Półfinał LM 2018. Bayern - Real: duża krytyka Lewandowskiego. A on sam przemknął do garażu ze skwaszoną miną

Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Robert Lewandowski w rozmowie z arbitrem
Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Robert Lewandowski w rozmowie z arbitrem

Robert Lewandowski był wyraźnie niepocieszony po porażce z Realem Madryt. Ze skwaszoną miną, nie zerkając nawet w stronę dziennikarzy, przemknął szybko do garażu. Nie ma mu się co dziwić - miał błyszczeć, a Bayernu do zwycięstwa nie poprowadził.

Paweł Kapusta z Monachium

Żeby było jasne - z monachijskiego obozu dociera jasny przekaz: graliśmy dobrze, mieliśmy przewagę i przegraliśmy niesłusznie! Mniej więcej w takim tonie wypowiadali się ci gracze, którzy mieli chęć stanąć przed mikrofonami. - Nie da się wygrać takiego meczu, jeśli nie wykorzystuje się okazji, jakie sobie stworzyliśmy - mówił niedługo po spotkaniu Niklas Suele. Gospodarze wykreowali w środę wieczorem 13 bramkowych okazji, prawie dwa razy więcej od rywali. Z boiska zeszli jednak pokonani. Wraca więc pytanie o jakość monachijskiego zespołu i ewentualne zmiany w kadrze w najbliższym oknie transferowym (niezależnie od tego, jakim wynikiem zakończy się mecz rewanżowy).

Nieudany casting "Lewego"

To zdecydowanie nie był wieczór Roberta Lewandowskiego. Polak miał błyszczeć, udowodnić Florentino Perezowi, że warto się uprzeć i w najbliższym okienku transferowym za wszelką cenę ściągnąć go na Santiago Bernabeu. "Lewy" w środowy wieczór jednak to, co miał - zmarnował. Strzał główką mu wybronili, w końcówce w sytuacji sam na sam nieszczęśliwie spudłował. Miał wprawdzie kilka kluczowych podań, ale nie ma w tym nic dziwnego, że po wyjściu z szatni z rozżaleniem wymalowanym na twarzy przemknął do swojego samochodu. Grzecznie odmówił wypowiedzi zarówno niemieckim, jak i polskim dziennikarzom (wypowiedział się jedynie dla telewizji Canal Plus, która płaci za prawa do meczu). A nawet w przypadku porażek kapitanowi polskiej kadry w przeszłości często się to nie zdarzało. Wynik musiał go widocznie mocno zaboleć. Tym bardziej, że porażka nadeszła po golach, które po prostu nie powinny zostać strzelone. Padły po dramatycznych błędach w defensywie.

Lewandowski uciekał w stronę windy do garażu, a mniej więcej w tym samym czasie na wielkich telewizorach w strefie dla mediów telewizja ZDF pokazywała kolejny raz Olivera Kahna. Legendarny bramkarz w ostrych słowach wypowiedział się o postawie polskiego snajpera. - W tak wielkich meczach Lewandowski daje drużynie za mało. W klubie otrzymał pozycję, jakiej od zawsze oczekiwał, ale w najważniejszych spotkaniach nie daje nic ekstra - mówił Kahn. W podobnym tonie prowadzone były rozmowy między niemieckimi reporterami. I w takie właśnie tony uderzano w pomeczowych komentarzach. - Jedyny plus dla Bayernu po tym meczu to fakt, że "Lewy" zagrał słabo i raczej przekreślił swoje szanse na transfer do Madrytu - napisał Matthias Bruegelmann z "Bilda".

ZOBACZ WIDEO Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak. Klub kumpli

Mocna opinia, z którą po środowym meczu zgadza się zapewne spora część kibiców. Trzeba mieć jednak na uwadze, że nie ma dwóch innych grup (kibice i dziennikarze), które tak często popadałaby ze skrajności w skrajność. W środę Lewandowskiego wielu chętnie wywaliłoby już za burtę Champions League. W przyszłym tygodniu równie dobrze wszyscy możemy go nosić na rękach. Liga Mistrzów w tym sezonie pisała już przecież o wiele mniej realne scenariusze. "Lewy" po prostu rozegrał w środę przeciętny mecz. Jak zresztą (prawie) cały Bayern.

Jupp Heynckes zapytany o to przez reportera z Hiszpanii, wyróżnił jednego zawodnika: Francka Ribery'ego. Nieźle zagrał - szczególnie w pierwszej połowie - James Rodriguez, momenty miał też Joshua Kimmich. Ribery był jednak postacią najjaśniejszą. Zresztą, w środę można było odnieść wrażenie, że po przymusowym zejściu z boiska Arjena Robbena, Bayern chciał dolecieć do zwycięstwa tylko na jednym skrzydle. Prawa strona nie istniała.

Tercet egzotyczny

Cały Bayern w środę miał minę nietęgą, co jednak ciekawe, Jupp Heynckes oraz jego wszyscy zawodnicy po meczu mówili jednym głosem. Tak, jakby przed opuszczeniem szatni ktoś z działu PR udzielił im dokładnych instrukcji, jak mają się wypowiadać. - Na pewno nie wygrała drużyna lepsza. Ta porażka jest nieszczęśliwa - mówił Kimmich. Dosłownie 10 minut później przed dziennikarzami zasiadł Jupp Heynckes. - To bardzo nieszczęśliwa porażka. Stworzyliśmy sobie wiele sytuacji, ale udało nam się strzelić tylko jednego gola. Nie da się w taki sposób wygrać z Realem - mówił opiekun Bayernu. I dorzucał, że wciąż widzi duże szanse na awans do finału, że wciąż wszystko jest możliwe.

Jakby problemów ekipy z Monachium było mało, jest wielce prawdopodobne, że ani Jerome Boateng, ani Arjen Robben nie zagrają w rewanżu na Santiago Bernabeu. Członkowie sztabu szkoleniowego nie chcieli tego tuż po meczu potwierdzić, ale przyznali, że szczególnie w przypadku reprezentanta Niemiec sprawa wygląda nieciekawie. Gdyby Boateng oraz Robben rzeczywiście nie mogli zagrać w Hiszpanii, byłoby to gigantyczne osłabienie dla Bayernu.

A przecież pewnym jest, że w przyszłym tygodniu nie zagrają także Arturo Vidal i Kinglsey Coman. W środę wspomniana dwójka, wspomagana jeszcze przez lekko kontuzjowanego Davida Alabę, zasiadła nie w loży VIP, a w jednym z sektorów zajmowanych przez kibiców Bayernu. I o dziwo byli najgłośniejsi na trybunie. Gestykulowali, krzyczeli do sędziego, emocjonowali się każdym zagraniem. Niemal tworzyli drugi, odrębny spektakl. Cały mecz oglądali na stojąco (poza Vidalem, który na nodze nosi specjalną szynę stabilizacyjną i porusza się o kulach). Ta pomoc zdała się jednak na nic.

Monachium leczy kaca po środowej nocy. Ten kac jest tu doskonale znany - porażki z hiszpańskimi ekipami w fazie pucharowej Champions League to już na południu Niemiec coś powszedniego. Jeśli w Madrycie nie uda się odrobić strat, będzie to dla Bayernu piąte (!) odpadnięcie z rzędu z Champions League z przedstawicielem hiszpańskiej ligi. Klątwa! Nadzieja wciąż się jednak tli, odpowiedź na wszystkie pytania - 1 maja.

Źródło artykułu: