Prowadzący sobotnie zawody od początku nie panował nad sytuacją na boisku. W pierwszych trzydziestu minutach do arbitra aż dwukrotnie pretensje miał Łukasz Broź, obrońca Widzewa Łódź. - W jednej z sytuacji kiedy walczyłem z Abelem Salami dostałem w golenie, a sędzia będąc obok nas tego nie zauważył. Potem otrzymałem cios z łokcia, ale prowadzący mecz nawet nie ukarał gracza Stali żółtą kartką. Piłkarz ze Stalowej Woli jeszcze się mnie pytał, czy nie potrzebuję pomocy, gdy byłem cały zakrwawiony - złościł się Broź. Obie sytuacje wydarzyły się w odstępie kilku minut.
W podobnym tonie na temat pracy rozjemy sobotniego pojedynku wypowiadali się Stalowcy. - Sędziowanie pozostawiało wiele do życzenia. W kilku sytuacjach arbiter mógł zachować się trochę inaczej. Uważam, że kartka dla naszego zawodnika była niesprawiedliwa. Tam najpierw był kontakt z piłką. Sędzie trochę pochopnie podjął decyzję o wyrzuceniu z boiska Pauliusa Paknysa. W drugą stronę również mógł pokazać czerwona kartkę - stwierdził z kolei Konrad Cebula, pomocnik zielono-czarnych.
Właśnie dwie sytuacje z drugiej połowy sobotniej konfrontacji wzbudziły sporo kontrowersji. W 47. minucie na czystą pozycję wychodził pomocnik Stali, Kamil Karcz, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę i pokazał pozycję spaloną. - Wychodzący na wolne pole, Kamil Karcz mógł nie być na spalonym - powiedział trener Stali Stalowa Wola, Władysław Łach. W 69. minucie ponownie zawrzało. Przy linii bocznej przewrócony został jeden z graczy z Łodzi. Faulującym okazał się Paulius Paknys, który wcześniej został już ukarany żółtą kartką. Arbiter bez wahania pokazał zawodnikowi ze Stalowej Woli drugi kartonik w tym samym kolorze, a potem jeszcze czerwoną kartkę. Z tą sytuacją nie do końca mógł się pogodzić opiekun zielono-czarnych. - Uważam, że sędzie zbyt pochopnie dał dugą kartkę Pauliusowi Paknysowi. Potem praktycznie nie stwarzaliśmy żadnego zagrożenia pod bramką Widzewa. To wyglądało, jakby sędzia szukał tej czerwonej kartki. Wychodzący na czystą pozycję, Kamil Karcz mógł nie być na spalonym - dodaje Łach.
W całym spotkaniu było jeszcze kilka, a nawet kilkanaście przewinień, po których arbiter powinien pokazać żółte kartki. Brzydko faulowani byli. m.in. Cebula i Abel Salami. Prowadzący sobotnie zawody uznawał jednak, że nie nadawały się one na ukaranie jakąś kartką. Wydaje się to dziwne, skoro karze się piłkarza za wybicie piłki, a potem o przypadkowe zahaczenie o nogi, a nie upomina się za przewinienie od tyłu. Cóż długo jeszcze będziemy musieli czekać na sędziów światowej klasy.