O tym, że w Rosji istniał zorganizowany system nielegalnego wspomagania sportowców, wiemy doskonale. Grigorij Rodczenkow - były szef moskiewskiego laboratorium antydopingowego - najpierw stworzył proceder, a potem opowiedział o tym światu. Kilka miesięcy temu pisaliśmy o filmie "Ikar" (Morderstwa, pieniądze, doping, Władimir Putin... Ten film wstrząśnie światem sportu. I nie tylko - tutaj przeczytasz całość >>).
Wcześniej, w 2016 roku, prawnik i profesor Richard McLaren opublikował swój raport. Publicznie pokazał, że przynajmniej 500 próbek, których analiza wskazywała na doping, zostało zniszczonych. Krycie dopingowiczów przez Kreml trwało przynajmniej od 2011 roku. McLaren co prawda ani razu nie użył w swoim dokumencie nazwiska Władimira Putina, ale specjaliści nie mają wątpliwości. Bez wiedzy najważniejszego człowieka w Rosji, nie udałoby się stworzyć takiego systemu.
Podejrzanych 23 piłkarzy reprezentacji Rosji!
W wyniku raportu McLarena, informacji dziennikarzy (choćby niemieckiej stacji ZDF) oraz "spowiedzi" Rodczenkowa, na rosyjskich sportowców spadła lawina kar. Zarówno podczas mistrzostw świata w lekkiej atletyce (2017), jak i trwających igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu (2018), reprezentanci Rosji nie mogli wystąpić pod swoją flagą. - Nie możemy pozwolić na to, aby doping zniszczył sport - mówił w jednym z wywiadów przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, Thomas Bach.
Wedle dostępnych dokumentów problem dopingu w Rosji to nie tylko: lekka atletyka, biathlon czy biegi narciarskie. To także piłka nożna! Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) poinformowała swego czasu FIFA, że aż 34 (ze 154 pobranych) próbek należących do rosyjskich piłkarzy mogły zostać naruszone. Czyli - przekładając to na zwykły język - sfałszowane. Na tej liście znalazło się aż 23 piłkarzy, którzy byli w kadrze Rosji na mistrzostwa świata 2014!
ZOBACZ WIDEO Udany rewanż Realu Madryt. Zobacz skrót meczu z CD Leganes [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Taki dowód w przypadku MKOl-u czy lekkiej atletyki wystarczyłyby do podjęcia decyzji o wyrzuceniu Rosji z kolejnych zawodów. Jednak nie w przypadku FIFA. Dlaczego? - No przecież to Rosja jest organizatorem mundialu w 2018 roku - pisze Henry Bushnell z Yahoo Sports. - Dlatego FIFA szuka wymówki, aby uniknąć dyskwalifikacji organizatora turnieju. Infantino dogadał się z Putinem.
"Tkane w pocie czoła gobeliny"
Bo jak rozegrać mistrzostwa świata w Rosji bez... Rosji? Dlatego Gianni Infantino - przewodniczący FIFA - gra na czas i robi dobrą minę do złej gry. - Oświadczenia FIFA w tej sprawie przypominają tkane w pocie czoła gobeliny, których zadaniem jest odciągnięcie uwagi od prawdziwego problemu - napisał David Conn z brytyjskiego "The Guardian".
Coś w tym jest. FIFA od miesięcy powtarza, że "wykonuje swoje obowiązki bardzo poważnie", że "trzeba wnikliwie zbadać zarzuty", w końcu, że "trzeba do każdej sprawy podchodzić indywidualnie".
Niezależni obserwatorzy słusznie zauważają, iż inne federacje potrzebowały zaledwie kilku miesięcy, aby uzyskać dowody wystarczające do zawieszenia Rosjan. FIFA nie może sobie poradzić z zaledwie kilkudziesięcioma przypadkami już od ponad 1,5 roku. - Tak wygląda "nowe otwarcie" Infantino, które obiecał obejmując najważniejsze stanowisko w światowej piłce nożnej - zauważył Rob Tornoe z "Forbesa".
Rzeczywiście, Infantino zapowiadał odcięcie się od niejasnych decyzji i szemranych interesów, o które był oskarżany jego poprzednik - Joseph Blatter. Zamiast tego, są wizyty w Rosji, spotkania z Władimirem Putinem, wspólne konferencje prasowe.
"Show must go on"
FIFA przymyka nawet oko na to, że co prawda Witalij Mutko ustąpił ze stanowiska szefa rosyjskiej federacji piłkarskiej i komitetu organizacyjnego mistrzostwa świata, ale nadal - jako wicepremier Rosji - uczestniczy w większości spotkań z Infantino i nadal ma potężny wpływ na wszelkie decyzje w sprawie mundialu.
Kiedy podczas jednej z konferencji prasowych Mutko donośnym głosem mówił, że "nie było systemu dopingowego w Rosji i to jest całkowita bzdura, a międzynarodowe federacje karzące sportowców z jego kraju popełniają straszny błąd", siedzący obok niego Infantino... - Tylko skinął głową, nawet nie zadrżała mu powieka - zauważył Christian Zuercher z "Tages Anzeiger".
- FIFA nie jest policją, aby ścigać dopingowych oszustów - grzmiał kilka miesięcy temu Infantino. Dał jasno do zrozumienia, że Rosja może czuć się bezpiecznie. Przynajmniej do lipca 16 lipca 2018 roku. Dzień po finale MŚ będzie można spokojnie rzucić Rosjan na pastwę losu. O ile rozliczą się z ostatniej faktury.
FIFA potrzebuje Rosji do organizacji mistrzostw świata, potrzebuje pieniędzy, które na mundialu zarobi, zwłaszcza, że jednym z hojniejszych sponsorów został Gazprom. Jedna z najbogatszych firm na świecie. W 2014 roku, na MŚ w Brazylii, piłkarska centrala miała zarobić prawie 5 miliardów dolarów, teraz zysk będzie jeszcze większy. - Infantino doskonale wie, że doping w rosyjskim futbolu istniał. Co ma zrobić? Przecież "show must go on" - kończy Conn.