Lechia - Korona: biało-zielona kompromitacja. Żenujący żart ze strony gdańszczan

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / 	PAP/Adam Warżawa / Piłkarze Korony Kielce cieszą się z gola
PAP / PAP/Adam Warżawa / Piłkarze Korony Kielce cieszą się z gola
zdjęcie autora artykułu

Takiej kompromitacji w Gdańsku nie spodziewał się nikt. Lechia, dla której miało to być przełamanie i trampolina w górę tabeli, została rozgromiona przez Koronę. Kielczanie wygrali 5:0 i było to dla nich pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym roku.

W tym artykule dowiesz się o:

Kibice Lechii Gdańsk, którzy zdecydowali się w to mroźne, wietrzne popołudnie pozostać w domu - a patrząc na frekwencję, postąpiła tak większość - mogli odetchnąć z ulgą. Takiej kompromitacji na własnym boisku nie oglądano od długiego czasu. Zespół Adama Owena przy mądrze grającej Koronie wyglądał jak przedszkolaki podchodzące do matury. Same statystyki pierwszej połowy nie wyglądały dla gospodarzy źle. Lechia niby grała do przodu, niby atakowała, próbowała strzelać, jednak Maciej Gostomski nie musiał interweniować ani razu. Wiele mogła zmienić akcja Rafała Wolskiego, który po doskonałym podaniu Simeona Sławczewa przymierzył w słupek. Sytuacja Lechii z 6. minuty była jedynym realnym zagrożeniem kieleckiej bramki. Korona była wycofana, spokojnie przyglądała się temu, co próbują zdziałać gdańszczanie i w końcu sama zaczęła korzystać z nieporadności Lechii na boisku. Już w 13. minucie po koszmarnym błędzie Joao Nunesa sam na sam z Dusanem Kuciakiem wyszedł Nika Kaczarawa. Gruzin tym razem nie zaskoczył Słowaka, jednak był to jedyny obroniony strzał będącego dotychczas ostoją gdańskiej defensywy bramkarza. Kielczanie korzystali z kompletnie rozstrojonej gdańskiej defensywy i rozpoczęli koncert, którego brzmienia w swojej głowie nie miał prawa mieć ani Gino Lettieri, ani żaden inny, nawet najbardziej niepoprawny optymista z Kielc.

ZOBACZ WIDEO: Ogromny błąd rywala dał bramkę Napoli, Zieliński blisko trafienia. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Przyjezdni co rusz ośmieszali gdańską obronę. Dwa razy Nika Kaczarawa i po razie Maciej Górski oraz Bartosz Rymaniak - to oni dali Koronie najwyższe w tym sezonie prowadzenie do przerwy. Lechiści potykali się o własne nogi, prezentując formę wołającą o pomstę do nieba. Przy trzeciej i czwartej bramce kielczanie sami byli w szoku jak łatwo podwyższyli prowadzenie, a najmniej liczna w historii Stadionu Energi Gdańsk publiczność zaczęła gremialnie opuszczać krzesełka.

Po zmianie stron Lechia wciąż próbowała atakować, jednak robiła to na tyle nieporadnie, że grająca na stojąco Korona nie miała problemów z utrzymaniem wyniku. Kielczanie też mieli swoje szanse. Po faulu Romario Balde na jedenasty metr podszedł Jakub Żubrowski, ale karnego obronił Kuciak.

Jedynego gola w drugiej części spotkania strzeliła - a jakżeby inaczej - Korona. W 74. minucie po kolejnym błędzie gdańskiej obrony na 5:0 podwyższył Elia Soriano. Atmosfera w Gdańsku po tym spotkaniu jest nie do pozazdroszczenia szczególnie, że już w piątek zespół Lechii jedzie na kolejne ekstraklasowe derby z Arką Gdynia. Lechia Gdańsk - Korona Kielce 0:5 (0:4) 0:1 - Kaczarawa 26' 0:2 - Górski 31' 0:3 - Rymaniak 39' 0:4 - Kaczarawa 44' 0:5 - Soriano 74' Składy: Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Joao Nunes, Błażej Augustyn, Jakub Wawrzyniak - Mato Milos, Daniel Łukasik, Simeon Sławczew (74' Patryk Lipski), Mateusz Lewandowski (35' Joao Oliveira) - Flavio Paixao (57' Romario Balde), Marco Paixao, Rafał Wolski. Korona Kielce: Maciej Gostomski - Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek (46' Elia Soriano), Andan Kovacević - Łukasz Kosakiewicz, Mateusz Możdżeń, Jakub Żubrowski, Ken Kallaste - Maciej Górski, Goran Cvijanović (72' Marcin Cebula), Nika Karaczawa (46' Djibril Diaw). Żółte kartki: Wolski, Nunes (Lechia). Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów: 7 066.

Źródło artykułu: