Piotr dorastał w blasku ojca. W Pampelunie popularność byłego reprezentanta Polski była tak duża, że kibice przychodzili po autografy do domu Urbanów. - Dzień dobry, czy jest pan Jan? Mógłby na chwilę wyjść? - z czasem takie pytania i wizyty kibiców na prywatnej posesji przed drzwiami stały się czymś zupełnie normalnym - wspomina dzieciństwo Urban junior.
Miłość do piłki rozkwitła u niego po jednym z goli ojca. - Tata wrócił po długiej kontuzji, Osasuna przegrała u siebie 1:4, a ojciec strzelił pięknego gola z woleja. To moje pierwsze wspomnienie ze stadionu - opowiada.
W Hiszpanii mieszkał przez całe życie do lipca poprzedniego roku i rozpoczęcia pracy w akademii Legii. W piłkę grał do etapu juniorów starszych w Osasunie. Na wypożyczeniu z tego klubu rozegrał kilka meczów w trzeciej lidze hiszpańskiej. Do młodzieżowej reprezentacji Polski powoływał go też trener Michał Globisz. Na tym jednak się skończyło.
- Czemu? Bo wiedziałem, że pewnego poziomu nie przeskoczę. Już w wieku 17 lat trenowałem drużynę dzieci w Osasunie. Pokonałem z nimi wszystkie szczeble od juniorów do seniorów - komentuje.
W Osasunie był później dyrektorem metodologii całej akademii, trenerem młodzieżowym i analitykiem pierwszego zespołu. W sezonie 2014-15 pracował z tatą. Urban prowadził zespół w Segunda Division i został zwolniony po ośmiu miesiącach. Przypatrywanie się z bliska pracy ojca pomogło Piotrowi podjąć ważną decyzję. Że na razie nie chce iść w jego ślady.
- Trochę się zniechęciłem. Wygląda to mniej więcej tak: robisz co możesz, jak wygrasz to musiałeś to zrobić, a jak przegrasz, to jest jazda. I to często niesłuszna. Nie jest to tak fajny zawód, jak zwykły kibic może przypuszczać. Typowa walka o byt, przetrwanie. Nie ma cierpliwości - tłumaczy.
Dobrze pamięta, jak wyglądały początki pracy ojca w Polsce. - Cała rodzina tym żyła, czytaliśmy wszystko, co napisali o tacie. Teraz już nie. Wiadomo: jeżeli idzie dobrze, to jest najlepszy. A jak drużyna nie wygrywa, to jego wina. Dziś jest doświadczony, odporny. Spokojnie podchodzi do wielu spraw - tłumaczy.
Piotr Urban konsekwentnie stawia na pracę z młodzieżą. W Legii zaangażowany jest w projekt rozwoju akademii. Jest koordynatorem grup młodzieżowych do lat 12 i 17. Do tematu pracy w Warszawie doszło przypadkiem. - Z Jackiem Zielińskim rozmawialiśmy w ogóle o czym innym. Zagaiłem go, jak mijają pierwsze miesiące w Legii. Wspomniał, że jest jedno wolne stanowisko i zapytał, czy w sumie byłbym nim zainteresowany. Od tego się zaczęło - mówi.
ZOBACZ WIDEO Legia Warszawa robi wrażenie. "Widać było siłę i piłkarską jakość"
Nie kryje, że czasem zadzwoni do ojca z prośbą o radę. - Zawsze dużo dyskutujemy o piłce. Jak czasem mam dylemat, czy wykonać plan A czy B, to zapytam tatę o zdanie. Liczę się z nim, jest fachowcem i go szanuje - opowiada.
Z ojcem spotkali się w czwartek w hotelu, porozmawiają też przed meczem na stadionie Legii. Na pytanie o "szpiegowanie" tylko się uśmiecha. - Nawet jakby mi kazali, to i tak bym nic nie powiedział - odpowiada. Zresztą i tak by ojca nie przechytrzył. - Zawsze ze mną wygrywa. Choć w ping-ponga był ostatnio gorszy - dodaje.
Urban, dziś trener Śląska Wrocław, trenował Legię dwa razy: w latach 2007-10 i 2012-13. Zdobył z nią dwa mistrzostwa, dwa puchary i Superpuchar Polski.
Piotrowi trudno określić, komu będzie kibicował. Wydaje się, że więź z ojcem wygrywa, jest silniejsza. - Będzie to dla mnie najdziwniejszy mecz w życiu. Pracuję dla Legii, więc to oczywiste, że chce, żeby wygrywała. Ale chce też jak najlepiej dla ojca. Powiem tak: niech w piątek wygra Śląsk, będę się cieszył z ich gola. A Legia żeby wygrała ligę. I wtedy będę zadowolony - kończy Piotr Urban.
---
Starcie Legii ze Śląskiem zapowiada się jako najciekawsze w 22. kolejce. Oto pełne zestawienie najbliższej kolejki.