Wielka mobilizacja kibiców i wielkie nadzieje. W Kielcach na półfinał Pucharu Polski czekali aż 11 lat, wtedy to wyeliminowali w nim Wisłę Płock. Teraz na drodze Korony do wyjazdu na PGE Narodowy stanęła Arka Gdynia, nieobliczalny obrońca tytułu. - Trzeba wyjść z zaangażowaniem tak, jakby to miał być ostatni mecz każdego z nas w przygodzie z piłką - zapowiadał Bartosz Rymaniak.
Słowa 28-letniego obrońcy długo nie znajdowały odzwierciedlenia na boisku. Można było wręcz mówić o zaskoczeniu, ponieważ gospodarze mieli ogromne problemy z wymianą dwóch celnych podań, sprawiając wrażenie lekko sparaliżowanych stawką pojedynku. To gdynianie wyglądali na lepiej zorganizowanych... i wtedy właśnie padł gol. Nie zdobyli go jednak goście a złocisto-krwiści. W 14. minucie po wrzutce z rzutu rożnego Krzysztof Pilarz zatrzymał strzał głową Olivera Petraka, lecz przy dobitce uparcie walczącego o pozycję Niki Kaczarawy był bez szans.
Trafienie Gruzina delikatnie otrzeźwiło Koronę, ale nie wpłynęło na jakość jej gry. Ta była mizerna - czego potwierdzeniem była zmiana popełniającego błędy Łukasza Kosakiewicza już w 40. minucie - bo podopieczni Gino Lettieriego nadal byli spóźnieni, rażąc niedokładnością w najprostszych sytuacjach. Na ich korzyść wpływały tylko podobne problemy arkowców, którzy nie potrafili wykorzystać słabości rywala i sami nie olśniewali w ofensywie, w konsekwencji schodząc do szatni z jednobramkową stratą.
Trener Lettieri musiał dotrzeć do swoich podopiecznych, bo ich postawa z każdą sekundą drugiej połowy wyglądała coraz lepiej. Już w 48. minucie mogło to nawet przynieść powiększenie przewagi. Swoich doskonałych okazji nie wykorzystali jednak Kaczarawa i Michael Gardawski. Koroniarze jakby łapali wiatr w żagle, a drużyna Leszka Ojrzyńskiego? Doskonale znany przy Ściegiennego szkoleniowiec nie miał powodów do zadowolenia. Zmuszona do gry w ataku pozycyjnym Arka nie umiała zagrozić Zlatanowi Alomeroviciowi.
Im bliżej było końca, tym Korona bardziej chciała zwiększyć swoją zaliczkę przed rewanżem. Blisko tego był w 63. minucie Jacek Kiełb. "Ryba", podobnie jak wcześniej Kaczarawa, zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i w końcu został zablokowany. Mimo kulejącej skuteczności miejscowi nie rezygnowali i w 70. minucie zyskali to, co chcieli. Po strzale Kiełba piłka odbiła się od Kaczarawy i wpadła do siatki. Początkowo sędzia Piotr Lasyk nie uznał gola, ale zmienił swoją decyzję po analizie VAR.
Gdy wydawało się, że kielczanie kontrolują boiskowe wydarzenia, fatalny błąd w środku pola w 80. minucie popełnił Radek Dejmek. Czech, o którym mówi się, że po sezonie opuści Koronę, stracił piłkę na rzecz Luki Zarandii. Ten popędził z nią na bramkę i po chwili utonął w objęciach kolegów. Ostatecznie Arka nie uratowała się przed porażką, ale mimo to rewanż zapowiada się interesująco.
Korona Kielce - Arka Gdynia 2:1 (1:0)
1:0 - Nika Kaczarawa 14'
2:0 - Nika Kaczarawa 70'
2:1 - Luka Zarandia 80'
Składy:
Korona Kielce: Zlatan Alomerović - Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Radek Dejmek, Ken Kallaste - Łukasz Kosakiewicz (40' Jacek Kiełb), Jakub Żubrowski, Oliver Petrak, Mateusz Możdżeń (70' Goran Cvijanović), Michael Gardawski (87' Marcin Cebula) - Nika Kaczarawa.
Arka Gdynia: Krzysztof Pilarz - Damian Zbozień, Michał Marcjanik, Frederik Helstrup, Marcin Warcholak - Krzysztof Janus (59' Grzegorz Piesio), Dawid Sołdecki, Siergiej Kriwiec, Yannick Kakoko (46' Luka Zarandia), Mateusz Szwoch - Maciej Jankowski (76' Rafał Siemaszko).
Żółte kartki: Frederik Helstrup, Damian Zbozień (Arka).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 9678.
ZOBACZ WIDEO Dwa prezenty Atalanty. Przełamanie Sampdorii z Polakami w składzie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]