Marcin Wasilewski: Wróciłem do żywych - mam ogromny głód piłki

- Ostatnie miesiące to jeden z cięższych okresów w mojej przygodzie z piłką. Wróciłem do żywych i mam ogromny głód gry - mówi Marcin Wasilewski, który po blisko jedenastu latach przerwy znów zagra w Lotto Ekstraklasie.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Marcin Wasilewski na konferencji prasowej Wisły Kraków WP SportoweFakty / Maciej Kmita / Marcin Wasilewski na konferencji prasowej Wisły Kraków

Marcin Wasilewski w sobotę związał się z Wisłą Kraków kontraktem mającym obowiązywać do końca sezonu. Biała Gwiazda mogła pozyskać "Wasyla" poza oknem transferowym, bo 60-krotny reprezentant Polski był wolnym zawodnikiem, odkąd 1 lipca wygasł jego kontrakt z Leicester City.

Poniedziałkowa prezentacja Wasilewskiego została przeniesiona z pawilonu medialnego, gdzie zwykle odbywają się konferencje prasowe, do loży prezydenckiej. Stało się tak ze względów organizacyjnych, a nie po to, by powitać 60-krotnego reprezentanta Polski ze specjalnymi honorami, ale Wasilewski dobrze odnalazł się w sytuacji.

- Tyle zdjęć to nie miałem zrobionych przez ostatnie osiem lat. Dobrze się zaczyna - stwierdził z błyskiem w oku, dodając: - To królewskie przywitanie i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprezentować się z dobrej strony na boisku.

37-latek przyznał, że ostatnie pół roku to jeden z najtrudniejszych okresów w jego karierze. To mocne słowa, biorąc pod uwagę, że w sierpniu 2009 roku Wasilewski padł ofiarą brutalnego ataku Aksela Witsela, w wyniku którego doznał złamań otwartych kości, uszkodzeń więzadeł w kolanie i stawie skokowym. By wrócić na boisko, musiał przejść sześć operacji.

ZOBACZ WIDEO Inaki Astiz: Górnik to drużyna na podium

- Nie ukrywam, że był to jeden z cięższych okresów w mojej przygodzie z piłką. Pierwszy taki miałem po kontuzji, a teraz był taki drugi. Po końcu kontraktu z Leicester City straciłem też rytm treningowy i trudno było się z tym pogodzić - wyjaśnił Wasilewski, dodając: - Trenowałem indywidualnie i gościnnie z Kalwarianką, w której trenerem jest mój znajomy. Głód piłki mam ogromny. Nie ma się co jednak oszukiwać - żaden, nawet najcięższy trening nie zastąpi rytmu meczowego. Cieszę się, że wróciłem do żywych, bo przez dwadzieścia lat żyłem w pewnym rytmie, miałem określoną dyscyplinę - brakowało mi tego w ostatnich miesiącach.

Wasilewski trafił do Wisły z... 17-letnim poślizgiem. 60-krotny reprezentant Polski jest rodowitym krakowianinem i sympatyzuje z klubem z Reymonta 22, ale nigdy nie był jego zawodnikiem. Na przełomie wieków Wisła zagwarantowała sobie nawet prawo do pierwokupu Wasilewskiego, ale z niego nie skorzystała. W czerwcu 2000 roku "Wasyl" wystąpił w sparingu z Ruchem Radzionków, ale ostatecznie z Hutnika Kraków, którego jest wychowankiem, przeniósł się do Śląska Wrocław.

- Już kilka razy prowadziłem rozmowy z Wisłą, ale niestety zawsze coś stawało na przeszkodzie. Teraz Wisła była bardzo konkretna i zdeterminowana. Chcę podziękować władzom klubu za zaufanie, bo jestem wielką niewiadomą - ostatni raz zagrałem dobrych kilka miesięcy temu - przypomniał Wasilewski.

I faktycznie, w minionym sezonie były reprezentant Polski rozegrał dla Leicester City pięć spotkań, ale ostatni raz na boisku pojawił się 18 lutego. Kiedy będzie gotowy do gry na sto procent? - Trudno mi to ocenić, bo treningi indywidualne to nie to samo co zajęcia z zespołem. Będę miał dodatkowe treningi, żeby jak najszybciej dojść do formy i być gotowym do pierwszego występu. Mam zaległości, ale będę chciał je jak najszybciej zniwelować.

Wasilewski pozostawał bez kontraktu przez blisko pięć miesięcy, ale w tym czasie nie myślał o definitywnym rozstaniu z futbolem.

- Telefon cały czas się odzywał, dlatego ciągle trenowałem, żeby móc w każdej chwili przyjąć ofertę. Było kilka propozycji i z zagranicy, i z Polski, ale przy ich rozpatrywaniu brałem pod uwagę rodzinę. Jak się jest samemu, to pakuje się plecak i jedzie się na drugi koniec świata, ale jak się ma rodzinę, trzeba też myśleć o niej. Cieszę się, że mogłem zostać w Krakowie. Znam się z Pawłem Brożkiem, z "Małym", z "Głową" i nie ukrywam, że oni też mieli wpływ na moją decyzję. Było trochę presji z ich strony - puścił oko Wasilewski.

37-latek o uprawianiu piłki mówi z taką pasją, jakby dopiero stawiał pierwsze kroki w zawodzie, a nie był spełnionym zawodowcem. Nie wyznacza sobie daty przejście na emeryturę: - Gra w piłkę to ogromna przyjemność. Wstaję rano po to, by robić to, co kocham i jeszcze dostaję za to godziwe pieniądze. To jest piękne. Ile będę grał? Jeśli poczuję, że nie nadaję się do grania w piłkę, to sam pójdę do władz klubu i powiem, że mój czas dobiegł końca. Nie będę oszukiwał sam siebie i ludzi, którzy we mnie wierzą. To dla mnie kolejne wyzwanie.

Wasilewski wrócił do Lotto Ekstraklasy po blisko jedenastu latach. W ostatnich miesiącach miał okazje baczniej śledzić rodzime rozgrywki. Jak ocenia zmiany, do jakich doszło w lidze podczas jego nieobecności? - Nie chce się wypowiadać o poziomie, bo inaczej się to widzi z boiska, a inaczej z trybun i telewizji. Na pewno poprawiły się stadiony - mamy się czym pochwalić w Europie. A jeśli chodzi o ocenę gry, to wstrzymam się do pierwszych występów.

Nowy zawodnik Wisły może zadebiutować w jej barwach już w poniedziałkowym meczu 17. kolejki Lotto Ekstraklasy z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Wasilewski ma zastąpić w "11" Białej Gwiazdy kontuzjowanego Ivana Gonzaleza i stworzyć duet stoperów z Arkadiuszem Głowackim.

Czy Marcin Wasilewski okaże się wzmocnieniem Wisły Kraków?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×