Bezprecedensowy proces w Poznaniu. Piłkarz domaga się ponad 1 mln zł od kibica klubu

Newspix / LUKASZ KRAJEWSKI / Na zdjęciu: Petar Borovicanin
Newspix / LUKASZ KRAJEWSKI / Na zdjęciu: Petar Borovicanin

Ogromnych pieniędzy chce od biznesmena i kibica Warty Poznań zawodnik Garbarni Kraków. Uważa on, że Jakub Pyżalski obraził podczas meczu jego żonę i rodzinę.

15 czerwca 2016. Drużyny grają najważniejszy mecz w roku, którego stawką jest awans do II ligi. Niemal cała publiczność jest zgromadzona na trybunie od strony Drogi Dębińskiej. Naprzeciwko znajduje się tylko grupka osób, w tym m.in. Jakub Pyżalski z małżonką, prezes klubu z Poznania Izabellą Łukomską-Pyżalską, a także kamerzysta Garbarni.

Baraż, o którym usłyszała cała Polska

Właśnie on zarejestrował zachowanie Pyżalskiego, który miał mówić do gracza drużyny z Krakowa Petara Borovicanina: "Twoją starą ruch..., prosto na ryj się spusz.... Tak ciągnie i liże d..., ze k... żadna tak nie liże".

Pyżalski do sprawy się na razie nie odnosi, natomiast prezes zielonych Łukomska-Pyżalska podkreśla, że nerwowa reakcja jej męża nie wzięła się znikąd. - Zareagowaliśmy na jeden z fauli na naszym zawodniku i w tym momencie Borovicanin powiedział do mnie, a byłam jedyną kobietą na tej trybunie: "Poj... jest ten, co cię rucha ty k... stara".

Obu stronom mocno skoczyło ciśnienie i przerzucały się wyzwiskami. Wersję Borovicanina potwierdzał bramkarz Garbarni, Marcin Cabaj, który stwierdził dodatkowo, że Pyżalski się przed nim obnażył.

Pyżalski natomiast uważa, że Cabaj także ma wiele na sumieniu. - Już po meczu celowo odkopnął piłkę dokładnie w miejsce, w którym znajdowała się moja żona.

To zachowanie bramkarza widać zresztą na filmie z zapisem całego spotkania, który wciąż jest dostępny w Internecie. Cabaj wykonuje na nim także gest Kozakiewicza, a potem biegnie w kierunku Pyżalskiego. Do konfrontacji nie dochodzi, a cały incydent kończy się w momencie, w którym Pyżalski dołącza do fetujących awans piłkarzy. Można to zobaczyć od 1:48:50

.

Proces o zniesławienie, stawką ponad milion

Petar Borovicanin zdecydował się wystąpić na drogę sądową i teraz żąda od Jakuba Pyżalskiego zapłaty 1,2 mln zł tytułem zadośćuczynienia za zniesławienie jego i małżonki.

Potyczka na sali sądowej trwa już kilka miesięcy i końca na razie nie widać. Do ugody raczej nie dojdzie, bo Pyżalski płacić nie zamierza. Byłby to zresztą precedens. Gdyby zasądzono odszkodowanie na korzyść zawodnika Garbarni, nietrudno sobie wyobrazić kolejne takie pozwy.

- Jeżdżę na mecze i widzę takie sytuacje. Ludzie są wyzywani od k... Różnica jest tylko taka, że tam adresaci tych obelg nie kierują pozwów do sądów, bo mimo że krzyczących dałoby się bez trudu ustalić na podstawie monitoringu, wiadomo, że nic nie uda się od nich uzyskać, bo przeciętnego kibica nie stać na płacenie wysokich kar. Pan Borovicanin natomiast wpadł na pomysł szybkiego wzbogacenia. Kwoty, której domaga się w sądzie nie zarobił pewnie przez całą przygodę z piłką. Nie wyszło mu w futbolu, nie trafił szóstki w toto lotka, więc próbuje wywalczyć pieniądze na sali sądowej - tłumaczy nam Pyżalski.

Co się stało z nagraniem?

Pełnomocnik Pyżalskiego domagał się podczas rozprawy pokazania całości nagrania (kamerzysta Garbarni rejestrował przebieg spotkania), ale mimo że sędzia zobligował krakowski klub do jego dostarczenia, do dziś film nie został ujawniony.

- Garbarnia twierdzi, że nie posiada tego materiału, a gdyby on wypłynął na światło dzienne, wtedy każdy mógłby poznać całe tło, zobaczyć co robiła druga strona i sam ocenić sytuację. Zamiast tego do opinii publicznej trafił zaledwie dwuminutowy wycinek, zmontowany w taki sposób, żeby przedstawić wyłącznie moje zachowanie. Wykorzystywano go potem, by wywalczyć w PZPN walkower. Później, gdy okazało się, że na to nie ma żadnych szans, Petar Borovicanin postanowił walczyć o pieniądze w sali sądowej - powiedział Pyżalski.

Jeszcze zanim ujawniono film z zachowaniem Pyżalskiego, do sieci trafił inny zapis przygotowany przez Garbarnię. W rewanżowym spotkaniu barażowym (w Krakowie było 3:2 dla gospodarzy) Warta zwyciężyła 1:0 po bramce z rzutu karnego podyktowanego za faul na Adrianie Laskowskim (do siatki trafił Łukasz Białożyt). Krakowianie nie mogli się pogodzić z tą decyzją i próbowali dowieść, że do przewinienia nie doszło, a sędzia Łukasz Bednarek popełnił błąd. Gdy jednak okazało się, że na zapisie zza bramki widać, iż zawodnik zielonych jest ściągany za koszulkę, film nagle zniknął z Internetu. Niedługo później trafił tam zapis wydarzeń mających miejsce na trybunie. Pyżalski jest przekonany, że kolejność nie była przypadkowa.

W ubiegłym roku karę za te incydenty poniosła Warta. Za zachowanie jej kibica (Pyżalski nie pełni w klubie żadnej funkcji) zapłaciła 10 tys. zł.

Kolejna odsłona procesu cywilnego jest zaplanowana na styczeń.

ZOBACZ WIDEO: Co za historia! Gol bramkarza dał remis! - skrót meczu Benevento Calcio - AC Milan [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: