Zagłębie przetrzymało nawałnicę. Korona Kielce zastopowana w Lubinie

Newspix / Łukasz Skwiot / Na zdjęciu: Bartosz Rymaniak (z lewej) oraz Adam Matuszczyk (z prawej)
Newspix / Łukasz Skwiot / Na zdjęciu: Bartosz Rymaniak (z lewej) oraz Adam Matuszczyk (z prawej)

Rewelacyjna Korona Kielce nie zdołała złamać defensywy Zagłębia. Na zakończenie 16. kolejki Ekstraklasy w Lubinie padł remis 0:0. Z wyniku zdecydowanie bardziej cieszą się gospodarze, którzy ostatnie 10 minut grali w osłabieniu.

Nad Polską w ostatnim czasie szalały orkany Grzegorz i Marcin. Na boiskach Lotto Ekstraklasy spustoszenie siał huragan Korona. Kielczanie w wielkim stylu oprawili Śląsk Wrocław 3:0, tydzień wcześniej znokautowali Lechię w Gdańsku 5:0. W lidze byli niepokonani od 15 września! Trener Gino Lettieri przestał być obiektem drwin, a jego niezmordowani podopieczni potrafili zabiegać rywali na śmierć.

Podobną taktykę realizowali w Lubinie. Zagłębie, które od kilku tygodni rozczarowywało (trzy porażki z rzędu), długimi fragmentami goniło za piłką. Niewiele wynikało jednak z akcji Mateusza Możdżenia czy Gorana Cvijanovicia. Stoperzy Miedziowych byli czujni i nie pozostawiali dużo miejsca Nice Kaczarawie. Rosły Gruzin (198 cm) harował na całej szerokości pola karnego, ale jedynie zgrywał futbolówkę do kolegów, większość akcji przeprowadzał stojąc tyłem do bramki. Zamiast zapowiadanego huraganu, nad Lubinem wiał co najwyżej zefir.

Tylko pozornie kielczanie trzymali rękę na pulsie. Zagłębie czekało na błędy obrony i cierpliwość prawie się opłaciła. Nieporozumienie Adnana Kovacevicia z Maciejem Gostomskim mogło zakończyć się golem samobójczym, po nieudanym wybiciu Kena Kallaste na bramkę ruszył Jakub Świerczok i tuż przed przerwą zmusił Gostomskiego do wysiłku.

Jedna groźna okazja przez 45 minut to marny dorobek jak na spragnione zwycięstw Zagłębie. Cokolwiek napiszemy zresztą o pierwszej połowie, będzie to eufemizm. Dużo wymian w środku pola, momentami ligowa młócka. Tak powszechny w ekstraklasie typowy mecz walki. Po przerwie gorzej być po prostu nie mogło. I nie było.

ZOBACZ WIDEO: Janusz Wójcik atakuje swoich byłych piłkarzy

Zespoły otworzyły się. Uaktywnił się Świerczok, Kallaste nie radził sobie z Alanem Czerwińskim. Gostomski nie marznął już między słupkami i kilka razy został poddany poważnej próbie. Nie nudził się też Martin Polacek, choć akurat Słowakowi szans na skuteczną interwencję nie dawali piłkarze Korony. W dość przypadkowej sytuacji Łukasz Kosakiewicz uderzył głową (z 14 metrów!) w słupek, po odważnym rajdzie karnego próbował wymusić Bartosz Rymaniak.

Prawdziwe cierpienie Zagłębia zaczęło się w 80. minucie. Kielczanie wyglądali lepiej fizycznie, wychodzili z kontrami i gospodarze łapali żółte karki, co wkrótce odbiło się czkawką. Adam Matuszczyk przedwcześnie poszedł pod prysznic i Miedziowi skupili się wyłącznie na obronie. Cała drużyna postawiła zasieki na 20. metrze od bramki, przeżywała kryzysowe momenty, ale przetrzymała nawałnicę i w tych okolicznościach zdobyła cenny punkty.

KGHM Zagłębie Lubin - Korona Kielce 0:0 (0:0)

Zagłębie: Martin Polacek - Lubomir Guldan, Bartosz Kopacz, Jarosław Jach, Alan Czerwiński, Konrad Andrzejczak (66' Arkadiusz Woźniak), Adam Matuszczyk, Jarosław Kubicki, Bartłomiej Pawłowski (62' Adam Buksa), Patryk Tuszyński, Jakub Świerczok (85' Jakub Tosik).

Korona Kielce: Maciej Gostomski - Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Radek Dejmek, Ken Kallaste, Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń, Goran Cvijanović (58' Łukasz Kosakiewicz), Marcin Cebula, Jacek Kiełb (65' Maciej Górski), Nika Kaczarawa (77' Elia Soriano).

Żółte kartki: Guldan, Tuszyński, Matuszczyk, Jach (Zagłębie)

Czerwona kartka: Matuszczyk (Zagłębie - za dwie żółte)

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)

Komentarze (0)