Z Wisłą Kraków dwukrotnie sięgał po mistrzostwo Polski, potem występował w Polonii Warszawa i właśnie wtedy wykonał kluczowy krok wstecz. - Moim największym błędem było przejście do Legii. Trener Waldemar Fornalik w Polonii Warszawa ostrzegał mnie, bym tam nie szedł, bo nie będę mieć miejsca w składzie. A miałem oferty z Bełchatowa, Łęcznej, Zagłębia czy Arki - wspomina Martins Ekwueme na łamach "Przeglądu Sportowego".
Przy Łazienkowskiej Nigeryjczyk się nie przebił, w 2009 roku trafił jeszcze do Zagłębia Lubin, lecz potem w ekstraklasie już nie zagrał.
Pomocnik jest przekonany, że w 2007 roku powinien pokierować swoją karierą zupełnie inaczej, a perspektywy miał znakomite. Chciał go ówczesny wicemistrz Polski. - Gdybym poszedł do Bełchatowa, występowałbym więcej i kariera nabrałaby rozpędu. Trenerowi Orestowi Lenczykowi mocno na mnie zależało. Wybrałem jednak Legię. Chciał mnie tam trener Jacek Zieliński. Jego zastąpił jednak Jan Urban, u którego już nie grałem. On wybrał innych. Kupili Gizę, do tego w środku pola był kapitan drużyny Vuković, reprezentant Polski Roger i Marcin Burkhardt - wylicza.
Dziś Ekwueme - choć ma tylko 32 lata - gra na peryferiach poważnego futbolu. Jest zawodnikiem III-ligowego Falubazu Zielona Góra (jego zespół zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli).
ZOBACZ WIDEO Giovane Elber dla WP SportoweFakty: Musiałem mówić, że Bayern nie potrzebuje Lewandowskiego