Grzegorz Garbacik
634 - właśnie tyle meczów musiał rozegrać Gareth Barry, by stać się samodzielnym rekordzistą Premier League. Piłkarz na skompletowanie tak pokaźnej liczby pracował przez 19 długich lat i chociaż dziś ma na karku 36 wiosen, ani myśli, by wieszać buty na kołku i korzystać z uroków życia na zasłużonej emeryturze. To z kolei oznacza, że jego rekord zostanie jeszcze wyśrubowany. - To wielkie osiągnięcie. Wiem, że jesteś profesjonalistą z najwyższej półki. Gratulacje - takie słowa za pomocą oficjalnych kanałów społecznościowych ligi skierował do Barry'ego Ryan Giggs.
Piękne lata
Kiedy Barry wchodził na boisko podczas swojego pierwszego w karierze meczu w Premier League, świat - nie tylko piłkarski - wyglądał zupełnie inaczej. 2 maja 1998 roku wszyscy przygotowywali się do mundialu we Francji, który miał zapoczątkować lata panowania Trójkolorowych. To właśnie wtedy pierwszy pełny sezon w roli menedżera Arsenalu kończył Arsene Wenger, który sięgnął po dublet i chociaż w futbolu zmieniło się praktycznie wszystko, Francuz nadal trwa na posterunku. Tak jak wspomniany Barry, który debiutując w Aston Villi miał za kolegów takich piłkarzy jak Mark Bosnich, Simon Grayson, Dwight Yorke czy Savo Milosević. Żaden nie gra od lat w piłkę.
W 1998 roku nie było jeszcze Facebooka czy Twittera, najdroższym zawodnikiem na kuli ziemskiej był Denilson, za którego Betis zapłacił 50 milionów dolarów (tak, nie było jeszcze wtedy euro), reprezentację Polski prowadził Janusz Wójcik, a dzisiejszy klubowy kolega Barry'ego - Grzegorz Krychowiak miał zaledwie osiem lat i na pewno nie zakładał, że blisko dwie dekady później przyjdzie mu dzielić szatnię z jedną z legend Premier League.
Pomocnik WBA pobił osiągnięcie Giggsa jednak tylko pod względem występów w Premier League, a nie w całej angielskiej najwyższej klasie rozgrywkowej. Legendarny Walijczyk grał bowiem w piłkę jeszcze w starej First Division i uzbierał łącznie 672 mecze. - Ryan ma tych spotkań nieco więcej, ale nie jest moim celem się z nim równać. Wystarczy spojrzeć na liczbę trofeów i osiągnięć Giggsa, z tym nie można konkurować - stwierdził Barry podczas wywiadu dla "The Guardian".
ZOBACZ WIDEO Romeo Jozak: To był najtrudniejszy dzień w mojej sportowej karierze
Old fashion style
Powszechną opinią jest, że najbardziej długowiecznymi piłkarzami są ci, którzy występują na pozycji bramkarza lub środkowego obrońcy. To właśnie tu olbrzymią rolę odgrywają lata spędzone na boisku, nabyte doświadczenie, umiejętność dobrego ustawiania się i myślenia strategicznego kilka ruchów do przodu. Barry nie występuje na żadnej z tych pozycji, jednak jego styl gry w pomocy idealnie wpasowuje się w kanon dostojnego zawodnika starej daty, pochodzącego z epoki futbolu, kiedy ten był jeszcze nieco bardziej romantyczny.
Barry doskonale zdaje sobie z tego sprawę i dostrzegali to również jego menedżerowie, a cenili go wszyscy, z którymi kroczył piłkarską drogą. - Miałem 32 lata, kiedy przechodziłem do Evertonu i to wtedy Roberto Martinez powiedział mi, że z moim stylem gry i poruszaniem się po boisku będę mógł grać w piłkę do czterdziestki. Uśmiechnąłem się na te słowa, ale on był śmiertelnie poważny.
Na głębokie wody futbolu Barry wypłynął w Aston Villi, której barw bronił przez ponad dziesięć lat. W 2009 roku, kiedy Anglik był już w pełni ukształtowanym piłkarzem, a jego status w Premier League był niepodważalny, o jego transfer starał się między innymi Liverpool. Jak się jednak okazało, przeciwnikiem takiego posunięcia był Steven Gerrard. - Nie uważałem, by był to właściwy ruch. Z punktu widzenia klubu zastąpienie Xabiego Alonso właśnie Barrym nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Tak wtedy myślałem, co jednak nie zmienia faktu, że jestem wielkim fanem gry Garetha - stwierdził były kapitan The Reds podczas wizyty w studiu BT Sports.
Ostatecznie Barry trafił do Manchesteru City, z którym wywalczył jedyne jak do tej pory trofea w karierze, a więc mistrzostwo kraju w 2012 i Puchar Anglii w 2011 roku. Rosnąca konkurencja w zespole napędzana milionami wydawanych funtów sprawiła, że dla pomocnika zabrakło w końcu miejsca w zespole. Dlatego też najpierw wypożyczono go do Evertonu, a następnie pozwolono odejść na Goodison Park bez kwoty odstępnego.
Sposób na długowieczność
Jaki jest przepis na tak długie utrzymywanie się w dobrym zdrowiu (kariera bez żadnych groźniejszych kontuzji) i kondycji? Taki sam jak w przypadku Gordona Matthew Sumnera, a więc Stinga, który mimo 66 lat na karku cały czas potrafi zachwycić energią na scenie muzycznej. Chodzi o jogę.
- Jako piłkarz starszej daty miałem też nieco staroświecki styl myślenia o pewnych sprawach. Kiedy ktoś zaproponował mi ćwiczenia jogi, uznałem, że to nie dla mnie, a dla starszych i schorowanych kobiet. Moje nastawienie się jednak zmieniło i dzięki jodze czuję się dobrze nie tylko pod względem fizycznym, ale także mentalnym - stwierdził Barry.
Ćwiczenia tak pozytywnie nastawiły piłkarza do życia, że zdecydował się na kontynuowanie kariery, mimo iż wielu skazywało go na sportową emeryturę. - Nie byłem zadowolony z ostatnich miesięcy spędzonych w Evertonie, siedziałem na ławce. Część mnie uważała wtedy, że to już długo nie potrwa, że to początek końca kariery. Druga część mówiła jednak, że to nie tak powinno wyglądać, żebym poszukał nowego wyzwania. Uznałem, że stać mnie jeszcze na podjęcie ostatniego dużego wyzwania - powiedział.
Barry na pewno nie żałuje decyzji, ponieważ w klasyfikacji wszech czasów Premier League wyprzedza takie ikony ligi jak wspomniany Giggs, ale za nim są również Frank Lampard, David James czy Garry Speed. Co więcej, 36-latek nadal jest jednym z kluczowych graczy West Bromu i najbardziej zaufanym żołnierzem Tony'ego Pulisa.