Przypomnijmy: rywalizacja pomiędzy Orłem Wola Wiązowa a Olimpią Karsznice została przerwana w 68. minucie (przy stanie 2:0 dla miejscowych). Jeden z zawodników gości upadł na boisko po wybuchu petardy, a jego koledzy zeszli do szatni w obawie o własne zdrowie.
Wkrótce dowiemy się, jakie będą konsekwencje tych incydentów. - Wydział dyscypliny zbiera się w czwartki, ale mamy sporo spraw, więc nie wiem, czy ta zostanie rozstrzygnięta już na najbliższym posiedzeniu - powiedział WP SportoweFakty prezes OZPN Sieradz, Jan Łochowski.
Wokół wydarzeń na meczu grupy III sieradzkiej Klasy B wytworzyło się spore zamieszanie i komisja będzie miała twardy orzech do zgryzienia. - Wersje obu stron są całkowicie rozbieżne. Dlatego czekamy na pisemne stanowisko Orła Wola Wiązowa, bo na razie dysponujemy tylko protokołem sporządzonym przez sędziego. Niewykluczone zresztą, że arbiter także pojawi się na posiedzeniu, by rozstrzygnąć sporne kwestie. Olimpia np. twierdzi, że jej zawodnik został ogłuszony wybuchem petardy, jednak według innej relacji wybuch miał miejsce poza boiskiem - zaznaczył Łochowski.
Największe kontrowersje budzi jednak kwestia użycia pistoletu gazowego. Kierownik Olimpii Wojciech Pogorzelski twierdzi, że z tej broni mierzono i strzelano do piłkarzy jego drużyny. - Nie jestem w stanie teraz powiedzieć, czy padły tam jakieś strzały, ani jaka to była broń. Tego dnia na miejscu odbywał się odpust i możliwe, że ktoś kupił sobie pistolet na kapiszony i właśnie jego użył - stwierdził prezes OZPN.
ZOBACZ WIDEO Dariusz Tuzimek: Jestem szalony, rozmawiajmy o medalu
Pistolet na kapiszony to popularna niegdyś zabawka. To broń hukowa. Naboje do niej są umieszczane w plastikowych kółkach (po osiem w każdym). Wystrzał nie jest groźny, o ile nie odbywa się z bardzo bliskiej odległości.
W szeregach Olimpii wszyscy są jednak przekonani, że pistolet był gazowy. - Było to widać po tym jak działa. Po wystrzale uchodził z niego gaz - powiedział nam anonimowo jeden z zawodników, który zwrócił uwagę, że bulwersujących zdarzeń w trakcie spotkania było więcej. - Jeden z kibiców chciał wejść na boisko, bo miał pretensje do sędziego. Zatrzymały go dwie inne osoby. Inni kibice grozili asystentowi, gdy pokazał spalonego. Zdążyliśmy się już dowiedzieć, że to nie była pierwsza taka sytuacja na meczu Orła Wola Wiązowa.
Według relacji piłkarza Olimpii naruszono także nietykalność cielesną jednego z jego kolegów. - Został uderzony w szyję oraz opluty przez przeciwnika. Z perspektywy czasu żałuję, że nie wezwaliśmy policji. Wtedy przede wszystkim mielibyśmy czarno na białym, jaki to był pistolet.
Trudno będzie ostatecznie ustalić wszelkie fakty, a także to, z jakiego pistoletu padły strzały, bo w Klasie B panują zupełnie inne realia niż w futbolu profesjonalnym. - Nie ma wymogu ogrodzenia boiska i kluby nie sprawdzają kto przychodzi na ich mecze. Nie da się więc sprawdzić co kibice wnoszą na widownię - przyznał Łochowski.
AKTUALIZACJA: We wtorek do redakcji WP SportoweFakty wpłynęło oficjalne oświadczenie prezesa Orła Wola Wiązowa, w którym odniósł się on do wydarzeń podczas meczu z Olimpią Karsznice. Dokument publikujemy w całości.