W poprzedniej serii spotkań Ruch przegrał w Białymstoku z Jagiellonią. Niebiescy wcale jednak nie musieli ulec Jadze w tym pojedynku. - O naszej porażce zaważyła nieszczęsna siedemdziesiąta minuta i przede wszystkim fatalna skuteczność. Mecz mógł się ułożyć dla nas zupełnie inaczej, gdybym wykorzystał świetną okazję do zdobycia gola. Również Remek Jezierski chybił, a mógł trafić do siatki. Po stracie gola już się nie podnieśliśmy - ocenił przebieg gry w Białymstoku Wojciech Grzyb. - Porównując mecz w Białymstoku z pojedynkiem z Polonią Warszawa, wiele się w naszej grze zmieniło. Przede wszystkim była wola walki i duże zaangażowanie z naszej strony. W spotkaniu z Czarnymi koszulami nic nam się nie układało, a w pojedynku z Jagą nie daliśmy im do 70 minuty rozwinąć skrzydeł. No, może poza jedną akcją, którą zresztą sami sprokurowaliśmy. Dużo graliśmy piłką, agresywnie walczyliśmy, wysoko podchodziliśmy - cieszył się z lepszej postawy zespołu Niebieskich w Białymstoku "Grzybek".
We wcześniejszych ligowych meczach piłkarzom Ruchu zarzucało się, że w grę wkładają zbyt mało zaangażowania. Niebiescy nie pokazują, tak charakterystycznej dla Ślązaków, woli walki i ambicji. - Czy taka nasza postawa spowodowana jest małą ilością rodowitych Ślązaków w zespole? - powtarza pytanie kapitan Niebieskich. - Myślę, że to nie jest powód naszej słabszej gry. Gdy zespołowi nie idzie, wtedy szuka się tematów zastępczych. Nie mamy żadnej gwarancji, że gdybyśmy w kadrze mieli piętnastu Ślązaków, to wynik byłby inny. Już dawno powiedziałem, że w klubie jest za mało "hanysów". Również wśród młodzieży, która jest w szerokiej kadrze zespołu. Przed nimi zresztą daleka droga do pierwszej. Na pewno brakuje w Ruchu Ślązaków. W kadrze są piłkarze, którzy swoimi nazwiskami powinni gwarantować grę na wysokim poziomie i nie ważne czy są ze Śląska, czy też na przykład z Wielkopolski. Kibice na pewno woleliby więcej Ślązaków w swoim zespole, a przede wszystkim wychowanków. Podobnie rzecz się jednak dzieje w innych klubach. Ilu wychowanków jest aktualnie w Górniku? W derbach Śląska nie zagrał żaden wychowanek klubu z Zabrza. Mam nadzieję, że wkrótce w Ruchu się to zmieni - stwierdził, imponujący wysoką formą Grzyb, który uważa, że nie trzeba być Ślązakiem, aby prezentować hart ducha w grze. - Proszę spojrzeć na pochodzącego z Jarosławia Grzesia Barana. W meczu z Polonią Warszawa go zabrakło i zagraliśmy fatalnie. Jest "sercem" naszego zespołu. Gdyby wszyscy piłkarze z takim zaangażowaniem podchodzili do swoich obowiązków, to nie zastanawialibyśmy się teraz czy pokonamy Bełchatów, ale w jakim stosunku i stylu to uczynimy. Mam nadzieję, że obecność Grzegorza w środku pola korzystnie wpłynie na piłkarzy. W Białymstoku Baran już wystąpił i nasza gra wyglądała dużo lepiej niż w pojedynku z Czarnymi koszulami. Ja, grając z boku boiska nie mam takiego wpływu na resztę drużyny jak Grzegorz, który walczy w środku pola - dodał Wojciech Grzyb.
Przed meczem PGE GKS w Ruchu jest ogromna mobilizacja. Niebiescy zdają sobie sprawę, że tylko trzy punkty mogą im pomóc w szybkim zagwarantowaniu sobie ligowego bytu. - W obecnej sytuacji najważniejsze nie są umiejętności piłkarskie, ale charakter i cechy wolicjonalne - podkreśla Grzyb. - W całej polskiej lidze, ale też i Europie niżej notowane zespoły wygrywają z możnymi, głównie przez ogromne zaangażowanie. Wiemy, że nasza sytuacja nie jest dobra. Wygrana z Bełchatowem na chwilę może nam pomóc. Później gramy jednak w Poznaniu z Lechem i znowu możemy znaleźć się w ciężkiej sytuacji - powiedział wychowanek Ruchu.
Wojciech Grzyb ma nadzieję, że w sobotę kibice pomogą Niebieskim w zdobyciu trzech punktów. - Chcielibyśmy zaapelować do naszych sympatyków o wsparcie od początku meczu. Mamy nadzieję, że doping będzie taki, jak podczas spotkania z Polonią Warszawa. Myślę, że już nie będzie problemu i wszyscy wejdą na stadion na czas i będą nas dopingować od 1 do 94 minuty - stwierdził Grzyb. - Mam również nadzieję, że w sobotę zjawi się na Stadionie Śląskim co najmniej 10 tysięcy naszych kibiców i głośnym dopingiem pomogą nam w wygranej nad Bełchatowem - zakończył kapitan Ruchu.