Wszyscy odliczają dni do finału Ligi Mistrzów, w którym Real Madryt zmierzy się z Liverpoolem. Możliwe jednak, że "Królewscy" nie zagraliby o prestiżowej trofeum. Kibice do dzisiaj wspominają rewanżowy mecz w ćwierćfinale z Juventusem Turyn. Włosi prowadzili na Santiago Bernabeu 3:0, co oznaczało dogrywkę, bo odrobili straty z pierwszego spotkania. W ostatniej akcji regulaminowego czasu gry sędzia Michael Oliver podyktował rzut karny dla hiszpańskiego giganta. Cristiano Ronaldo wykorzystał go i dał swojej drużynie awans do półfinału.
Nie wszyscy zgadzali się z decyzją angielskiego arbitra. Piłkarze Juve byli na niego wściekli. Kibice także zarzucali mu błąd. Sprawa jednak zrobiła się poważna, gdy niektórzy fani zaczęli atakować jego żonę. Były pogróżki i wyzwiska, a ukochana kobieta Olivera zaczęła bać się o swoje życie. Teraz zgodziła się o tym opowiedzieć.
- Tamten mecz oglądałam w telewizji w domu. Wtedy ktoś pod moim domem wyzywał męża. Byłam wtedy sama. Najpierw widziałam te wszystkie wpisy na Twitterze, a potem była ta sytuacja pod domem. Rozpłakałam się i zadzwoniłam na policję - wspomina Lucy Oliver.
- Przez następne cztery lub pięć dni bałam się być sama w domu. Zawsze był przy mnie ktoś z policji lub rodziny. Przez dwa tygodnie nie wchodziłam na portale społecznościowe. Potem zmieniłam ustawienia prywatności. Teraz nie widzę, co inni ludzie do mnie piszą - dodaje.
Nie tylko kibice nękali żonę angielskiego arbitra. Także dziennikarze w każdy możliwy sposób chcieli od niej wyciągnąć komentarz. Lucy i Michael obrali jednak taktykę milczenia. Liczyli, że z czasem sytuacja się uspokoi i tak się stało.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: przepiękny gol w A klasie