MŚ 2018: Rosja się martwi. Świat czeka na jej wpadki

 / Na zdjęciu: Władimir Putin
/ Na zdjęciu: Władimir Putin

Rosja chce zostać zapamiętana jako najlepszy w historii gospodarz mundialu. Jednak opinia międzynarodowa jest zgodna, że rosyjskie władze zostaną w pierwszej kolejności rozliczone z zapewnienia wszystkim bezpieczeństwa przed atakami terrorystycznymi.

Michał Czechowicz

Ta wojna nie została oficjalnie wypowiedziana, bo wojska nie stanęły naprzeciwko siebie na polu bitwy, ale trwa w najlepsze od kilku lat. Zwycięzcę, pokonanego i straty po obu stronach poznamy dopiero w lipcu przyszłego roku, po wielkim finale na stadionie Łużniki w Moskwie. Rosjanie z wymierzoną w nich propagandą pod hasłem "mistrzostwa świata w 2018 roku zakończą się klapą" walczą na kilka sposobów.

[b]

Kto nas nie lubi? [/b]

Na czele reszty świata ma stać uznawana za największego przegranego w walce o organizację turnieju podczas głosowania w grudniu 2010 roku Anglia. Tylko dwa otrzymane głosy poparcia nie dały nawet awansu do drugiej tury, w której z rosyjską kandydaturą przegrały łączone opcje Hiszpanii z Portugalią i Belgii z Holandią.

Wcześniej Anglicy uchodzili za zdecydowanych faworytów wyścigu o organizację imprezy. Świadomi podróżowania kolejnych mundiali po innych kontynentach, mówili o chęci zostania gospodarzem turnieju w tym terminie już w 2004 roku, potem popierał ich publicznie Franz Beckenbauer, a prezydent FIFA Joseph Blatter  powiedział, że czeka na ofertę, dzięki której w 2018 roku "futbol będzie mógł wrócić do domu".

Według rosyjskich źródeł po wyborach brytyjski głos był szczególnie słyszalny zawsze wtedy, kiedy tylko nadarzała się okazja do uderzenia. Takich było w ostatnich latach przynajmniej kilka: międzynarodowe oburzenie po zestrzeleniu boeinga Malaysia Airlines w lipcu 2014 roku nad terenem Ukrainy opanowanym przez separatystów, aneksja Krymu czy afera korupcyjna w FIFA zakończona detronizacją Blattera.

ZOBACZ WIDEO: Inter pokonał Sampdorię. Gol Kownackiego obudził drużynę [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]"

Badające sprawę organy ścigania Stanów Zjednoczonych w słynnym już raporcie prokuratora Michaela Garcii, oddającym pełnię zepsucia światowych władz, wyciągnęły wnioski na niekorzyść Anglików. Potwierdzono, że dzięki wstawiennictwu działaczy The Football Association pracę w Tottenhamie i na Wembley otrzymał syn bankiera reprezentującego w FIFA Trynidad i Tobago, jednego z najgłośniejszych aferzystów Jacka Warnera. Zarzutem numer dwa był handel głosami. Rosjanom w raportach nic nie udowodniono, chociaż niewyjaśniona do dziś pozostaje sprawa wyczyszczenia wszystkich danych z komputerów organizatorów. W trakcie śledztwa udowodniono wręczanie działaczom FIFA i ich rodzinom drogich prezentów w postaci wycieczek na Kreml, które oficjalnie nie wykraczały poza normy kodeksu etycznego przyjętego w światowej centrali futbolu.

Rasizm nie istnieje

Po wydarzeniach z ostatnich lat awans reprezentacji Albionu na mundial w Rosji był jednym z najszerzej komentowanych wydarzeń w poprzednim tygodniu. Obok wątku sportowego, czyli budowy nowej angielskiej drużyny przez Garetha Southgate’a w oparciu o gwiazdę Harry’ego Kane’a, powróciły tematy pozapiłkarskie. FA wydała oświadczenie, informując o zagrożeniu cyberatakiem. Grupa rosyjskich hakerów, nazywająca siebie Fancy Bears, zaatakowała federację w maju, wysyłając w imieniu jednego z działaczy e-maile do FIFA w sprawach dotyczących kontroli antydopingowych. Przestępcy mieli brać rewanż za dyskwalifikację części rosyjskich sportowców na IO w Rio de Janeiro w 2016 roku, szukając danych Światowej Agencji Antydopingowej i dokumentacji medycznej sportowców głównie z Europy i USA.

Angielska federacja zapowiedziała, że w czasie pobytu w Rosji podejmie szczególne środki ostrożności w ochronie połączeń internetowych, kont e-mailowych i oficjalnych profili w social mediach. To nie jedyny temat związany z bezpieczeństwem trapiący Anglików przed wyjazdem na wschód Europy. Dobrze znana w Polsce organizacja FARE, zajmująca się zwalczaniem przejawów rasizmu na stadionach, w sezonie 2014-15 wskazała 92 tak zakwalifikowane incydenty w rozgrywkach centralnych w całym kraju. W kolejnych latach jej działalność miała zostać ograniczona, przez co nie mogła przedstawić pełnych danych.

– Sprawię, że nikt nie będzie mówił o funkcjonowaniu rasizmu czy dyskryminacji. W Rosji nie ma rasizmu, takie zjawisko nie istnieje - mówił były piłkarz między innymi Chelsea Londyn Aleksiej Smiertin, od kilku miesięcy inspektor do spraw walki z rasizmem w rosyjskiej federacji futbolu, w programie "BBC World Football". - Pojawia się jako moda. Przychodzi z innych krajów. Nigdy wcześniej nie występował w naszym kraju. Dziesięć lat temu jacyś kibice mogli dać czarnoskóremu piłkarzowi banana jako żart. Media kreują zły wizerunek Rosji.

Otwartość gospodarzy na kibiców z całego świata jest oceniana także przez zaangażowanie w walkę z chuligaństwem. Wyemitowany w lutym tego roku na antenie BBC film dokumentalny pod tytułem "Rosyjska armia chuliganów" był jedną z największych dotychczasowych antyreklam mundialu. Program zawierał kilka przesłań od rosyjskich pseudokibiców, począwszy od "dla niektórych będzie to festiwal futbolu, dla innych festiwal przemocy" do osądów na temat powtórki bitwy z angielskimi chuliganami przed meczem obu reprezentacji na Euro 2016 w Marsylii. "Ktoś będzie na sto procent próbował coś zrobić. Mogę to zagwarantować" – z takim myśleniem i oceną zaczęli walczyć Rosjanie. Na fanów Manchesteru United, którzy w ubiegłym sezonie przylecieli do Rostowa nad Donem na mecz z tamtejszym FK w Lidze Europy, czekały ciepłe napoje, koce i miejsca obok gospodarzy. Za tak serdeczne powitanie dziękował oficjalny profil Czerwonych Diabłów na Twitterze.

600 procent budżetu

Mistrzostwa będą dla Rosji drugim w ostatnich latach, po zimowych IO w Soczi w 2014 roku, sportowym wydarzeniem największego kalibru w roli organizatora. Tą samą drogą niedawno szła Brazylia. Historia pokazuje, że świat przy imprezach tej skali przebacza wiele niedoróbek, ale gospodarz musi zadbać, żeby samo święto nie stało się tubą propagandową wykorzystywaną przez przeciwników. Z tego powodu nie w pełni wykorzystano potencjał olimpiady, kiedy świeżo po aneksji Krymu cały świat nadal zadawał niewygodne pytania.  Ostatnie przypadki pokazują, że można popełniać błędy, pod warunkiem że u innych dzieje się gorzej.

Przed wakacjami angielski "The Observer" dotarł do dowodów ukazujących nieludzkie warunki życia 190 robotników z Korei Północnej pracujących przy budowie obiektu w Sankt Petersburgu. Za stawkę od 10 do 15 dolarów imigranci pracowali przynajmniej 11 godzin dziennie bez dnia wolnego przez kilka miesięcy. W 2015 roku miało dojść do pięciu zgonów. Z kolei w Samarze pracowano nawet przy temperaturze minus 25 stopni Celsjusza. Przy takiej skali łamania praw człowieka na budowach aren kolejnego gospodarza mundialu, Kataru, świat nie zwrócił na te wydarzenia większej uwagi. Gorące jest inne zagadnienie: opinia międzynarodowa jest zgodna, że rosyjskie władze zostaną w pierwszej kolejności rozliczone z zapewnienia wszystkim bezpieczeństwa przed atakami terrorystycznymi. Gospodarze ostatnich największych imprez sportowych zdali ten egzamin.

Osiem miesięcy przed pierwszym gwizdkiem turnieju największym wrogiem organizatorów stał się uciekający czas. Na dalszy plan zeszły wydatki, a jeszcze pół roku temu pisaliśmy o gigantycznie przekroczonych (w przypadku stadionu w Sankt Petersburgu nawet o 600 procent, co z kwotą 1,5 miliarda USD wydatków czyniłoby obiekt najdroższym na świecie) budżetach. Dziś nadal nieskończone są m.in. areny w Kaliningradzie, Niżnym Nowogrodzie, Sarańsku, Wołgogradzie, Rostowie nad Donem i Samarze. Na placu budowy każdego z ostatnich trzech stadionów od czerwca przynajmniej raz wybuchł pożar. Wystarczy też rzut oka na mapę, żeby stwierdzić, że lada moment pogoda nie pozwoli na prace budowlane lub je spowolni.

- Jesteśmy zaniepokojeni, gdy coś nie idzie zgodnie z planem, ale otrzymaliśmy zapewnienie od gubernatora oraz lokalnych władz, że chcą zakończyć budowę najszybciej, jak to tylko możliwe. Przygotowano konkretne plany, a na budowach pracuje znacznie więcej robotników. Najbliższe maksymalnie trzy miesiące będą miały decydujące znaczenie. Cały czas będziemy się uważnie przyglądali rozwojowi sytuacji - komentował niedawną inspekcję aren kierownik delegacji FIFA Colin Smith.

Nadciąga rewolucja

Próbą generalną, czego możemy spodziewać się po Rosjanach na przełomie czerwca i lipca przyszłego roku, był Puchar Konfederacji FIFA. Dziennikarze z całego świata wystawili organizatorom w większości dobrą ocenę. Shaun Walker z "The Guardian" pisał przed finałem, że test został zdany, a ocenę mistrzostw może zaniżać tylko poziom sportowy drużyny prowadzonej przez Stanisława Czerczesowa. Autor przyznał, że udając się do Rosji, leciał naładowany informacjami o chuliganach, rasizmie, łamaniu praw człowieka i skandalach dopingowych. Natomiast na miejscu zastał napisy informacyjne w języku angielskim, przyjacielsko nastawionych milicjantów i tabuny wolontariuszy gotowych załatwić każdą sprawę. Mundial stał się sprawą narodową, a każdy chcący temu zaszkodzić będzie traktowany jako wróg. Furorę zrobiła historia chilijskiego dziennikarza oszukanego przez taksówkarza, który policzył za kurs ponad 30-krotność ceny rynkowej. Potem został odnaleziony przez służby i oddał pieniądze, a do końca turnieju woził poszkodowanego za darmo. Żadna z chorób tocząca tamtejszy sport nie była widoczna w obrazku przygotowanym przez organizatorów.

To jednak skala mikro, a jak Rosjanie poradzą sobie z wydarzeniem makro? Duże obawy budzi transport. Jeszcze nigdy mundial nie był rozgrywany na dwóch kontynentach z odległościami między miastami-gospodarzami rzędu pięciu tysięcy kilometrów. Tyle jest z Sankt Petersburga do Soczi, więc podróż pociągiem trwa około 50 godzin. Władze zapewniły, że każdy posiadacz biletów na mecze mistrzostw świata będzie zwolniony z obowiązku wizowego i otrzyma specjalny glejt pozwalający podróżować koleją za darmo.

- Opóźnienia nie są krytyczne, nic złego się nie dzieje, ale jak zawsze powtarzam: najtrudniejsza praca czeka nas na finiszu. Jeśli teraz za szybko odpuścimy, nie zdążymy ze wszystkim na czas - powiedział prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin na niedawnej konferencji prasowej z udziałem najważniejszych działaczy sportowych, gubernatorów regionów i znanych sportowców. Przed kamerami, mikrofonami i obiektywami wystąpił w znanej dla siebie roli - z jednej strony chwalił, z drugiej stawiał do pionu, pokazując całemu światu, a przede wszystkim rodakom, że jest zatroskanym gospodarzem trzymającym rękę na pulsie. Hitem internetu stał się fragment, w którym polityk wszedł w publiczny dialog z prezesem Zenitu Sankt Petersburg, jednym z ważniejszych piłkarskich działaczy w kraju Siergiejem Fursenką:

- Brawo. Po boisku w meczu Zenitu w Lidze Europy biegało ośmiu obcokrajowców, do tego było tylko trzech obywateli Rosji. To bardzo ciekawe, co nam tu mówisz - ironizował, nawiązując do wypowiedzi Fursenki o dziejącej się w kraju futbolowej rewolucji, która sprawia, że w perspektywie mundialu rosyjską piłkę nożną czekają owocne lata.

Najważniejszy turniej w karierze

- Trzecie miejsce w grupie w Pucharze Konfederacji za Portugalią, Meksykiem i przed Nową Zelandią było zdecydowanie poniżej oczekiwań Rosjan - mówi komentator rosyjskiego futbolu na antenach telewizji Polsat Grzegorz Michalewski. - Po wygranej z Koreą Południową i remisie z Iranem w ubiegłym tygodniu w jednej z gazet widziałem ankietę, w której kibice ocenili selekcjonera, odpowiadając na pytanie: czy na mundialu Sborna zaprezentuje się dobrze. Tak odpowiedziało 35 procent, a aż 65 nie. Zgodzę się, że w tych dwóch meczach zespół nie zachwycił. Na obronę Czerczesowa powiem, że testował dwa ustawienia: 1-3-5-2 i 1-4-4-2. Od dłuższego czasu zapowiada, że pracuje nad różnymi wariantami, będzie przygotowywał drużynę pod konkretnego rywala, a wcześniej przez wiele lat zespół grał dokładnie zawsze tak samo niezależnie od okoliczności.

- Wszyscy wiedzą, że Czerczesow nie ma dużego wyboru. Zrobił zdecydowany krok naprzód, odkrywając nowych zawodników, wcześniej kompletnie niebranych pod uwagę w kontekście drużyny narodowej. W jednym z pierwszych wywiadów powiedział, że na każdą pozycję musi mieć alternatywę. W 2014 roku przed mistrzostwami w Brazylii Fabio Capello popełnił błąd, uzależniając drużynę od Romana Szyrokowa, przed Euro 2016 Leonid Słucki zrobił tak z kolei z Ałanem Dzagojewem. Obaj przed finałami doznali kontuzji, a szkoleniowcy nie mieli planu B. W obu przypadkach rosyjska drużyna nawet nie wyszła z grupy.

Były trener warszawskiej Legii gruntownie przebudowuje drużynę. Po objęciu przez niego stanowiska z reprezentacją rozstała się grupa wiekowych już zawodników tworzących formację defensywną nieprzerwanie od finałów Euro 2008 – bracia Wasilij i Aleksiej Bieriezuccy oraz Siergiej Ignaszewicz.

- W Rosji nie ma solidnych środkowych obrońców i zestawienie nowej defensywy okazało się dużym wyzwaniem. Puchar Konfederacji w tym przypadku nie dał pełnej odpowiedzi, to znaczy obrońcy nie zawiedli jakoś mocno, ale też nie zachwycili - dodaje Michalewski.

- Czerczesow nie mydli oczu: mówi, że jest jeszcze dużo do zrobienia. Na pewno zmienił myślenie o Sbornej, przede wszystkim piłkarzy. Musimy zrozumieć, że dla Rosjan to, jak wypadną w roli gospodarzy mundialu, jest sprawą narodową. Piłkarze widzą w mistrzostwach najważniejszy turniej w karierze. Czerczesowowi udało się utemperować Aleksandra Kokorina. W ubiegłym roku po fatalnym wyniku na Euro 2016 imprezował w Monte Carlo z Pawłem Mamajewem. Jeszcze na początku tego przyłapano go na udziale w nielegalnych wyścigach w Sankt Petersburgu, a w czasie Pucharu Konfederacji śmiał się z selekcjonera w social mediach do spółki z Artiomem Dziubą. Czerczesow nie powoływał zawodnika, nawet kiedy już wyleczył kontuzję i media zaczęły zadawać pytania. Ten musiał sporo przemyśleć i wreszcie dojrzeć. W tym sezonie osiągnął życiową formę i wrócił do reprezentacji.

Źródło artykułu: