Wszystko układało się po myśli złocisto-krwistych. W 70. minucie po golach autorstwa Niki Kaczarawy prowadzili z Arką Gdynia już 2:0 i wydawało się, że będą w bardzo korzystnym położeniu przed rewanżem. Ich sytuację skomplikował katastrofalny błąd Radka Dejmka, po którym do siatki trafił Luka Zarandia. Sytuacja z 80. minuty mocno zdenerwowała Gino Lettieriego.
- Po tym meczu w zasadzie można powiedzieć jedno zdanie: jesteśmy trochę zawiedzeni naszym zespołem. Takich bramek nie traci się nawet w okręgówce w Niemczech. Nie będziemy mówić o jednym piłkarzu. W tej akcji zawiodła grupa zawodników - powiedział. Włoch był wyjątkowo oszczędny w słowach, ale za to niezwykle konkretny.
Trochę więcej do powiedzenia miał Leszek Ojrzyński. Co prawda jego drużyna przegrała, ale nie jest bez szans w rewanżu. - Jesteśmy w połowie drogi. W takiej sytuacji nie lubię oceniać szans. Jesteśmy po pierwszej połowie, druga będzie w Gdyni - stwierdził.
Radość w obozie Arki po bramce zmniejszającej rozmiary porażki była bardzo duża. Nic jednak dziwnego. - Wynik 1:2 a 0:2 to kolosalna różnica. Z takim rezultatem jest w nas zdecydowanie więcej nadziei przed rewanżem. Wiedzieliśmy, że pewnych rzeczy nie oszukamy. W stałych fragmentach wysocy zawodnicy nas dominowali. Tak właśnie straciliśmy pierwszego gola. Mogło być gorzej, ale jest 1:2 i 17 kwietnia wszystko się rozstrzygnie - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Dwa prezenty Atalanty. Przełamanie Sampdorii z Polakami w składzie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]