Jerzy Chwałek, "Piłka Nożna": Od początku roku zagrałeś tylko w dwóch meczach w podstawowym składzie. Dlaczego tak mało?
Artur Sobiech: Pod koniec rundy jesiennej przyszedł nowy trener Dirk Schuster i postawił na innych zawodników. Każdy trener ma swoją koncepcję, widocznie ja nie byłem jego pierwszym wyborem, ale próbuję to zmienić. Nie pozostaje mi nic innego, jak ciężko trenować i udowodnić, że powinienem być numerem jeden.
Te dwa mecze to dla ciebie szczypta optymizmu, ale muszą być jeszcze gole...
Ciężko pracowałem na treningach i trener wystawił mnie, a nie Feliksa Platte. Nigdy nie można się poddawać, nawet gdy się jest na straconej pozycji. Szkoda tylko, że nie udało mi się wykorzystać świetnej okazji bramkowej w meczu z Kaiserslautern. Inna sprawa, że sytuacja dla napastnika – obojętnie, który z nas gra – nie jest łatwa. Ofensywna gra drużyny nie wygląda za dobrze, i nie mamy zbyt wielu sytuacji do strzelania goli.
Rafał Gikiewicz, rywalizujący we Freiburgu o miejsce w bramce z Alexandrem Schwolowem, powiedział niedawno, że w niemieckich klubach stawia się na Niemców, a szczególnie gdy są młodsi od konkurentów z zagranicy. Czy jesteś ofiarą takiej sytuacji w rywalizacji z Platte?
Trudno powiedzieć. Być może tak jest, bo trener Schuster, gdy poprzednio prowadził Darmstadt, ściągnął Platte do klubu i wie, na co go stać. Może kilku piłkarzy, których trener zna lepiej, ma pierwszeństwo przy ustalaniu składu, ale jak widać po moim przykładzie, jest rywalizacja w zespole i trener wybiera najlepszych.
ZOBACZ WIDEO Messi królem rzutów wolnych. Barcelona zmierza po tytuł [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Czy chciałeś odejść z Darmstadt w zimowym okienku transferowym, bo twoje nazwisko pojawiło się w kontekście Zagłębia Lubin?
To wszystko nie jest takie proste. Nie chciałem odchodzić za wszelką cenę. Sytuacja jest taka, że zostaję tutaj do końca sezonu i będę starał się przekonać do siebie trenera, żeby mieć miejsce w składzie i grać jak najwięcej. Sytuacja drużyny nie jest łatwa i każdy z piłkarzy z obecnej kadry będzie potrzebny trenerowi.
Trener Zagłębia Mariusz Lewandowski kontaktował się z tobą?
Pozostawię to bez komentarza. Natomiast kilka czynników spowodowało, że chcę zostać w Darmstadt do czerwca. Letnie okienko transferowe będzie dłuższe niż zimowe, będzie zatem więcej czasu na zastanowienie się i ewentualne dokonanie transferu. Nie można podejmować zbyt pochopnych decyzji, tym bardziej że jesteśmy tutaj dopiero pół roku. Moja żona Bogna czuje się dobrze. Jako zawodniczka klubu BSG Bensheim/Auerbach dostała powołanie do reprezentacji Polski w piłce ręcznej i nie chciałbym jej w jakikolwiek sposób zaszkodzić, choćby zmieniając miejsce zamieszkania.
No właśnie, Sobiech znów w reprezentacji, tyle że nie Artur, ale Bogna – piłkarka ręczna.
Oboje się cieszymy z tego powodu. Fajnie, że Bognie udało się trafić do I reprezentacji i mam nadzieję, że wkrótce w niej zadebiutuje. Ja już wiem, co to znaczy grać w drużynie narodowej, a teraz ona się spełnia na najwyższym poziomie. Gra w Bundeslidze, rzuca dużo bramek i ciągnie swój zespół. Powołanie jest nagrodą za ciężką pracę i dobrą grę.
Czy Bogna nie skorzystała trochę z twoich doświadczeń? Mam na myśli między innymi bardzo ścisłą, sportową dietę, którą ty stosowałeś.
Od początku kariery była profesjonalistką na boisku i poza nim, ale zawsze poświęcała się dla mnie, bo mieszkaliśmy razem, żeby było mi łatwiej. Gdy grałem w Hannoverze, trudno było znaleźć w pobliżu klub I-ligowy dla Bogny i dlatego grała w niższych klasach. Gdy ja trafiłem do Darmstadt, ona znalazła swój obecny klub i okazało się, że dorosła do Bundesligi, a nawet się w niej wyróżnia. Z drugo- czy trzecioligowej drużyny nie miała wielkich szans, żeby trafić do reprezentacji Polski, ale teraz to wykorzystuje. W pewnym sensie odwdzięczam się i poświęcam, jak ona dla mnie w przeszłości. Nie chciałem opuszczać Darmstadt za wszelką cenę. Oboje mamy podobny cel na ten sezon – chcemy, żeby nasze drużyny utrzymały się w lidze.
A propos diety, w twoim przypadku nadal jest bardzo ścisła, czy na Wielkanoc pozwolisz sobie na zjedzenie więcej niż jednego jajka?
Dwa będę mógł zjeść bez obaw (śmiech). Sporo produktów, które odstawiłem trzy lata temu, już mogę jeść i są w moim codziennym menu.
Twoja żona zagra w kadrze razem z Kingą Grzyb. Będzie chyba okazja odświeżyć znajomość z jej mężem – Wojciechem, twoim byłym kolegą z Ruchu Chorzów.
Akurat z Wojtkiem utrzymuję stały kontakt, więc nie ma co odświeżać. Nasze żony też znały się wcześniej i będzie super, jeśli zagrają w jednej drużynie.
Okres przygotowawczy przed rundą wiosenną przepracowałeś bez kontuzji, co nie zawsze było normą. Grałeś w sparingach i strzelałeś gole. Czy pojawiały się myśli o powrocie do reprezentacji i podjęciu walki o wyjazd na mundial?
Takich myśli nie było. Żeby myśleć o kadrze, trzeba grać regularnie w klubie. Faktycznie, przepracowałem bardzo solidnie okres zimowy, zdobywałem bramki, więc byłem zawiedziony, że w dwóch pierwszych meczach ligowych nie znalazłem się nawet w kadrze meczowej. Powtórzę raz jeszcze: zrobię wszystko, żeby w pozostałych meczach do końca sezonu być napastnikiem numer jeden i grać jak najwięcej. Co do reprezentacji, to są w niej teraz inni piłkarze, którzy spisują się dobrze, a ja będę trzymał za nich kciuki. Ostatni kontakt z trenerami kadry miałem, gdy grałem w Hanowerze, a więc dawno temu.
A z kolegami z kadry utrzymujesz kontakt?
Głównie z Maćkiem Sadlokiem, Mateuszem Klichem i Adrianem Mierzejewskiem, których – podobnie jak mnie – nie ma teraz w kadrze.
Wokół tego ostatniego jest dużo szumu, bo znakomicie spisuje się w tym sezonie w lidze australijskiej i wielu uważa, że zasłużył na powrót do reprezentacji. Powinien dostać powołanie?
Adrian ma bardzo duże umiejętności, co widziałem, grając z nim w Polonii Warszawa. Później chyba w każdym klubie za granicą, w którym grał, też prezentował się dobrze. Uważam, że przydałby się w kadrze, ale selekcjoner ma pewnie swoje plany i koncepcje, w których najprawdopodobniej nie uwzględnia Adriana. Natomiast wiem, że w Australii czuje się świetnie i jest tam szczęśliwy.
Powiedziałeś, że zostaniesz w Darmstadt do lata tego roku, ale przecież twój kontrakt obowiązuje do czerwca 2019 roku?
Jeśli drużyna spadnie z 2. Bundesligi, będę mógł odejść, ale nawet jeśli się utrzymamy, to po sezonie usiądziemy z menedżerem i pomyślimy, co dalej. Nie wszystko ułożyło się w Darmstadt tak, jak sobie planowałem i chyba trzeba będzie znaleźć nowy klub. Chociaż z drugiej strony życie weryfikuje plany i nie staram się niczego planować długofalowo, bo dużo rzeczy zmienia się z dnia na dzień.
Wielu piłkarzy mówi, że 2. Bundesliga pod wieloma względami jest cięższa od pierwszej. Też tak uważasz?
W Bundeslidze kultura gry jest dużo wyższa. W drugiej lidze jest mniej grania piłką, a bardzo dużo walki. Mnóstwo długich piłek i gry w powietrzu. Sporo drużyn, a najbardziej chyba Jahn Regensburg czy Duisburg nie są najsilniejsze piłkarsko, ale nadrabiają to walecznością i przygotowaniem fizycznym, w związku z czym stoją nieźle w tabeli. Wyczyn Regensburga, który przegrywając z liderem Fortuną Duesseldorf 0:3, zakończył ten mecz zwycięstwem 4:3, jest godny podziwu. Ja przekonałem się na własnej skórze, że 2. Bundesliga jest ciężka, ale koncentruję się na tym, co przed mną.
Rok temu Darmstadt spadło z Bundesligi, a teraz jest zagrożone spadkiem jeszcze niżej. Czemu idzie wam tak słabo?
Wiadomo było, że czeka nas ciężki sezon, bo odeszło wielu kluczowych piłkarzy. O dziwo, start mieliśmy dobry, gdyż po sześciu kolejkach zajmowaliśmy drugie miejsce. Od tamtego czasu – a za nami 23 kolejka – wygraliśmy tylko jeden mecz. Potrzebujemy punktów i liczę, że się przełamiemy, co może poprawić też atmosferę w szatni. Przypuszczam, że losy degradacji będą się ważyły do ostatniej kolejki, bo rozgrywki są bardzo wyrównane. Chcemy uniknąć losu Paderborn sprzed kilku sezonów, które w ciągu dwóch sezonów zaliczyło spadek o dwie klasy rozgrywkowe.
Żałujesz, że nie wyjechałeś z Niemiec przed tym sezonem, skoro w 2. Bundeslidze gra się tak ciężko?
Nie. Żadnej decyzji w życiu nie żałuję. To był mój samodzielny wybór i postawiłem na Darmstadt, choć miałem dużo propozycji z innych klubów zaplecza Bundesligi, a także z Włoch, Szwajcarii, jak również warszawska Legia była mną zainteresowana. Ale w tamtym momencie chciałem po prostu zostać w Niemczech.
Jaka jest szansa, że po zakończeniu tego sezonu w waszych klubach wrócicie z Bogną do Polski?
W przypadku Bogny takie szanse są zerowe, bo będzie kontynuowała karierę w Niemczech. U mnie nic nie wiadomo. Powrócę kiedyś na polskie boiska, ale nie wiem, czy za pół roku, czy za dwa lata. Na pewno bierzemy z żoną pod uwagę to, o czym nie myśleliśmy wcześniej – ona może zostać w Niemczach, a ja wyjadę do klubu w innym kraju.
Niedawno z twojego klubu do Jagiellonii Białystok przeniósł się Słoweniec Roman Bezjak. Radził się ciebie przed wyjazdem do Polski?
Pytał mnie o Jagiellonię. Wyraziłem się o tym klubie w samych superlatywach, polecałem mu Ekstraklasę i w ogóle Polskę jako dobre miejsce do życia. Być może wziął to pod uwagę, podobnie jak to, że w Jagiellonii gra jego dwóch rodaków: Dejan Lazarević i Nemanja Mitrović.
Trenowałeś z Bezjakiem, czy twoim zdaniem może on zawojować Ekstraklasę?
To dobry piłkarz, ale w Darmstadt nie miał najlepszego okresu. Jego przejście z Rijeki było najdroższym transferem dokonanym przez Darmstadt, były wobec niego duże oczekiwania, ale ich nie spełnił. Nie oznacza to, że nie powiedzie mu się w Polsce, bo wiele czynników decyduje, czy piłkarz odpala w danym klubie. Bezjak ma w każdym razie spore umiejętności, jest szybki, potrafi znaleźć się w polu karnym i wykończyć akcję. Wydaje mi się, że będzie mu łatwiej się pokazać, bo Jagiellonia gra świetnie,s i dla mnie może być czarnym koniem rozgrywek.
Wywiad został przeprowadzony 24.02.2018 r.