Wszechobecny rasizm dołuje Mario Balotellego. Włoch na własnym przykładzie doświadcza, jak duże znaczenie w życiu odgrywa kolor skóry. - Miałbym mniej problemów, gdybym był biały. Być może niektóre kłopoty wzięły się z moich błędów, ale czy gdybym nie był czarny, to zostałyby szybciej wybaczone? Z pewnością tak - mówi piłkarz w rozmowie z "So Foot".
Napastnik OGC Nice w lutym zobaczył żółtą kartkę w meczu ligi francuskiej po tym, jak poskarżył się sędziemu na rasistowskie zachowanie kibiców Dijon FCO. Takie sytuacje występują jednak nie tylko we Francji. Balotelli jest atakowany nawet w swojej ojczyźnie.
- Włochy nie są rasistowskim krajem, ale jednak nie brakuje rasistów. Na niektórych stadionach kibice śpiewali, że "nie ma czarnych Włochów". Ja jestem jednak dowodem, że jest inaczej. Przyszłe pokolenie ma zmianę w swoich rękach. Musimy nauczyć swoje dzieci, że wszyscy są tacy sami, mimo widocznych różnic - komentuje 27-latek.
Sporym problemem są też włoskie przepisy. Zdaniem Balotellego, normy panujące w jego ojczyźnie także mają wpływ na panujący rasizm. - Nawet, jeśli jestem Włochem, urodziłem się i wychowałem w tym państwie, prawo mówi o tym, że stałem się prawdziwym obywatelem tego kraju dopiero wtedy, gdy skończyłem 18 lat. Prawo jest złe i być może dlatego niektórzy uważają czerń jako kolor niższości - tłumaczy Balotelli.
ZOBACZ WIDEO Dwa prezenty Atalanty. Przełamanie Sampdorii z Polakami w składzie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)