Co panu da jedenastka, która wyjdzie bez Glika, Błaszczykowskiego, Piszczka i Lewandowskiego? Jeśli Milik wróci do zdrowia, to skład na pierwszy mecz na mistrzostwach świata będzie znany każdemu dziecku. W bramce Szczęsny, a dalej Piszczek, Glik, Pazdan, Rybus albo Jędrzejczyk, Mączyński, Krychowiak, Błaszczykowski, Grosicki, Milik i Lewandowski. Co nam potrzeba? Oczywiście, gdyby było zapewnienie, że gramy jedną jedenastką, co jest niemożliwe, to jestem przekonany, że bylibyśmy w półfinale. Ale są oczywiście kontuzje, kartki. Trzeba stworzyć siedmiu zawodników, którzy będą wchodzić za tych co są kontuzjowani czy wykartkowani. Teraz musimy wybrać, przepraszam, że tak powiem, "jedenastkę bis".
Musimy wyeliminować przede wszystkim kiepskie momenty, a nie było ich mało. Z Czarnogórą straciliśmy dwie bramki, ale nie wolno zapominać także o kryzysie z Danią w Warszawie czy z Kazachstanem na początku eliminacji. Z czego to się bierze?
Jeszcze raz podkreślam, że bierze się to z tego, że Zieliński, kiedy Polska gra w Rumunii kapitalne spotkanie, on nic nie robi. Coś tam biegał jako rozgrywający, a od rozgrywania z tyłu są Krychowiak oraz Mączyński. Natomiast jego obecność jest taka, że był przy nożycach tego Czarnogórca, i co? Był przy Czarnogórcu na 2:2, i co? My musimy powrócić do gry dwoma defensywnymi pomocnikami. Wczoraj słyszałem ekspertów, którzy mówią, że jest to wspaniały zawodnik. Zgadzam się, ale do systemu 4-5-1. Dlaczego my na siłę chcemy uszczęśliwiać tego chłopaka? On jest bardzo dobry, będzie przydatny, jak będzie niekorzystny wynik. Wtedy zdejmuje się jednego defensywnego pomocnika i albo remisujemy, albo przegrywamy 0:5.
Zostawmy już Zielińskiego. Pytanie z zupełnie innej strony: na kogo nie chciałby pan, żebyśmy trafili w fazie grupowej?
Na Hiszpanów czy Włochów. Niech oni się wykrwawią wcześniej. Chciałbym, żebyśmy trafili do słabszej grupy. Drużyny, które będą faworytami, a my będziemy się zaliczać do takich, muszą się przygotować na 6-7 spotkań. Nie można wejść od pierwszego meczu na 100 proc, tylko trzeba to stopniować. Byłoby fajnie, jakbyśmy łatwo wyszli z grupy, ponieważ później zaczną się schody i zespół nie może być przemęczony.
Czyli półfinał jest w naszym zasięgu?
Jest to do osiągnięcia. Nie zgodzę się z Robertem Lewandowskim, żebyśmy nie pompowali balona. Oczywiście, nie należy pompować go na mistrza świata, ale awans nie jest zaskoczeniem po tym, co pokazujemy od trzech lat.
I na zakończenie chciałbym, żeby napisał pan to, że wszyscy zapominamy, że to jak gra teraz reprezentacja, sześć lat temu było to nie do pomyślenia. Była trójka z Dortmundu. Był Wojtek Szczęsny. Dlaczego więc byliśmy chłopcami do bicia? Dlatego, że związkiem kierowały nieodpowiednie osoby. Lewandowski nigdy nie wiedział, kto zagra za nim, a Szczęsny, kto przed nim. To była "boska" drużyna. Kiedy Zbyszek Boniek objął stery w zrujnowanym związku, ja wówczas powiedziałem: zobaczycie za 3-4 lata będziecie dumni z tej drużyny. Wszyscy się śmiali ze mnie. Zbyszek wymyślił Nawałkę i zaczęła się profesjonalna praca. Dlatego mówię teraz: brawo Zbyszek, gratuluję, tak trzymaj. Drugim czynnikiem jest Nawałka, a trzecim jest fenomenalny dwunasty zawodnik. Przy takim dopingu nie można nie grać.