Maks Chudzik, WP SportoweFakty: - Po pierwszych tygodniach Grzegorza Krychowiaka w WBA mówił nam pan, że reprezentant Polski nie wkomponował się najlepiej do drużyny. Jak jest teraz?
Paul Suart, dziennikarz "Birmingham Mail": Wiem, że jego styl jest do tej pory jednym z głównych tematów do żartów w szatni. Polak jednak znosi to bardzo dobrze. Grzegorz sprawia u innych raczej wrażenie uprzejmego dżentelmena niż zadufanego bufona. Mimo iż z pewnością jego życie towarzyskie jest na kompletnie innym poziomie niż reszty zespołu. Prawdopodobnie nikt z obecnej kadry nie zagra nigdy dla tak wielkiego klubu jak Paris Saint-Germain albo nie będzie miał tak uroczej partnerki u boku. Ambicje Polaka po prostu sięgają zdecydowanie wyżej niż te jego kolegów z drużyny. Szczerze powiedziawszy, według osób związanych blisko z klubem, przywrócenie Grzegorza do regularnie dobrej gry w pierwszej jedenastce jest jedynym osiągnięciem Alana Pardewa na The Hawthorns.
Jak widzi pan przyszłość Krychowiaka w tym klubie? Przy bardzo możliwym spadku z ligi ciężko spodziewać się, aby WBA stać było na wykupienie kontraktu Polaka.
Zgadza się. Szanse na to, że Krychowiak zostanie na The Hawthorns nawet przy cudzie, którym nazwijmy utrzymanie w lidze, uważam za bardzo nikłe. W przypadku spadku nie ma nawet o tym mowy. Polak zarabia 108 tysięcy funtów tygodniowo, trzeba będzie się go pozbyć. West Brom zbliża się nieubłaganie do pożegnania z Premier League, a Krychowiak jest do tego zdecydowanie za dobrym piłkarzem na drugi poziom rozgrywkowy w Anglii. Jestem pewny, że udowodni to na mistrzostwach świata w Rosji.
Skoro nie West Brom, to może dowiedział się pan o zainteresowaniu innych angielskich klubów?
Przed wypożyczeniem Krychowiaka prorokowano, iż jest to dla niego jedynie przystanek w kierunku zespołów Top 6. Na ten moment wątpię jednak, aby Polak pokazał umiejętności, które predysponują do zainteresowania jakiegokolwiek klubu z wąskiego czuba Premier League. Jeśli mowa o Anglii, to bardziej widzę Grzegorza w bogatych zespołach środka tabeli. Dajmy na to West Ham United albo Bournemouth, które stać na jego tygodniówkę, a całkiem udany sezon na wyspach jest dobrym początkiem do ewentualnych negocjacji. Z pewnością bitwa o podpis Polaka, biorąc pod uwagę jego ewentualny występ na mundialu, będzie latem wyjątkowo interesująca.
ZOBACZ WIDEO Dziwne decyzje sędziego w meczu Barcelony. Tylko remis Dumy Katalonii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Jak dziś możemy ocenić to jego wypożyczenie? Gdy Krychowiak przychodził do West Bromwich, napisał pan, iż "jest to najlepszy transfer w historii zespołu od lat, a może nawet i dekad".
Na początku wyglądało to bardzo optymistycznie. W pierwszych tygodniach wydawało się, iż reprezentant Polski dojdzie nawet do poziomu, który reprezentował przed Euro 2016 w Sevilli. Jesienią, niestety, przytrafił się spory dołek. Grzegorz nie potrafił dostosować się do taktyki z trzema środkowymi pomocnikami, którą do końca swojej kadencji preferował Tony Pulis. Tuż przed zwolnieniem Walijczyka Krychowiak dał nawet głośno do zrozumienia trenerowi, iż nie potrafi wykorzystać jego atutów. Polak wrócił na odpowiednie tory dopiero za kadencji Alana Pardewa. Mimo iż na początku musiał mocno zapracować na jego zaufanie. Pierwsze dwa mecze Polak przesiedział na ławce rezerwowych. W jego miejsce świetnie wkomponował się wychowanek i młodzieżowy reprezentant Anglii Sam Field, którego wyrzucenie ze składu przy tak dobrych występach byłoby PR-ową katastrofą. Krychowiak zaprezentował się jednak kapitalnie w grudniowym remisowym starciu przeciwko Liverpoolowi na Anfield. Polak stał się wtedy jednym z pierwszych, od którego Pardew zaczął budować wyjściową jedenastkę. Wciąż jednak uważam, że nie zobaczyliśmy na The Hawthorns Grzegorza w najlepszym wydaniu. Może góra 80 procent jego potencjału.
Zatrzymajmy się na osobie angielskiego szkoleniowca. Od momentu przybycia Alana Pardew, klub zdobył jedynie 8 punktów w 14 meczach ligowych. Zdecydowanie najmniej w lidze.
Tak i przypomnijmy, że gdy Pardew przychodził do klubu, West Brom znajdował się na bezpiecznym 17. miejscu. Teraz The Baggies są ostatni w tabeli i tracą aż 7 punktów do strefy utrzymania. Anglik przechodził do drużyny z łatką trenera, który potrafi zbudować wokół siebie pozytywną aurę. Nigdy jednak między nim, a piłkarzami nie było atmosfery rodem z miesiąca miodowego. Do mediów wyciekało wiele sprzecznych informacji z szatni zespołu. Kibice za taki stan rzeczy winili głównie trenera, który personalnie uwielbia udzielać się na salonach czy w prasie. W zeszłą sobotę podczas spotkania przeciwko Huddersfield nazwali go nawet "zdrajcą". Nieciekawie było również w szatni, gdzie Chris Brunt w żaden sposób nie odniósł się do osoby Grzegorza Krychowiaka (po meczu w szatni doszło do awantury). Mimo iż 28-latek znacząco zawinił przy drugiej bramce dla rywali.
Przez brak jakichkolwiek punktów i porażkę przeciwko Huddersfield piłkarze West Bromu zmniejszyli znacząco swoje szanse na utrzymanie w Premier League. Czy w gabinetach już zaczynają szykować zespół do gry na zapleczu angielskiej ekstraklasy?
Klub jeszcze próbuje ostatkami sił rozpaczliwie się bronić. Istną rewolucję przeprowadzono jednak nie na boisku, ale w klubowych gabinetach. W lutym właściciele pożegnali się z prezesem Johnem Williamsem oraz dyrektorem Martinem Goodmanem. Ten drugi został zastąpiony przez Marka Jenkinsa, który otrzymał od przełożonych prostą wiadomość - klub ma się w pełni skupić na meczach które pozostały do końca rozgrywek. Nie na następnym sezonie. Jenkins już szuka zastępstwa za Alana Pardew, którego misja na The Hawthorns powoli dobiega końca. Z początku chiński właściciel Guochuan Lai nie chciał reagować aż tak szybko, lecz wyniki klubu (WBA wygrał jedynie 3 z ostatnich 37 ligowych meczów - przyp.red.) są na tyle beznadziejne, że trzeba znaleźć możliwy sposób na uratowanie się przed spadkiem. Jeśli The Baggies przegrają w sobotę z Watfordem (mecz o godz. 16 -przyp.red.), może być i nawet raczej będzie to ostatni gwóźdź do trumny nie tylko dla Pardew, ale całego klubu.
ale pan musi się określić jakie priorytety ma