Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Odetchnął pan z ulgą?
Jacek Kruszewski: Dlaczego?
Gdy tuż przed sezonem rozstaliście się z trenerem Marcinem Kaczmarkiem, w środowisku wiele osób obwiniało o to władze klubu. Mówiono, że uległy one zawodnikom, a najbardziej Dominikowi Furmanowi. Były nawet pojedyncze głosy, które żądały głowy prezesa. Presja - także dla władz klubu - była ogromna.
Jak powiedział Forrest Gump: "życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz na co trafisz.." Z oddychaniem z ulgą to samo - raz jest, innym razem nie. Ważne, że w ogóle oddycham.
Pojawiło się wiele kłamliwych informacji w tej sprawie. Jakiemuś bohaterskiemu anonimowi bardzo zależało na tym, żeby mnie skompromitować. Zadanie było ułatwione, bo ustaliliśmy z trenerem, że podajemy sobie ręce i nie komentujemy sprawy. I tak się dzieje. Powiem więc tylko tyle, że nie ulegliśmy ani Dominikowi, ani żadnemu innemu zawodnikowi. Natomiast jako osoby odpowiedzialne za klub musieliśmy podjąć tę, przyznaję bardzo trudną, decyzję. Co do żądań mojej głowy, to od jesieni 2015 roku pojawiają się one systematycznie, ale już dawno przestałem się tym przejmować. Są osoby, które nie mogą przeżyć, że jestem tak długo w Wiśle, która za mojej prezesury przeszła drogę od 1:2 z Unią w Tarnowie do 2:0 na Legii, a w całym 2017 roku była siódmą siłą w Polsce. Ale ja nie jestem najemnikiem, który jest tu dla kasy, czy sławy. Nie chcę nikogo obrażać, bo wiadomo, że dla wielu ludzi klub to po prostu praca, dzięki której można zarobić i nie ma w tym nic złego. Jednak u mnie jest inaczej - jestem stąd, to jest mój dom i jeśli przyjdzie taki moment, że odejdę, to ciągle będę z klubem związany i będę mu pomagał. Robię więc swoje i poddaję się nieustannej ocenie, tak właściciela, jak i równie dla mnie ważnej - trybun.
9. miejsce z realnymi szansami na pierwszą ósemkę - to chyba pozycja dość realnie oddająca możliwości Wisły? Apetyt pewnie jednak rośnie i teraz chcielibyście zakwalifikować się do górnej połowy tabeli.
W ubiegłym sezonie grupę mistrzowską przegraliśmy w ostatniej kolejce. Teraz, na starcie rundy wiosennej, nasza sytuacja jest znacznie lepsza niż przed rokiem, więc trudno nie marzyć o ósemce. Zapewnienie utrzymania już w kwietniu pozwoliłoby klubowi na oddech, który jest nam bardzo potrzebny, bo od lat gramy w zasadzie do końca "pod ciśnieniem". Łatwiej wtedy budować zespół, czy planować budżet. Stać nas na to, ale zadanie jest trudne.
Przejdźmy do spraw kadrowych. Ruch w Wiśle jest zimą niewielki. Nie za mały? Nie przydałoby się jednak bardziej odświeżyć składu?
Zrobiliśmy uzupełnienia takie, jakich potrzebowaliśmy. Rewolucja nastąpiła latem. Dziś zespół jest silny, mamy rywalizację na każdej pozycji i nie widzieliśmy zupełnie sensu dalszego rozbudowywania kadry. Mogę jedynie dodać, że aktualnie przyglądamy się jeszcze kilku bardzo młodym, utalentowanym piłkarzom, dziś dla nich jest w Wiśle dobry klimat.
Dlaczego do Wisły nie trafił ostatecznie Michał Przybylski, który dziś jest już w Widzewie Łódź? W pewnym momencie wydawało się, że to tylko kwestia czasu. Okazało się, że pomocnik z ligi farerskiej jednak nie poradziłby sobie w naszej ekstraklasie?
To jest z pewnością utalentowany młodzieniec, ale trudno powiedzieć, czy by sobie poradził. Nasz plan na niego był taki, żeby go wypożyczyć, najlepiej do klubu zaplecza ekstraklasy - po to, by w miarę systematycznie grał. Nie doszliśmy jednak do porozumienia w kwestii warunków kontraktu i tylko dlatego Michał opuścił Płock.
Jak wygląda sprawa ewentualnego pozyskania na stałe Igora Łasickiego? To już raczej podstawowy piłkarz i jego zatrzymanie byłoby dla was wartością dodaną.
Jeszcze jesienią wystąpiliśmy do Napoli z propozycją przedłużenia wypożyczenia z opcją transferu. Na dziś nie ma odpowiedzi, ale tematu nie odpuścimy.
Czy tej zimy możemy się jeszcze spodziewać ruchów kadrowych w Wiśle w którąkolwiek ze stron?
Temat transferów zimowych zamknęliśmy jeszcze przed końcem ubiegłego roku. Obecnie koncentrujemy się już na nowych rozgrywkach i letnim oknie transferowym. Na dziś nie zanosi się także na to, aby któryś z czołowych zawodników miał się z nami pożegnać.
Przedłużyliście umowę z Arkadiuszem Recą, którym interesowały się kluby z Niemiec i Włoch. Dłuższe kontrakty mają Damian Szymański i Giorgi Merebaszwili, ale oni też budzą zainteresowanie. Jak wygląda ich sytuacja?
Oficjalnie nikt się po nich nie zgłosił i bardzo dobrze, bo to są nasi kluczowi gracze, których nie chcemy się pozbywać.
Czy był pomysł ponownego dania szansy Fabianowi Hiszpańskiemu? Kiedyś ten piłkarz zapowiadał się w Wiśle znakomicie, ale potem odszedł do Podbeskidzia Bielsko-Biała i kompletnie się pogubił.
Nie było takiego pomysłu. Pozwoliliśmy jednak "Hiszpanowi" na treningi z naszymi rezerwami, żeby był cały czas "pod parą". To jest w dalszym ciągu bardzo solidny, młody wciąż piłkarz, który po "odpokutowaniu" błędów, jakie popełnił, jeszcze nieraz o sobie przypomni.
Kiedy wystartuje budowa nowego stadionu? Ten temat budzi w Płocku wielkie emocje, a sprawa trochę się przeciąga. Tymczasem obok Sandecji Nowy Sącz i Pogoni Szczecin jesteście jedynym klubem, który ma przestarzały obiekt, w dodatku niezbyt komfortowy do oglądania meczów.
Kilka dni temu z przerażeniem przysłuchiwałem się, żenującej momentami, pyskówce na sesji rady miasta, właśnie w temacie stadionu. Polityczna wojenka nie przynosi nic, poza szkodami dla klubu i kibiców. Dziś wciąż trudno powiedzieć kiedy fizycznie ruszy budowa. Najnowsza informacja od właściciela, czyli miasta, mówi o czerwcu jako momencie ogłoszenia przetargu na zaprojektowanie obiektu i wykonanie inwestycji. Jeśli tak się stanie, to przy bardzo pomyślnych wiatrach, pod koniec 2018 roku może być przy Łukasiewicza 34 wbita pierwsza łopata. Nie ukrywam, że kwestia stadionu spędza mi dziś sen z powiek, bo bez niego się nie rozwiniemy - zarówno jeśli chodzi o frekwencję, komfort pracy dziennikarzy i innych gości, jak i pozyskiwanie lepszych graczy oraz kolejnych sponsorów. O tym też trzeba pamiętać, dziś biznes i ludzie z nim związani mają wymagania i potrzeby - chcą wygody, przestronnych, ciepłych lóż, eleganckiej obsługi itd. Czasy się diametralnie zmieniły od momentu, gdy po raz ostatni byliśmy w ekstraklasie. Sportowo elitę szybko dogoniliśmy, organizacyjnie jest to już znacznie trudniejsze.
Jak z perspektywy czasu ocenia pan ponowną współpracę z Orlenem? Gdy koncern na nowo wsparł Wisłę, jej kibice bardzo się ucieszyli. Czy jest szansa, że to zaangażowanie zostanie zwiększone?
Mimo że o wsparciu, jakiego Orlen udziela płockim szczypiornistom możemy tylko pomarzyć, to bardzo się cieszę, że PKN po wielu latach znów wspomaga Wisłę i czyni to w coraz większym stopniu. Co będzie dalej, okaże się niebawem. Nie będę ukrywał, że z ogromnym smutkiem, także w tym miejscu, obserwuję walkę polityczną. Dla mnie jednak najważniejsze jest to, że Orlen w ogóle wrócił do Wisły, a na mecze przychodzą politycy z wszystkich opcji od prawa do lewa. To, pomimo tarć "na górze", nasz duży sukces, bo dawniej było znacznie gorzej.
Jaka to będzie wiosna dla Wisły? Przede wszystkim jaki wynik by sprawił, że sezon uznacie za udany?
Każdy wynik lepszy niż ten osiągnięty na zakończenie ubiegłego sezonu, będzie naszym sukcesem. Oczywiście zadanie minimum to utrzymanie, ale robimy wszystko co w naszej mocy, by przygotować zespół do walki o wyższe cele. Uważam, że o tym, jaka będzie dla nas wiosna 2018, w dużej mierze zadecyduje zima, czyli cztery mecze w lutym, z których trzy rozegramy w Płocku.
ZOBACZ WIDEO: Serie A: Napoli ugasiło pożar. Dublet Mertensa, Zieliński był zmiennikiem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]