Krzysztof Mączyński prowokuje przed hitem. "Jeśli strzelę gola Wiśle, to będę się cieszył jak z każdej innej bramki"

PAP / PAP/Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Krzysztof Mączyński
PAP / PAP/Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Krzysztof Mączyński

- Zrobiłem w Krakowie tyle dobrej roboty, że mogę tam przyjechać i z podniesioną głową grać przeciwko Wiśle - mówi przed hitem 13. kolejki Lotto Ekstraklasy pomocnik Legii Warszawa, Krzysztof Mączyński.

Latem Krzysztof Mączyński był bohaterem jednego z najgłośniejszych transferów w historii polskiej ligi. Nie dość, że Legia ściągnęła na Łazienkowską 3 etatowego reprezentanta Polski, to jeszcze wykupiła go z Wisły Kraków - była to pierwsza taka transakcja między tymi klubami od 1993 roku.

Już samo odejście Mączyńskiego byłoby dla kibiców Białej Gwiazdy dużym ciosem, a jego przenosiny akurat do Legii zabolały ich jeszcze mocniej. Rozgoryczenie fanów krakowskiego klubu było do pewnego stopnia zrozumiałe, bo w miesiącach poprzedzających transfer Mączyński składał obietnice bez pokrycia, zapewniając, że zostanie w Wiśle i przekonując, że już na pewno nie opuści 13-krotnych mistrzów Polski na rzecz Legii.

30-latek zagrał va banque i został znienawidzony przez kibiców klubu, którego jest wychowankiem. W niedzielę przyjedzie na Reymonta 22, by zagrać przeciwko Wiśle w barwach Legii. Rana w sercach fanów jeszcze się nie zabliźniła - krakowscy kibice będą chcieli urządzić reprezentantowi Polski piekło. Mączyński będzie miał przeciwko sobie ponad 30 tys. sympatyków Wisły.

- To zrozumiałe, że kibice bardzo emocjonalnie podchodzą do takich meczów. Ja patrzę na to jednak zupełnie inaczej. Bycie piłkarzem jest zawodem - każdy wybiera najlepszą dla siebie drogę, a ja uważam, że podjąłem bardzo dobrą decyzję - mówi Mączyński w rozmowie z legia.com.

ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie wykluczam wypożyczenia z Napoli

Piłkarz zapewnia, że poradzi sobie z presją towarzyszącą pierwszej po "zdradzie" wizycie na Reymonta 22: - Nie zwracałem uwagi na powstałe po moim odejściu zamieszanie, więc teraz również nie chcę się przejmować tym, jak w Krakowie ludzie zareagują na mój przyjazd. Jadę tam z bardzo dobrym nastawieniem, jestem niezwykle zmotywowany i interesują mnie wyłącznie trzy punkty. Natomiast to, co kibice Wisły będą śpiewać czy pisać na transparentach, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ja naprawdę przeżyłem w życiu już tyle, że takie rzeczy mnie nie dotykają. Uważam, że zrobiłem w Krakowie tyle dobrej roboty, że dzisiaj mogę tam przyjechać i z podniesioną głową grać przeciwko Wiśle. Dużo ludzi ostrzy sobie zęby na to spotkanie, ale mnie to już nie rusza.

Mączyński nie deklaruje, że - jak mają w zwyczaju piłkarze grający przeciwko swoim byłym klubom - stłumi radość po strzeleniu gola: - Będę się cieszył jak z każdej bramki. Nie znam piłkarza, który smuciłby się po strzelonym golu. Kwestia celebracji bramki to zupełnie inna sprawa, bo choć gol zawsze cieszy, to pytanie jak okażesz swoją radość. Nie będę nic obiecywał, bo nie mam pojęcia, jak potoczy się mecz. Na boisko wybiegnę z czystą głową, zdając sobie sprawę z otoczki tego spotkania. Byłem świadomy skąd i dokąd idę. Przenosząc się do Legii zdecydowałem najlepiej, jak mogłem.

Reprezentant Polski przekonuje też, że nawet przez myśl mu nie przeszło wykartkowanie się na mecz z Wisłą: - Nawet nie brałem pod uwagę tego, by nie pojechać na Wisłę. Gdybym się tam nie pojawił, wówczas ludzie pomyśleliby sobie: "O, Mączyński nie ma jaj". Jest dokładnie odwrotnie. Takie mecze mobilizują mnie jeszcze bardziej i chcę zrobić wszystko, by w niedzielę zagrać na Reymonta. Nawet gdybym nie załapał się do osiemnastki meczowej, to gwarantuję, że na trybuny pojechałbym jako dziewiętnasty.

Mecz 13. kolejki Lotto Ekstraklasy Wisła Kraków - Legia Warszawa odbędzie się w niedzielę (g. 18:00).

Źródło artykułu: