Tomasz Skrzypczyński: Szkoła podstawowa przy Łazienkowskiej (komentarz)

Newspix / Na zdjęciu: Dariusz Mioduski
Newspix / Na zdjęciu: Dariusz Mioduski

Przy Łazienkowskiej wszyscy się uczą - piłkarze grać, trenerzy trenować, a prezes odpowiednio rządzić. I to wszystko dzieje się w klubie, w którym właśnie na naukę nie ma miejsca i czasu.

To po prostu nie mogło się udać, nawet w polskiej ekstraklasie, która widziała już różnych przebierańców. Tutaj gwiazdą mogą okazać się zawodnicy z trzeciej ligi hiszpańskiej, a nie sprawdzić się ci rywalizujący na co dzień z Realem Madryt czy Barceloną.

Ale zatrudnienie Romeo Jozaka, nie mającego żadnego doświadczenia w roli pierwszego trenera seniorskiej drużyny, jako szkoleniowca Legii Warszawa, nie mogło wypalić. Nie w Legii, bo tu nie ma czasu na naukę.

We wrześniu ubiegłego roku, przedstawiając nowego trenera, prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski mówił o długofalowości, niezbędnej przy właściwym funkcjonowaniu klubu. Aż przyklasnąłem. Miała być wizja, Europa, rozsądne stawianie na młodych polskich piłkarzy, przy okazji promowanie klubowej akademii.

Po siedmiu miesiącach nie ma już Jozaka, nie ma wizji i może nie być europejskich pucharów. Jest za to 11 porażek w lidze, są wiekowi piłkarze z zagranicy z wysokimi kontraktami, a średnia wieku podstawowej "11" w niektórych meczach wynosiła prawie 32 (!) lata. O długofalowości szybko chyba zapomniano, podobnie jak o szatni.

Jozak sprowadził do Warszawy zimą dziesięciu piłkarzy, w tym Brazylijczyka, Portugalczyka, Francuza, Amerykanina, Chorwata, Czarnogórca. I kilku z nich posiada umiejętności. Jednak tak różnorodna grupa piłkarzy nie ma prawa odpowiednio współgrać ze sobą w jednej szatni i tworzyć DRUŻYNY.

Bo klub piłkarski to nie korporacja, gdzie najważniejsze są cyfry i tabelki.

Jozak jest może świetnym dyrektorem sportowym i może mieć dobre oko do młodych piłkarzy, ale na pewno nie jest trenerem. Jego zatrudnienie było najgorszą decyzją Dariusza Mioduskiego, z kolei zwolnienie go, najlepszą. Trwanie przy tym pomyśle, nawet tylko do końca sezonu, nie przyniosłoby niczego dobrego. Tu prezes Legii pokazał, że ma charakter i nie boi się odpowiedzialności i przyznania do błędu. Na tym jednak plusy się kończą.

Problem jest ogromny. Tymczasowym szkoleniowcem został dotychczasowy asystent Jozaka, Dean Klafurić. Na stanowisku dyrektora, tak istotnym, jest sprowadzony razem z nim Ivan Kepcija. A w drużynie dziesięciu zawodników sprowadzonych na życzenie kogoś, kogo już nie ma. Czy leci z nami pilot?

Prezes mówi o niezbędnej rewolucji, że trzeba czasami zrobić krok w tył, aby potem wszystkich wyprzedzić. Zgoda, jednak jaką rewolucją jest ściąganie wiekowych zawodników, których i tak zaraz nie będzie, bo nowy trener nie będzie widział ich w składzie?

A klubu z Łazienkowskiej nie stać na coroczne rewolucje, tutaj brak mistrzostwa nigdy nie będzie dobrze odebrany. Tytuł wciąż można zdobyć, wprawdzie do lidera Legia traci tylko jeden punkt, jest też w półfinale Pucharu Polski. Pytanie jednak, co dalej? Klub nie może co roku przechodzić przez trzy kryzysy i funkcjonować w niepewności, od której, jak rozumiem, Dariusz Mioduski chciał uciec.

Dariusz Mioduski jest absolwentem Harvardu, jednak prowadzenia klubu piłkarskiego dopiero się uczy. Tak jak trenerki uczył się Jozak, a teraz uczyć się będzie Klafurić, którego największym osiągnięciem była do tej pory praca z reprezentacją Chorwacji... kobiet.

Za dużo tej szkoły podstawowej jak na Legię Warszawa.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko". #20. Marcin Animucki: Polska liga? Nie ma się czego wstydzić

Źródło artykułu: