Zespół Tadeusza Żakiety dość niespodziewanie wywalczył awans na szczebel centralny, lecz jego obiekt nie spełniał wymogów licencyjnych i musiał przejść modernizację. Obecnie trwa tam instalacja tymczasowych trybun na bieżni wokół boiska.
We wniosku licencyjnym koszalinianie jako stadion rezerwowy zgłosili arenę w Kołobrzegu. Ostatecznie z tego pomysłu jednak zrezygnowano, bo animozje między kibicami Kotwicy i Gwardii są tak duże, że mecze mogłyby przebiegać w bardzo niespokojnej atmosferze.
Efekty są jednak fatalne. Drużyna Tadeusza Żakiety co tydzień musi grać na wyjeździe i na razie zamyka tabelę z dorobkiem zaledwie sześciu punktów. Dwukrotnie wystąpiła jako gospodarz na obiektach rywali (w spotkaniach z Wartą Poznań i Radomiakiem), raz natomiast - w meczu 10. kolejki z Legionovią Legionowo - stadion nieodpłatnie udostępnił jej klub ze stolicy Wielkopolski. W dwóch przypadkach z kolei beniaminek porozumiał się z przeciwnikiem w kwestii zmiany w terminarzu. Dotyczy to konfrontacji z Siarką Tarnobrzeg, a także najbliższej z MKS-em Kluczbork.
Jeśli modernizacja stadionu w Koszalinie zakończy się bez kolejnych opóźnień, to Gwardia po raz pierwszy wystąpi u siebie w ostatni weekend października, podejmując w ramach 15. serii Błękitnych Stargard.
By rozegrać jedenaście spotkań, do tej pory koszalinianie przejechali ponad 5,5 tys. km. To jednak nie koniec. W najbliższym czasie też będą sporo podróżować. W sobotę czeka ich potyczka w Kluczborku, trzy dni później udadzą się na zaległe spotkanie w Bełchatowie, a po kolejnych trzech dniach pojadą do Wejherowa. To w sumie kolejne 1,1 tys. km.
ZOBACZ WIDEO Dariusz Tuzimek: Jestem szalony, rozmawiajmy o medalu
Niech Szymon Mierzyński sprawdzi sobie w slowniku, co oznacza slowo "gehenna",
jak powazne jest to slowo
i niech sie nie osmiesza