Poprzednim razem Górnik Zabrze musiał uznać wyższość rywala 23 lipca, gdy w Białymstoku przegrał z miejscową Jagiellonią 1:2. Od tego czasu zabrzanie byli niepokonani w rozgrywkach Lotto Ekstraklasy i Pucharu Polski. Górnik odniósł osiem zwycięstw i zanotował cztery remisy, dzięki czemu zapracował sobie na miano rewelacji sezonu.
W Lubinie seria Górnika się zakończyła. Mimo zrywu w końcówce, zabrzanie przegrali 2:3 i stracili pozycję lidera LE. - To było bardzo ciekawe widowisko, pełne emocji, toczone w niezłym tempie, w którym było dużo składnych akcji. Niektóre rzeczy na boisku mogliśmy nieco inaczej rozgrywać - powiedział trener Górnika, Marcin Brosz.
Na przerwę Górnik schodził przegrywając 1:2. 14-krotni mistrzowie Polski w końcówce pierwszej połowy cieszyli się ze zdobycia drugiej bramki, ale po analizie systemu VAR stwierdzono, że na spalonym był Szymon Matuszek i sędzia Tomasz Musiał słusznie nie uznał gola.
Górnik rzucił się do odrabiania strat, ale to lubinianie powiększyli przewagę. - Po pierwszej połowie zdawaliśmy sobie sprawę, że gra na zero będzie kluczem do uzyskania dobrego wyniku. To się nam nie udało. Mój zespół walczył jednak do końca i szkoda, że ten mecz nie potrwał jeszcze trochę. Taka jest jednak piłka nożna. To było bolesne spotkanie dla nas, ale musimy się jeszcze uczyć, aby być lepszym zespołem - ocenił Brosz.
Zagłębie starało się zniwelować największy atut Górnika, czyli stałe fragmenty gry. Nie do końca udało się lubinianom zrealizować to założenie, ale i tak gospodarze mogli cieszyć się z wygranej. - Skupialiśmy się w przed tym spotkaniem na stałych fragmentach gry, ale wiedzieć to jedno, a realizować to na boisku to drugie. Górnik naprawdę wykonuje te stałe fragmenty gry bardzo dobrze. Cieszę się z trzech punktów, które nie było łatwo zdobyć - powiedział Piotr Stokowiec.
[b]ZOBACZ WIDEO: Polka zachwyciła miliony internautów. Dziś jest bohaterką filmu "Out of Frame"
[/b]