Tomasz Urban
Na powstanie z popiołów potrzebowano czterech lat. Długich lat, w trakcie których załatwiono mnóstwo spraw organizacyjnych wokół klubu. Przede wszystkim udało się go praktycznie całkowicie oddłużyć, co w maju z dumą obwieszczał dyrektor finansowy Alexander Wehrle, nadmieniając, że jeszcze cztery lata temu zobowiązania wynosiły blisko 50 milionów euro. Wiodło się tak dobrze, że zaczęto nawet myśleć o budowie nowego stadionu, bo RheinEnergie, czyli dawny Muengersdorfer, będzie obchodził niebawem setne urodziny, a i jego pojemność przestała zaspokajać potrzeby zarówno klubu, jak i kibiców.
Jednak to, co tak przez ostatnie lata z mozołem budowano, może w ciągu kilku najbliższych miesięcy runąć niczym domek z kart, bo zespół jest na najlepszej drodze ku temu, by powrócić do punktu wyjścia, czyli do 2. Bundesligi. Dziewięć meczów, dwa punkty, bramki 3-17… Takiego startu sezonu nikt nigdy w Bundeslidze nie zaliczył. Nawet legendarna Tasmania Berlin, czyli absolutnie najgorsza drużyna w dziejach rozgrywek, miała w analogicznym momencie sezonu trzy punkty na koncie i sześć strzelonych goli.
Sieroty po Modeście
Stwierdzenie, że wszystko posypało się z chwilą sprzedaży Anthony’ego Modeste’a, to mimo wszystko uproszczenie, ale na pewno też jeden z głównych powodów sportowej degrengolady. Transfer ciągnął się tygodniami, a nawet i miesiącami, bo Azjaci byli chętni na Francuza już zimą ubiegłego roku. Schmadtke uznał jednak, że nie może pozbywać się najlepszego piłkarza w połowie sezonu, kiedy to zespół jest na najlepszej drodze do europejskich pucharów, tak tęsknie oczekiwanych przez lokalne środowisko. Uznał, że przez te kilka miesięcy jego wartość wcale nie musi spaść. Miał rację, Modeste’a udało się sprzedać za niewyobrażalną wręcz na warunki klubu kwotę 40 milionów euro. I wbrew temu, co mówi dziś Francuz – nie było żadnych szans, by zatrzymać go nad Renem na dłużej.
Pieniądze oferowane przez wysłanników Quanjian były tak nieprzyzwoite, że Modeste zdecydował się na wyjazd, nawet kosztem rozłąki z rodziną, która postanowiła pozostać w Niemczech. Dziś opowiada w mediach głodne kawałki, że był gotów zostać w ekipie, gdyby tylko otrzymał podwyżkę, na jaką zasłużył po ubiegłym sezonie, czym tylko jeszcze bardziej nadwyręża skołatane nerwy Schmadtkego. Nikomu bowiem w Kolonii takie słowa do niczego nie są dziś potrzebne.
O tym, że Modeste był kluczowym zawodnikiem 1.FC Koeln w zeszłym sezonie, nikogo specjalnie nie trzeba przekonywać. Wystarczy spojrzeć na liczby. Nie jest łatwo zastąpić snajpera, strzelającego w sezonie ligowym aż 25 goli, tym bardziej że trafienia Modeste’a częstokroć pozwalały tuszować słabości drużyny. Francuz trafiał w nieprawdopodobnych wręcz sytuacjach, był mistrzem w balansowaniu na granicy spalonego. Do tego doskonale grał głową, a jego siła fizyczna sprawiała, że łatwo grało się z nim "na ścianę". Nie masz co zrobić z piłką? Kopnij ją do przodu w kierunku Modeste’a. Już on coś z nią zrobi – tak z grubsza wyglądał plan B Kozłów w sytuacjach, gdy plan A nie funkcjonował jak należy. Tyle że w bieżącym sezonie nie funkcjonuje ani plan A, ani plan B, a planu C po prostu nie ma.
(...)
Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".
ZOBACZ WIDEO: Inter pokonał Sampdorię. Gol Kownackiego obudził drużynę [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]