Bardzo szanuję i lubię trenera Tadeusza Pawłowskiego. Porządny człowiek w środowisku piłkarskim nie zdarza się często. Ale i tak trudno mi uwierzyć, że może on mieć jakikolwiek wpływ na drużynę z Wrocławia w tym sezonie. Skład słabiutki, wąski i chorowity. Ludzie po przejściach, niektórzy w wieku podeszłym. W czym ma być Tadeusz Pawłowski lepszy od zwolnionego właśnie Jana Urbana? Czy powie do Marcina Robaka, niczym Jezus do Łazarza: "Wstań"- jeszcze doda - "i znów strzelaj gole"?
Kiedyś Urbana zwalniał z Legii Bogusław Leśnodorski. Było to wówczas spore zaskoczenie, bo trener pół sezonu wcześniej zdobył mistrzostwo Polski, a w tabeli zespół z Łazienkowskiej zajmował 1. miejsce z pięcioma punktami przewagi nad drugim zespołem. To po co? - zapytałby ktoś przytomnie. Okazało się, że Urban, ukształtowany przecież trenersko w Hiszpanii i nieskażony wykpiwaną u nas polską myślą szkoleniową, jest za mało… hm… europejski. Legia miała wypłynąć na szerokie wody, więc szukano trenera z zagranicy. Leśnodorski chciał Ole Gunnara Solskjaera, ale że był on zajęty, wzięto innego Norwega Henninga Berga. Widać łowiono wówczas wyłącznie w Morzu Północnym i było wszystko jedno, który to "łosoś". Byle norweski.
Kpię i żartuję oczywiście, bo Berg nie zrobił w Warszawie niczego, czego nie zrobiłby Urban. Zresztą do Norwega też się w Legii rozczarowano, zastąpiono go Rosjaninem. A Rosjanina Albańczykiem. A tego, po trzech miesiącach, Polakiem, który się uczył trenerskiego fachu od… Urbana. Widzicie w tym jakiś głębszy sens? Jakąś długofalową myśl przewodnią? A przecież mówimy o Legii, najbogatszym klubie w Polsce. Bo jak się przechodzi do Śląska Wrocław, to robi się nie tylko biedniej. Robi się i straszno i śmieszno zarazem. Bo nie chodzi o biedę – mieć mniej pieniędzy to żaden wstyd. Chodzi o biedę intelektualną.
Plany odbudowy Wielkiego Śląska są tak stare, że tworzył je chyba jeszcze sam Bolesław Chrobry. Kto to miał tego klubu nie ożywić, kto miał go nie finansować. Miał być nawet zaangażowany Zygmunt Solorz, ale owocem tamtej, nieudanej współpracy, była tylko wykopana pod galerię handlową gigantyczna dziura w ziemi koło stadionu. Której zresztą nie było za co zasypać. Ilekroć miasto miało Śląsk, miało z nim kłopot. Nigdy nie znaleziono dobrej formuły na funkcjonowanie klubu lub na mądrą jego sprzedaż. Śląsk ratowali lokalni biznesmeni, ostatnio prawie kupił go Grzegorz Ślak, ale i ten pomysł – na ostatniej prostej – szlag trafił. Po raz kolejny utrzymanie klubu spadło na barki miasta. Dziś mało kto już pamięta, że Śląsk przecież jeszcze niedawno (w 2012) był mistrzem Polski. Nawet takiego sukcesu we Wrocławiu nie potrafiono wykorzystać.
Teraz trenerem Śląska został Tadeusz Pawłowski. A przecież raptem dwa lata temu uznano, że on się do tej drużyny nie nadaje. Zwolniono go bez ceregieli. I co się stało, że się teraz nagle zaczął do Śląska nadawać? Czy aby na pewno nie chodziło o to, że był tanią opcją, bo i tak już przecież pracował w klubie? Bo trzeba było kogoś rzucić na pożarcie? Bo lud kibicowski żądny krwi, a Pawłowski to legenda Śląska. W taką trudniej rzucić obelgą, trudniej do takiej mieć pretensje. Przyda się decydentom taka żywa tarcza. Na pewno wystarczy na dłużej niż rzucenie na pożarcie byłego prezesa Michała Bobrowca. Jego już wcześniej zwolniono, bo ostatnimi czasy prezesi w Śląsku pełnią funkcje zderzaków. Nie wyglądają na ludzi, którzy dłużej zabawią na tym stołku i rzeczywiście nikt się do nich nie przywiązuje. Oni sami też się nie przywiązują. Od początku znają sytuację, wiedzą, że to w innym gabinecie pociąga się za sznurki.
Prezydent miasta wiedzę o klubie ma zapewne ogromną. Jaką o piłce to nie wiem, ale mnie ujął w grudniu dając publicznie, w wywiadzie prasowym, radę Janowi Urbanowi, że skoro jego drużyna nie wygrywa na wyjazdach, to może powinna na mecze wyjeżdżać… wcześniej. No to takie rady, że nie wiem jak ten Urban tam w ogóle powagę mógł utrzymać. Jakie dali panowie decydenci środki trenerowi Urbanowi do zarządzania drużyną, skoro w grudniu nikt przez tydzień nie umiał powiedzieć czy pan Janek jest trenerem czy nie jest?
Po co daje się Urbanowi przygotowywać drużynę przez całą zimę, skoro wywala się go, bo w meczu z Cracovią w ostatniej minucie Pawelec nie trafia w piłkę? Bo porażka w Warszawie musiała być wkalkulowana w straty. Urban zanim pojechał ze Śląskiem na Łazienkowską miał w drużynie lazaret chorych i połamanych. Robak nie był w stanie zagrać, Piech pauzował za kartki, a Kosecki doznał kontuzji w czasie meczu. Urban wpuścił na boisku młodych chłopaków, bo jedyne co w Warszawie Śląsk mógł wygrać, to doświadczenie tej dzieciarni, które kiedyś się jeszcze przyda. Ale czy ktoś to we Wrocławiu doceni?
Lud kibicowski żąda awansu do "górnej ósemki" i w ogóle nie ma dyskusji. No brawo. Chciałaby dusza do raju. Chcieć to sobie można. Kiedyś było też takie zabawne hasło: "Suwałki żądają dostępu do morza…". Ale było rzucone dla jaj.
To dobrze, że trenerem Śląska został Tadeusz Pawłowski. Jak on nie da rady, to tzw. decydenci nie będą już mieli się za kogo schować. Dzisiaj żonglują ludźmi jak klaun piłeczkami w cyrku. Żadnego szacunku do trenerów, do ludzi. Byle uciec do przodu, byle ukryć swoje błędy i brak kompetencji. Można zwolnić trenera po dwóch kolejkach, ale to zwykła niegodziwość. Czy na szacunek zasługują ludzie, którzy nie szanują nikogo?
Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl
Przeczytaj pozostałe teksty tego autora ->
ZOBACZ WIDEO Szał radości w Rochdale. Remis Tottenhamu po dramatycznym meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]