To spotkanie było swoistym być albo nie być dla trenera Pogoni Szczecin. Seria pięciu spotkań bez zwycięstwa, w tym jedno zaległe z Zawiszą Bydgoszcz, musiała dać do myślenia działaczom Portowców. W przypadku porażki w debrach Piotr Mandrysz mógł stracić pracę.
Od początku spotkania widać było, że Pogoń bardzo chce wygrać derby. W 5. minucie pierwszy raz zagroziła bramce gospodarzy. Piotr Petasz uderzył mocno i precyzyjnie z rzutu wolnego, ale świetną paradą popisał się Mateusz Wiśniewski. Niespełna 27 minut później przyjezdni objęli prowadzenie. Sam na sam z bramkarzem wyszedł Mikołaj Lebedyński i strzałem w długi róg bramki pokonał golkipera Chemika. Nie minęły trzy minuty i ponownie w ekipie Pogoni zapanowała radość. Tym razem celnym dośrodkowaniem popisał się Ferdinand Chi Fon, a futbolówkę do bramki, strzałem głową, skierował Maciej Ropiejko. Gospodarze dostali dwa mocne ciosy, po których trudno było im wrócić do gry. Dodatkowo sędzia co chwilę przerywał grę, bo na boisku lodowały serpentyny, które nakazywał uprzątnąć. Przez co pod koniec pierwszej połowy przedłużył ją aż o sześć minut. To wybijało z rytmu piłkarzy obu ekip, gra głównie toczyła się w środku pola. Zawodnicy nie potrafili stworzyć sobie sytuacji strzeleckiej. Wynik 2:0 utrzymał się do końca pierwszej odsłony.
W drugiej części Chemik musiał diametralnie przestawić się, by skutecznie zaatakować bramkę Pogoni i choćby wyrównać. Jednak miał bardzo utrudnione zadanie. Pierwszy trener gospodarzy siedział na trybunach. Marek Czerniawski dostał karę, która przypadła właśnie na to spotkanie i z ławki trenerskiej zespół prowadził jego asystent. Może to był powód tego, że Chemik w drugiej połowie dalej nie mógł nic z działać. Pogoń natomiast się cofnęła, zamiast iść za ciosem. Dlatego dalej mogliśmy oglądać „kopaninę” w środku pola. W rywalizację chcieli się włączyć także kibice, którzy w dalszym ciągu rzucali serpentyny na boisko. Dopiero dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, Chemik strzelił kontaktową bramkę. Fatalną postawę obrońców, kandydata do awansu, wykorzystał Krzysztof Stefaniak i ulokował piłkę w siatce. Takiej bramki Pogoń nie powinna stracić. Policzanie zbyt długo się cieszyli ze zdobycia gola i już minutę później zostali za to skarceni, a strzelcem bramki okazał się Lebedyński. Mimo, że sędzia przedłużył zawody o kolejne pięć minut wynik nie uległ już zmianie. Pogoń wygrała, bo wygrać musiała. Natomiast sytuacja Chemika robi się co raz mniej ciekawa. By uciec ze strefy spadkowej policzanie potrzebują aż dziesięciu punktów.
Chemik Police - Pogoń Szczecin 1:3 (0:2)
0:1 - Lebedyński 32'
0:2 - Ropiejko 35'
1:2 - Stefaniak 88'
1:3 - Lebedyński 89'
Składy:
Chemik Police: Wiśniewski - Kargol, Janicki, Bieniek (50' Pachulski), Brzeziński (78' Dutkiewicz), Stefaniak, Krzyżanowski, Jarymowicz, Szałek, Ciołek, Sajewicz (56' Wydurski).
Pogoń Szczecin: Wójcik - Skrzypek, Dymek, Kołc, Petasz, Chi Fon (78' Wólkiewicz), Sobczyński, Szczyrba, Parzy (68' Rydzak), Lebedyński (89' Koman), Ropiejko.
Żółte kartki: Stefaniak (Chemik) oraz Petasz, Szczyrba (Pogoń).
Sędzia: Redzińśki.
Widzów: 2500.